Leżałam w łóżku, a małymi rączkami mocno ściskałam kołdrę. Było popołudnie, a ja bałam się wstać z łóżka, a tym bardziej zejść na dół. Odkąd wróciłam ze szkoły nie ruszyłam się ze swojego pokoju. Bałam się. Było inaczej niż zazwyczaj, a ciągłe krzyki mamy wciąż odbijały się w mojej głowie.
Od kiedy pamiętam moi rodzice się kłócili. Wyzywali się od najgorszych, ale moja mama nigdy nie płakała. Dzisiaj było inaczej. Słyszałam krzyki, płacz i ton głosu mojej mamy, którego jak dotąd nie znałam. Miał podobny ton jak wtedy, gdy Lo wywaliła się na rowerze, zdarła kolano i płakała. Jakby był wypełniony bólem.
Nie wiedziałam, co robić. Bałam się, naprawdę się bałam. Cała ta sytuacja nie zapowiadała niczego dobrego. Chciałam jedynie znaleźć się po drugiej stronie ulicy – w domu, w którym czułam się lepiej niż w swoim własnym. Chciałam usłyszeć głos Lauren, przytulić ją i poukładać puzzle. Chciałam obejrzeć z nią bajki i zjeść ciasto jej mamy.
Chciałam po prostu zniknąć z tamtego domu.
Wstałam z łóżka i nie zważając na nic otworzyłam drzwi. Najpierw wystawiłam głowę; spojrzałam dwukrotnie w prawo i w lewo, po czym na palcach ruszyłam w stronę schodów. Nie miałam pojęcia, gdzie byli moi rodzice, ale wiedziałam jedno – nie mogli mnie przyłapać, bo było to bardzo prawdopodobne, że nie wypuszczą mnie z domu. Po każdej ich kłótni, gdy chciałam po prostu zniknąć lub porozmawiać z Lauren oni nie pozwalali mi wychodzić.
Za każdym razem uciekałam.
Zbiegłam cicho po schodach. Moje serce biło jak szalone ze strachu przed przyłapaniem. Nie zrobiliby mi krzywdy – ojciec nigdy mnie nie uderzył, jedynie krzyczał. Ale zakazaliby mi wyjścia z domu, a teraz tego rozpaczliwie potrzebowałam.
Kiedy wiązałam drugiego buta, a w mojej głowie kłębiły się same pozytywne myśli; kiedy już otwierałam drzwi poczułam na swoim ramieniu czyjąś dłoń. Uderzył mnie ostry zapach perfum. Nie musiałam się odwrócić, aby wiedzieć, że to moja matka.
- Gdzie myślisz, że się wybierasz, Karla? – zapytała oschłym tonem. Nienawidziłam go, mimo że często się tak do mnie zwracała. Niekiedy miałam wrażenie, że wcale mnie nie kocha.
- Chciałam iść do Lauren – przyznałam szczerze. Na pewno wiedziała, gdzie idę, ale i tak chciała to usłyszeć.
- Nigdzie nie pójdziesz! – krzyknęła, a ja momentalnie zadrżałam. Uścisk na moim ramieniu się zacisnął, a ja miałam ochotę się rozpłynąć. – Zostaniesz w domu, rozumiesz?! – warknęła. Odwróciłam się w jej stronę i spojrzałam na jej twarz z przerażeniem. Nigdy nie widziałam takiego zmęczenia na jej twarzy. Miała podkrążone i spuchnięte oczy, a z jej ust czułam ostry i nieprzyjemny zapach alkoholu.
- Sinu. – W drzwiach ujrzałam moje tatę. Od razu wyrwałam się z jej uścisku i podbiegłam do niego. Wziął mnie w swoje ramiona, a ja objęłam go nogami i wtuliłam twarz w jego szyję. Zaczęłam płakać. Nie rozumiałam tego, co się działo, ale cieszyłam się, że przyszedł mój tata. – Sinu, idź się położyć. Ja zaniosę Camilę do pokoju – powiedział spokojnym tonem i nie zwracając uwagi na moją mamę ruszył po schodach na pierwsze piętro. Następnie wszedł do mojego pokoju, zamknął za sobą drzwi i położył mnie na łóżku.
- Wszystko w porządku, mała? – zapytał i kciukiem przejechał po moim policzku odgarniając tym kilka łez. Pokiwałam głową.
- Po prostu nie rozumiem co się dzieje – wyszeptałam. – I gdzie jest Sofii?
CZYTASZ
More than strangers/camren
FanficOgromne poczucie winy i nienawiść do samej siebie - to jedyne, co czuje Camila od prawie trzech lat. Czy zdoła sobie wybaczyć i ponownie spojrzeć w oczy Lauren? Dalsze losy Camili i Lauren z ff pt. 'Perfect Strangers'