Deszcz padał gęstymi strumieniami, spływając z rynien i dachów wprost na głowę Watsona, który – jak to zwykle bywa – pod wpływem emocji zapomniał z domu parasola. Zaczął się zastanawiać, co takiego musiało pokierować jego życiem i wyborami, że zamieszkał z rozpieszczonym geniuszem pod jednym dachem, a teraz idzie chory i przemoczony do suchej nitki ulicami Londynu chcąc odciąć się od tego, o czym sam zadecydował.
Wciąż miał takie nieodparte wrażenie, że skądś zna Sherlocka. Jego głębokie oczy, ciemne loki, piękne kości policzkowe i delikatne usta, które czasami tak strasznie go kusiły... można by wręcz powiedzieć, że był pewien tego, iż już wcześniej widział gdzieś detektywa. Aczkolwiek nie mógł pojąć, jakim cudem nie zapamiętał, gdzie, a tej twarzy się nie zapomina. Tych ruchów, sposobu mówienia, delikatnych dłoni tak wrażliwych na jakikolwiek dotyk.
Miejsce, gdzie go zobaczyłem po raz pierwszy – powtarzał sobie w myślach, starając się spojrzeć gdzieś dalej niż na czubek własnego nosa, z którego kapały lodowate krople. - No dalej John, przypomnij sobie! Kiedy to było, gdzie, co jeszcze widziałeś, jak był ubrany?
I nagle stanął jak wryty. Chcąc na chwilę schronić się przed deszczem i pomyśleć, wszedł w pobliską boczną uliczkę, w miarę osłoniętą od deszczu, i oparł się o otynkowaną, białą ścianę.
To było w nocy, a jednak poza czasem.
To było u niego w mieszkaniu, ale nie dokładnie w nim.
Sherlock miał na sobie wtedy tylko szare spodnie od dresu, ale dopełnieniem tego fantastycznego obrazka były skrzydła. Piękne, pierzaste, białe skrzydła. I rozmowa, o której właśnie sobie przypomniał, choć w jego zabałaganionym umyśle pozostało tylko kilka jej strzępków.
„- Kim jesteś?
- Aniołem."Nie, nie nie. To nie może być prawda! - pomyślał, chowając twarz w dłoniach. - To przecież n i e m o ż l i w e!
„- Powiedz mi, jak się nazywasz.
- William."John zaczerpnął gwałtownie powietrza do płuc.
„- To nie jest twoje mieszkanie. To sen, drogi Johnie." - te słowa odbijały się echem w jego głowie, były niczym ryk lwa – niosły się długo i daleko, budziły lęk i podziw zarazem. Zwiastowały coś, czego nie da się powstrzymać, a Watson słyszał je jak w efektach stereo. Podwajały się, potrajały, nachodziły na siebie; sprawiały, że bolała go głowa, błędnik oszalał, oczy nie chciały się otworzyć. Był tylko zamglony obraz jego własnej sypialni i wyrazista twarz Sherlocka. Jedyny problem polegał na tym, że jego imię wcale tak nie brzmiało.
Nazywał się William.
- PRZESTAŃ! - wrzasnął John, podrywając nagle głowę i otwierając szeroko oczy. Nie panował nad sobą. Był zły, niepewny, przerażony. Kim tak naprawdę jest Sherlock Holmes? I czy to na pewno są jego prawdziwe personalia? Doktor nie potrafił odpowiedzieć sobie na żadne z tych pytań. A na dodatek zostawił biedną suczkę razem ze swoim dziecinnym współlokatorem, który z jakiegoś powodu szczerze jej nienawidził. Jak mógł do tego w ogóle dopuścić?
Oddychając głęboko, ruszył z powrotem ku wylocie uliczki, z zamiarem powrotu do mieszkania, a jednak coś go zatrzymało.
Żelazny uścisk na ręce, która momentalnie została wykręcona do tyłu.
I chłód lufy pistoletu przystawionej do prawej skroni.
- Spróbuj tylko krzyknąć, a Holmes będzie mógł już tylko zbierać twój mózg z tej pięknej ściany – syknął głęboki, aczkolwiek lodowaty i tym samym przerażający głos tuż przy uchu blondyna.
Zaraz potem poczuł on silne uderzenie w potylicę, a ostatnim, co zapamiętał przed zapadnięciem się w ciemność, było to paskudne uczucie, że ktoś ciągnie za sobą jego ciało po chłodnej ziemi.
~
Hello Wattpad my old friend...
I've come to talk with you again...Nie no, poważnie, ostatnio coraz trudniej jest mi się zabrać do czegokolwiek. Ten rozdział powstał tylko dzięki niesamowitej komentarzowej motywacji od KingaRybicka – bardzo ci kochana dziękuję, bo inaczej chyba nigdy bym do tego nie siadła ;^;
Oczywiście postaram się błyskawicznie nadrobić zaległości również w innych moich opowiadaniach, o to się nie martwcie ;)
A w Aniołku – jak widać – zaczyna się drama... i, nie że coś, ale jeszcze trochę będę „polsatować" ;*
Do zobaczenia wkrótce ^-^
CZYTASZ
✔Mój Leniwy Aniele || Johnlock✔
FanfictionZamyślił się za bardzo. Nie zareagował. Nie stanął kuli na drodze; nie zrobił nic, by ją zablokować. Najbardziej rozleniwiony i niesforny ze wszystkich posłańców. Pod jego opiekę trafił człowiek o wielkim sercu, który od zawsze działał jak żywy magn...