6

2.9K 282 48
                                    

Lucy POV

- Jesteś pewna, że wszystko jest w porządku? – Spojrzałam ponownie na Lauren, która bez ruchu leżała na kanapie. Oglądała powtórkę jakieś gali na MTV i piła kawę. Coś w jej zachowaniu było.. innego.

- Dlaczego coś miałoby być nie tak? – zapytała i przeniosła swój wzrok z telewizora na mnie. Uniosła pytająco brwi i westchnęła. – O co Ci tak naprawdę chodzi, Luc?

- Zachowujesz się dziwnie.

- To znaczy? – Poprawiła włosy, a mój wzrok mimowolnie zjechał na jej szyję.

- Czy Ty masz...

- Dość Twojego gadania? Tak – powiedziała i wstała. Wiedziała, że chodziło mi o widoczną malinkę na jej szyi. Chciała wyjść, ale chwyciłam jej ramię i przyciągnęłam ją do siebie.

- Co robiłaś ostatniej nocy?

- A co Cię to interesuje?

- Wyszłaś w nocy i wróciłaś nie wiadomo o której! – Podniosłam głos. – Zachowujesz się dziwnie od rana i masz pieprzone malinki!

- Lucia Vives! – krzyknęła i wyrwała swoją rękę z mojego uścisku. – Nie mam pięciu lat, do cholery! – warknęła i wyszła z pokoju nawet nie czekając na moją reakcję. Zmarszczyłam brwi i głośno westchnęłam. Wiedziałam, że nie powinnam była naciskać, bo faktycznie nie była już małym dzieckiem, ale ja po prostu się martwiłam. Od prawie trzech lat nie była sobą. Nie rozpoznawałam swojej przyjaciółki. Oczywiście, bywały te lepsze chwile, podczas których śmiała się, żartowała i wygłupiała jak moja Lauren z lat liceum ale koniec końców i tak jej humor się zmieniał i zamykała się w swoim pokoju. Szczerze nienawidziłam w tamtych momentach Camili. Wiedziałam, że była jedyną osobą, która zdoła ją naprawić, ale Ashlee przekonywała, że brunetka wciąż o wszystko się obwinia i uważa, że Lauren jest lepiej bez niej.

Próbowałam z nią porozmawiać poprzedniego dnia. Wiedziałam jak szczęśliwa była Lauren podczas ich związku i wierzyłam, że gdyby ponownie się spotkały to zdołałyby wszystko naprawić. Wystarczyłoby tylko jedno spotkanie.

Rozmawiałam z nią przez godzinę. Głównie to ja mówiłam, a ona jedynie słuchała i potakiwała głową. Opowiadałam jej nie tylko o tych złych chwilach, ale i tych dobrych, których było zdecydowanie mniej. Uśmiechnęła się, a nawet kilka razy zaśmiała, co ponoć było u niej rzadkością. Sama rozmowa o Lauren potrafiła wywołać uśmiech na jej twarzy, a co dopiero, gdyby się spotkały.

Nigdy nie przyjaźniłam się z Camilą. Byłyśmy blisko tylko ze względu na Lauren, która chciała, abyśmy się dobrze dogadywały. Zdążyłam ją polubić i zależało mi i na jej szczęściu. Znałam jej przeszłość i wiedziałam jakie błędy popełniła w przeszłości, lecz mimo to miała ogromne serce, a sama w sobie była wspaniała. Po tym jak została wsadzona do więzienia, w szkole nikt nie potrafił rozmawiać na inny temat niż Camila. Nie mówili o niej źle. Wszyscy byli w szoku, bo nie podejrzewali nawet, że miała takie problemy. Z kimkolwiek rozmawiałam, wszyscy powtarzali, że zawsze potrafiła ich rozśmieszyć, nawet gdy sama miała łzy w oczach. Zachwalały ją nawet dziewczyny, którym złamała serce.

-Cami już taka jest – powiedziała jedna z nich. – Nawet gdy złamała mi serce i miałam ochotę uderzyć ją z pięści w twarz, to jak spojrzała mi w oczy i posłała ten swój uśmieszek, moje łzy znikały.

Wszyscy byli w szoku, gdy rozniosły się wieści o tym, że została zamknięta na dwa i pół roku. Do dzisiaj nie mieści mi się w głowie jakie to było realne.

More than strangers/camrenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz