Imagin Piąty

650 82 11
                                    

Dla fetea1


To się stawało coraz bardziej niebezpieczne. Kobieta odwróciła się raz jeszcze i ponownie ruszyła biegiem przez puste korytarze pałacu. Noc w noc wymykała się w jedwabnej koszuli i chowała się w ogrodzie pod balkonami. Czekała na swojego kochanka. Na samym początku, nie wierzyła, że coś takiego może się w ogóle udać. Jej mąż, Thor, to wspaniały mężczyzna. Nie potrafi jej jednak dać tego, czego ona tak bardzo potrzebuje. Miała poczucie bezpieczeństwa i stabilne małżeństwo, kochającego króla, a kiedy sama została koronowana nie mogła się powstrzymać od patrzenia na niego. Ten ironiczny, a zarazem smutny uśmiech, doprowadzał ją do szaleństwa. Mogłaby wpatrywać się w niego godzinami, ale tylko nocą ukazywał się jej oczom. Teraz stała zniecierpliwiona, skryta pod rozłożystym drzewem i czekała. Ich miłość trwała już całe lata, ale ona wciąż czuła ten dreszcz, przebiegający po jej kręgosłupie, gdy czekała na Loki'ego. Za dnia ledwo znosiła jego nieobecność lub chłodny dystans, który musieli zachowywać. Tym razem miało być inaczej, kiedy poczuła czyjeś długie, zimne palce sunące po jej ramiona, nawet nie musiała się odwracać, by sprawdzić kto to. Jednak uczyniła to i została nagrodzona pocałunkiem, zimnym jak lód. Zadrżała, a na jej ramiona została narzucona ciemnozielona peleryna Kłamcy. Nauczyła się ufać jego duszy, nie słowom. Porozumiewali się bez nich, dała się więc zaprowadzić do ukrytej w głębi ogrodu altany. Tam zrzuciła okrycie i zarzuciła mu ręce na szyje. Silne ramiona oplotły jej ciało, a przy uchu poczuła chłodny powiew. Przymknęła oczy i przylgnęła mocniej do jego ciała. Tak bardzo chciała aby to trwało całą wieczność. Czasami miała wrażenie, że to tylko sen. Lodowate dłonie z wprawą wędrowały po jej ciele, doskonale wiedziały, gdzie mają dotykać. Położyła głowę na ramieniu Loki'ego i usłyszała jego szept:

- Mamy dzisiaj szansę, jeśli się pospieszymy, zdążymy zanim wszyscy się obudzą. – poczuła, jak trąca ją nosem w szyję i mimowolnie odchyliła głowę.

Bóg uznał to za nieme przyzwolenie i chłodnymi, wilgotnymi wargami zaczął znaczyć ślad na cienkiej skórze. Kobieta nagle wyprostowała się i spojrzała mu prosto w oczy. Tak rzadko widziała w nich to, co chciała. Za dnia były pełne mroku i nienawiści, gdy patrzył na ludzi mieszkających w pałacu. Pełne smutku i żalu, gdy patrzył na nią i nikt inny nie spoglądał w ich stronę. Jednak najstraszniejsza była ta płonąca zazdrość, gdy patrzył na Thora, jak ten cię dotyka lub całuje podczas publicznych wystąpień. Wściekłość, którą wynagradzała mu nocami. Teraz, kiedy uważnie patrzyła w zielone oczy swojego wybranka dostrzegała jedynie ostrożność i pytanie. Nie chciał znów zostać zraniony, ale sam wiedział, że nie byli już tylko zwykłymi kochankami. Pogładziła go dłonią po policzku, zmrużył oczy i niczym kot, przytulił się to jej dłoni. To był dla niej jasny znak – musieli stąd odejść, natychmiast. Nie pozwoli, by ktoś go skrzywdził. Przyciągnęła go do siebie i pocałowała. Mieli szansę przetrwać, tylko oni. Równocześnie spojrzeli w gwiazdy, kilka z nich powoli spadało. Chwyciła jego dłoń, palce zacisnęły się wokół jej ciepłej dłoni. Na zawsze razem. 

Loki Time!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz