Rozdział 18 🇩🇪

384 13 0
                                    

Świecące prosto na moją twarz, jasne promienie słońca obudziły mnie. Pierwszą myślą były okna, których zapomniałam zapewne zasłonić. Powoli otworzyłam oczy, a wtedy zauważyłam inne pomieszczenie, niż mój pokój. Zupełnie zapomniałam, w końcu jestem w Wiśle! A dzisiaj spotkam się z Anią! To będzie ekscytujący dzień, tyle czekałam żeby poznać ją nie tylko w internecie, ale również na żywo. Nigdy nie zastanawiałam się nad jej wyglądem, ani ona nad moim, więc nie wysyłałyśmy sobie swoich zdjęć. Ale to najwyższy czas, żeby to zmienić.

Wśród panującej w pokoju ciszy usłyszałam dużo kroków z korytarza, dlatego i ja postanowiłam wstać. Szybko ubrałam się w losowe ubrania, którymi okazały się spodenki i zwyczajny t-shirt. Zbiegłam na dół do hotelowej restauracji, gdzie zauważyłam siedzącego przy stoliku Richarda. Aż dziwne, że jeszcze reszta kadry nie przyszła. Mimo to, usiadłam razem z nim.

— Cześć, jeszcze nikogo nie ma?

— Jak widać nie, ale wiesz jakie to śpiochy są. — zaśmialiśmy się.

— Nawet nie wiem, która godzina.

— Chyba coś po siódmej. A na pewno jak wstałem była dokładnie siódma, a nie siedzę tu zbyt długo. — wziął kęsa swojej kanapki

— Cały czas myślałam, że jest dziewiąta albo nawet dziesiąta. Tak to jest jak ma się okna od wschodu.

— Znam to uczucie.

W pewnym momencie ktoś dosiadł się do nas. Podniosłam wzrok, który skupiłam na moim talerzu i śniadaniu. Oczywiście musiał to być Andreas. Nie miałam ochoty rozmawiać akurat z nim i to rano, więc opuściłam pomieszczenie. Może i było to niemiłe, ale później z nim to wyjaśnię.

Nie miałam co robić, dlatego włączyłam telewizor w pokoju, w poszukiwaniu czegoś ciekawego co zabije mój czas. Było to dosyć dziwne doświadczenie tym bardziej, że nie miałam żadnej styczności z językiem polskim. Kiedy poddałam się z oglądaniem wiadomości czy paradokumentów, przełączyłam na bajki. I dopiero wtedy dostałam olśnienia, zaczęłam rozumieć pojedyncze słowa! Poczułam się jak mistrz w swojej dziedzinie.

Po paru godzinach moje wielkie skupienie przerwał dzwoniący telefon. Prawie podskoczyłam, tak się zlękłam, ale wstałam i odebrałam go.

— Cześć Carolina! — usłyszałam czyiś krzyk, tym razem po angielsku.

— Ania, cześć! — od razu domyśliłam się, kto to.

— Co porabiasz?

— Oglądam polskie bajki, a co?

— To pamiętaj, że za godzinę będę w hotelu! Jakby co to idź do recepcji, bo pewnie mnie nie wpuszczą.

— Jasne, dzwoń jak przyjdziesz.

— Do zobaczenia kochana!

— Pa.

Jak zawsze straciłam poczucie czasu, muszę nad tym popracować. Nie tracąc go więcej, poszłam wziąć prysznic, ponieważ jeszcze dzisiaj tego nie zrobiłam. Cała łazienka, po bardzo krótkim czasie wypełniła się zapachem owocowego żelu. Najchętniej bym stąd nie wychodziła, tylko śpiewała w ręczniku przed lustrem. Ostatecznie jednak włożyłam na siebie ubrania i wyszłam. Godzina już prawie minęła, dlatego udałam się do recepcji.

Chwyciłam za jakieś czasopisma leżące na stoliku. Nie zdążyłam nawet obejrzeć okładki, gdy pewna osoba weszła do hotelu, robiąc przy tym niemały hałas. Zobaczyłam wtedy dość wysoką dziewczynę. Od razu zachwyciłam się jej długimi, kręconymi, rudym włosami i jej grzywką, która, jak potem się przyjrzałam, bardzo pasowała do delikatnego wyrazu twarzy. Nie mogłam się nadziwić, kiedy okazało się, że to właśnie Anna.

Secret love: Andreas Wellinger Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz