15

2.6K 234 36
                                    

Lauren POV

- Lauren, kochanie, zejdź na dół! – Usłyszałam krzyk mamy.

- Schodzę! – zawołałam i ostatni raz spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Miałam na sobie czarne dżinsy i białą koszulę, nie miałam ochoty na sukienkę. W ogóle nie miałam ochoty tam być. Kochałam spędzać wieczory z rodziną i byłam nastawiona pozytywnie co do i tego, ale gdy mama oświadczyła mi, że na kolacji pojawią się również przyjaciele taty, miałam ochotę udać chorobę. Wolałam spędzić ten czas z Camilą niżeli z nimi przy stole, słuchając nudnych rozmów o polityce czy interesach. Nigdy mnie to nie ciekawiło i wątpiłam, aby kiedykolwiek się to zmieniło.

Spojrzałam ostatni raz na telefon, aby się upewnić, że nie miałam żadnej wiadomości od Camili i ruszyłam wolnym krokiem w stronę schodów.

Tęskniłam za nią, mimo że widziałyśmy się zaledwie kilka godzin wcześniej. Rozstałyśmy się, gdy szła na trening, a ja wracałam do rodziców.

Martwiłam się o nią. Od spotkania z jej rodzicami zachowywała się inaczej. Może i była wciąż tą samą Camilą, uśmiechała się i mnie całowała, ale wiedziałam, że coś jest nie tak. Kiedy siedziałyśmy w grupce ona potrafiła nagle się wyłączyć z rozmowy. Nie chciałam na nią naciskać; wiedziałam, że jeżeli będzie chciała to sama podejmie ten temat, ale wiedziałam w głębi duszy, że cały czas myślała o rodzicach. Nienawidziłam tych ludzi z całego serca.

Zaczęła na nowo ćwiczyć. Od tamtej wizyty spędzała codziennie na siłowni po dwie godziny. To tak bardzo kojarzyło mi się z przeszłością i jej nielegalnymi bójkami, ale wiedziałam, że tym razem w to nie wejdzie, nie zostawi mnie. Poza tym wolałam, aby chodziła na siłownię, uderzała w worek albo biegała na bieżni, niżeli się krzywdziła. Do teraz nie dochodziło do mnie to, że miała próbę samobójczą, a jej lewa ręka pokryta jest bliznami. Serce za każdym razem mnie bolało, gdy to widziałam i nie potrafiłam powstrzymać łez. Ale to nie było jej winą. Nic, co ją spotkało nie było z jej winy. Gdyby jej rodzice od samego początku zachowywali się odpowiedzialnie, nic takiego by się nie stało. Zarówno jej jak i moje życie całkowicie inaczej by się potoczyło. Kto wie, może wyznałybyśmy sobie uczucia o wiele szybciej, przez co ominęłoby nas całe to cierpienie, które nas spotkało? Wiem, że nie można 'gdybać', ale zawsze mnie ciekawiło jakby wyglądało nasze życie, gdyby jej siostra nie popełniła samobójstwa, a nasza przyjaźń nie została przerwana.

Zeszłam na dół i weszłam do kuchni, w której była moja mama. Ubrana w czerwoną sukienkę stała przy kuchence i coś mieszała.

- Jestem – poinformowałam i stanęłam obok. Kobieta obdarzyła mnie uśmiechem i skinęła głową.

- Jak tam u Camili?

- Dobrze – odparłam jedynie i odwróciłam wzrok. Nie wiedziała nic o odwiedzinach jej rodziców, bo nie widziałam sensu w mówieniu jej o tym. To nie było jej sprawą.

Nie wiem, dlaczego to wszystko tak na mnie wpłynęło, ale od trzech lat; odkąd rozstałam się z Camilą przestałam być tak otwartą osobą jak kiedyś. Myślałam nad wszystkim, co mówiłam i odpowiadałam tylko na zadane pytanie. Nie rozwijałam wypowiedzi, bo nie widziałam w tym sensu. Bo czy ludzi tak naprawdę to wszystko interesuje?

Oczywiście nie względem wszystkich taka była. Podczas rozmowy z Camilą potrafiłam gadać jak najęta, ale nigdy na to nie narzekała.

- Za chwile przyjdzie John ze swoją żoną. Dawno Cię nie widzieli.

More than strangers/camrenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz