34

1.5K 191 3
                                    

- Kurwa mać! – wykrzyknęłam i uderzyłam z całej siły, jaką miałam w ścianę. Na białej farbie pozostał czerwony ślad po krwi, a kolejna wiązanka przekleństw wydobyła się z moich ust. Kilkakrotnie ponowiłam ten ruch, aż w końcu upadłam na kolana, a łzy skutecznie zamazały widok przede mną. Ukryłam dłoń w drugiej, aby jakkolwiek zminimalizować ból i zajęczałam głośno przez nagły kontakt z sinymi kostkami. Pociągnęłam nosem myśląc, że przestane płakać, ale stało się odwrotnie – wybuchłam jeszcze głośniejszym płaczem nie mogąc powstrzymać przy tym bolesnego kłucia w klatce piersiowej.

Byłam całkowicie bezradna. Pierwszy raz w życiu nie wiedziałam, co zrobić. Byłam na skraju poddania, choć wiedziałam, że nie mogłam tego zrobić. Musiałam walczyć dla Lauren, która od trzech dni nie dawała znaku życia. Zdążyłam wrócić do Miami i odwiedzić każde możliwe miejsce, w którym mogłabym ją znaleźć, ale nikt nigdzie jej nie widział. Jason, Ash, Dinah i Derek się nie poddawali i w każdej wolnej chwili szukali jakiegokolwiek znaku po dziewczynie. Niestety. Nie wiedziałam jednak, kto był w gorszym stanie psychicznym: ja czy jej rodzice. Kiedy tylko do nich przyjechałam, aby zapytać o Lauren, załamali się. Byłam pełna nadziei, że jest jednak u nich. Gdzieś w głębi miałam nadzieję, że uciekła, bo przeraziła ją wizja przyszłości, o której ostatnio tak często rozmawiałyśmy. Może nie była gotowa? Musiała przemyśleć kilka spraw lub uznała, że potrzebuje więcej czasu? To byłoby lepszą alternatywą niż opcja, że została porwana. Niestety, ta myśl coraz częściej pojawiała się w mojej głowie, a ja nie potrafiłam jej wyprzeć. Jednak, kto mógłby to zrobić? Jedyną osobą, która mogłaby mi zagrozić był Dymitr, ale on był martwy. Dokładnie pamiętam całą tę sytuację sprzed trzech lat.

- Cabello, za chwile twoja kolej. – Niski, zachrypnięty głos wyrwał mnie z zamyślenia. Ściskałam mocno w dłoni telefon i patrzyłam na zdjęcie uśmiechniętej Lauren, które widniało na mojej tapecie. Ona jako jedyna dawała mi siłę i motywację, aby wyjść na ring i wygrać tę ostatnią walkę. Moja rana na brzuchu, która ledwie zdążyła się zagoić wciąż bolała i obawiałam się, że po dzisiejszej nocy będę na nowo musiała zrobić sobie kilka dni przerwy, aby zacząć na nowo funkcjonować. Nie chciałam już odczuwać bólu przy każdym kroku, który robiłam ani gdy przytulałam Lauren.

Pokiwałam głową nawet nie podnosząc wzroku na mężczyznę. Nie chciałam go widzieć. Nienawidziłam go całym sercem i byłam w stanie zrobić wszystko, aby już więcej go nie zobaczyć.

- Ładna ta twoja – powiedział i palcem wskazał na ekran. Znieruchomiałam czując jego oddech na swojej szyi i od razu zablokowałam ekran. – Może się z nią zabawię, hm?

- Tylko, kurwa, spróbuj! – warknęłam i zerwałam się na równe nogi. Nie zdążyłam nawet na niego spojrzeć, bo poczułam jego pięść na swoim policzku. Nie spodziewając się tego ruchu, upadłam na podłogę. Telefon wypadł mi z ręki i rozpadł się na trzy kawałki, podczas uderzenia o zimne kafelki.

- Chyba zapomniałaś do kogo się zwracasz, młoda – syknął nachylając się nad moim ciałem. Oparłam się na łokciu i z trudem przełknęłam ślinę. – Jeżeli będę chciał, to będę ją miał, rozumiesz? Będzie na moich usługach. Podam jej to, co ty sprzedajesz i będzie bardziej posłuszna niż pies.

Zacisnęłam mocno szczękę i przymknęłam powieki z całej siły powstrzymując się przed tym, aby mu cokolwiek odpyskować. Gdybym wypowiedziała na głos chociażby słowo, dostałabym kolejny cios.

- Nie masz prawa podnosić na mnie głosu, zrozumiano?! – warknął i wymierzył mi policzek. Syknęłam z bólu i zacisnęłam mocniej powieki, ale łza spowodowana bólem nie zdołała wypłynąć. Pokiwałam bez słowa głową i odetchnęłam z ulgą, gdy przestałam czuć jego oddech na twarzy. Uchyliłam powieki i spojrzałam na sylwetkę mężczyzny, który skierował się w stronę drzwi.

More than strangers/camrenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz