7.

252 20 0
                                    

Pięć dni później

--- (Frank) ---

Obserwując zachowanie młodziaka, zauważyłem kobietę, kolejną zbędną, chorą jednostkę.
Mogli ją od razu zabić.
Wracając.
-Nasz chłoptaś chyba się zauroczył - powiedziałem do słuchawki.
-Ściągnij go do bazy. Jeśli będzie trzeba to siłą. - na te słowa uśmiechnąłem się sam do siebie
-Czas zacząć zabawę - zaśmiałem się sam do siebie.

--- (Tiril) ---
Tak mijały nam dni, na śmianiu i rozmawianiu.
Ciekawe jak długo to potrawa.

Do mojego "pokoju" wszedł Pan Jeffrey, lekarz ale nie mój.

-Pańska siostra została wybudzona. Jej stan się polepszył i nic nie zagraża jej życiu. - powiedział, a Pietro spojrzał na mnie w szoku.

-No biegnij - powiedziałam, ale szedł powoli. Nie rozumiałam go trochę czasem, ale nie znam go przecież aż tak dobrze, nie mogę narzucać jak powinien lub jak ja myślałam by się zachował.

-Wpadłaś po uszy Panienko. - Powiedział czarnoskóry lekarz . Spojrzałam na niego niezrozumiale. -Och, no przestań. Odkąd się poznaliście, śmiejesz się i cieszysz, nigdy wcześniej takiej cie nikt tutaj nie widział. To widać Tiril. - mrugnał do mnie i wyszedł.
Zaczęłam się teraz zastanawiać.

Faktycznie, kiedy On przebywa ze mną, wszystkie problemy związane z chorobą znikają.

Faktycznie zaczęłam się uśmiechać częściej i śmiać.

... ale przecież są ludzie, którzy potrafią mnie rozweselić.

Czy to źle, że on to robi nieustannie?

Zobaczyłam, jak jakiś mężczyzna idzie w moją stronę.

Ubrany w szarą bluzę z wielkim kapturem i czerwone luźne jeansy, co wykańczała zielona bluzka i trapery.

Bez pytania posadził mnie na wózku.
-Jeśli krzykniesz stanie się krzywda nie tylko tobie - śliny mi zabrakło.
Po prostu jechał w stronę sali , gdzie wszedł Białowłosy.

Pierwsza spojrzała na mnie dziewczyna, jak mniemam siostra Pietra.
Tuż po niej spojrzał sam Białowłosy na nas. Na mnie.

-Masz się zjawić w bazie - powiedział do znajomego z holu.
-Po cholerę ją w to mieszasz? - Słuchając dyskusji spojrzałam na brunetkę. Wydawało by się, że patrzyła cały czas na mnie jakby chciała zobaczyć wszystko co mam w głowie.
-Po to byś się ruszył, kara czeka - zaśmiał się gorzko.

Jaka kara ?
O co tu chodzi?

-To jest ten twój kolega z pracy ? -zapytałam cicho. Obydwaj na mnie spojrzeli.
-Co ona wie? ! -poczułam jego dłoń na moim policzku.
-Nic nie wie! -zaprzeczył .-Zostaw ją. Ona jest niewinna. - powiedział , jakby miał jakąś moc to rzucał by piorunami z oczu.
-... w dodatku chora, niepotrzebna i zmarnowana. - syknął a mi w oczach pojawiły się łzy.
-Nie mów tak ! To nie prawda ! - wskazał palcem na niego .
-Gdyby do nas dołączyła byłaby juz dawno zdrowa, bez przeszczepów, chemioterapii, zastrzyków, szpitali i tak dalej.. może chcesz ? - nadal głaskał mnie po policzku.

Mogę być zdrowa ?
Bez tego wszystkiego?
-Tiril nie rób tego - odezwała się po raz pierwszy Wanda .
-Zamknij się! To jej decyzja! -zagroził jej jeszcze czymś, ale byłam zajęta myśleniem nad tym wszystkim
-Masz dwa dni - oznajmił - a ty 10 minut bachorze- skrzywił się na niego i wyszedł.
Pietro do mnie podbiegł ale nie zwracałam uwagi na nic.

Mogę być zdrowa ?

Tylko to jedno pytanie krążące w mojej głowie.
Dopiero po chwili zwróciłam uwagę na otoczenie.
-.. il. . Słuchaj, nie możesz się zgodzić, proszę nie rób tego ... - usłyszałam przejęty głos Pietra .
-Mogę być zdrowa? -zapytałam ignorując jego słowa i spojrzałam na Kobietę leżącą obok.
-Według nich ... zdrowie wygląda. ... inaczej. . - powiedziała.
Spojrzałam na Jej brata.
-Posłuchaj, tam przejdziesz przez niewyobrażalny ból. To okropne miejsce... ni...
-To dlaczego tam pracujesz ? -przerwałam mu.

Chwilę patrzyłam w jego oczy oczekując odpowiedzi.

-narazie nie mogę ci powiedzieć. - i wyszedł.

Spojrzałam jeszcze raz na Wande.
Ona tylko posłała mi smutny uśmiech.
-Posłuchaj go, on ma rację. .. - i potem wszedł Martin . Milczałam , nie odpowiadałam mu na pytania.

Nadal myślałam. Co zdecydować?

Tiril,  chora jednostka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz