21

2.3K 227 27
                                    

Lauren zawsze była tą bardziej oddaną. Jeżeli chodziło o ludzi, na których jej zależało, była w stanie zrobić wszystko. Miała małą grupkę osób, którym ufała, które wiedziały, co dzieje się w jej życiu. Od zawsze wychodziła z założenia, że przyjaciele nie powinni mieć między sobą żadnych sekretów. Na pierwszym miejscu byłam ja, później Lucy, Zach i Ashlee. Gdy nie było mnie, to Lucy była osobą, która jako pierwsza dowiadywała się o wszystkich rzeczach i znała każdą jej myśl. Odkąd pojawiłam się na nowo w jej życiu, zmieniło się tylko to, że dowiadywała się jako druga. Ale to robiła. Lauren nie wybaczyłaby sobie tego, gdyby jej przyjaciółka nie wiedziała o niej czegoś, co było dla niej ważne. Każde zmartwienie, szczęśliwe chwile, a nawet głupie pomysły konsultowała z Lucy.

Ja była inna. Nigdy nie byłam zbyt wylewna i mimo że miałam Ashlee, nie zwierzałam się jej. Mi wystarczyła tylko jedna osoba; Lauren. Nie byłam w stanie zaufać nikomu innemu.

Dlatego to, co powiedział Jake było dla nas ogromnym szokiem. Ja przez dłuższą chwilę siedziałam i po prostu patrzyłam na niego z niedowierzaniem. Po mojej głowie przeszło setki myśli na temat jego i Lucy. Pytania typu: od kiedy? Czy to było jednorazowe? Kochali się?, krążyły po mojej głowie, ale się nie odezwałam. Nie byłam zraniona, bo nigdy nie byłam bliżej z dziewczyną. Za to Lauren... Przez kilka minut siedziała i patrzyła w podłogę. Zaciskała mocno dłonie w pięści, a jej dolna warga drżała. Wyglądała jakby chciała w coś uderzyć, a jednocześnie powstrzymywała łzy. W końcu wstała i nie patrząc na nas, wyszła z pokoju. Skierowała się do toalety i mocno zatrzasnęła za sobą drzwi, a po krótkiej chwili usłyszałam jej płacz.

Spojrzałam ponownie na chłopaka. Jego policzki były mokre od łez, a włosy miał potargane. Po jego minie można było wywnioskować jak cała ta sytuacja na nim ciążyła. Wzięłam głęboki wdech i zagryzłam wargę. Nawet nie wiedziałam, co mogłam w takiej sytuacji powiedzieć. Niby nie dotyczyło to mnie, ale:

Jake był moim znajomym z liceum,

Lucy była najlepszą przyjaciółką mojej narzeczonej.

Otworzyłam usta, ale z powrotem je zamknęłam. Zatkało mnie. Naprawdę nie miałam pojęcia co mogłam powiedzieć. Czy były w ogóle jakieś odpowiednie słowa na takie chwile?

Przeczesałam palcami włosy i oblizałam wargi. Spojrzałam na zegar, który wisiał na ścianie. Minęło zaledwie kilka minut odkąd to powiedział, a ja miałam wrażenie, że tak siedzimy od kilku godzin.

- Nie chciałem tego – powiedział w końcu przerywając niezręczną ciszę. – Znaczy nie mówię tutaj o niej, nigdy nie żałowałbym spotkania z nią.

- Tylko ciąży?

- Tak, dokładnie – westchnął i pokręcił głową. – Powiedziała mi o tym pięć dni temu, a ja wciąż nie mogę tego do siebie dopuścić. Jak to, Lucy ze mną w ciąży? – Spojrzał na mnie i zagryzł wargę. – Nie rozmawiałem z nią od tamtego czasu.

- A Zach? Co z nim?

- Jebać go – prychnął. – W tym momencie najmniej mnie obchodzi.

- Ale..

- Wiem, wiem. Wciąż są razem. – Przewrócił oczami. – To tylko kwestia czasu.

- Chyba, że się do niej nie odezwiesz, a ona wmówi mu, że to jego dzieciak – powiedziałam. Od razu na mnie spojrzał, jakby wystraszony i zmarszczył brwi. Tej kwestii chyba nie przemyślał, ale dla mnie wydawało się to całkiem logiczne.

- Co? Nie, nie zrobiłaby tego.

- Jesteś tego pewien? – Uniosłam brwi. – Spójrz. Zaszła w ciążę z nieswoim chłopakiem, a tamten wymiękł.

More than strangers/camrenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz