Obudziłam się w jakimś pokoju . Szare ściany, biały sufit i nowoczesne umeblowanie. Nic nadzwyczajnego , ale nie dla mnie. Przez większość życia byłam w szpitalu, wiec taki widok to sam zachwyt.
Postanowiłam otworzyć lis , który zostawił ktoś. .. albo coś... kolejne zawiniątko?
Powoli , drżącymi rękoma otwierałam kawałek papieru.
"Przepraszam , że tak strasznie Cię okłamałem.
Oni mi kazali. Naprawdę przepraszam. "
Do tekstu zostało dołączone zdjęcie, jakie Białowłosy zrobił nam podczas gdy ze śmiechu oplułam się śniadaniem.
On żyje. ? Ta smuga. .. czy.. czy to on? Ale jak to...
Wtedy przypomniałam sobie słowa Wandy "U nich zdrowie wygląda inaczej" , skoro on... to ona też...Usłyszałam pukanie do drzwi, zanim wszedł przez nie Kapitan Ameryka - w wersji "domownik" czyli bez munduru i tarczy, za to w szarej koszulce i spranych jeans'ach - zdążyłam po omacku schować list.
-Cześć, jak się czujesz? -zapytał.
- Jest okej - uśmiechałam się lekko.
- Przyjechał nasz... mój .. szef i chce się z tobą widzieć. .. -podrapał się po karku. - zaraz zawołam Natashe, ona pomoże ci się ogarnąć ..
-DziękiJakieś 10 minut po jego wyjściu pojawiła się Rudowłosa kobieta.
-- 25 minut później --
Siedząc na czarnym skórzanym fotelu, na który dostać się pomógł mi mężczyzna, który mnie niósł ze szpitala, obserwowałam "szefa" Mścicieli.
-A więc. .. - zaczęłam.
- Wiesz czego od ciebie chciały? -zapytał czarnoskóry.
- Nie - powiedziałam wrogo. -Zapytajcie tego , kto je stworzył. - syknełam.
-Te roboty , zostały opanowane przez Ultrona, którego również stworzył Tony, ale sęk w tym , że one szukały ciebie. -powiedział mierząc mnie wzrokiem.
- To chyba w waszym interesie jest się dowiedzieć po cholerę. -powiedziałam spokojnie.
Wszyscy patrzyli raz to na mnie raz na Pirata. Chyba podniosłam mu ciśnienie bo zamilkł.
-Póki tego nie wiemy... chce byś tymczasowo została Pod opieką tej bandy .- wskazał na Avengerów.
-I tak sama nic nie zrobię - zaśmiałam się kpiąco. Co ja mogłam, jak nawet wstać nie umiem?
-Możecie się rozejść - oznajmił i wyszedł.
-Kto jest głodny? -krzyknął miliarder.
-Ja -powiedzieli chórem.
-A ty ? -zapytał Steve.
-Też coś zjem - powiedziałam.
-To mamy komplet. Co zamówić? -spojrzał na mnie Stark .
-Ale, że ja mam wybierać? -zapytałam niepewnie.
-Jesteś tu nowa, więc masz do tego prawo - zaśmiał się.
- Tęsknię za smakiem kuchni meksykańskiej. .. - Ostatni raz jadłam coś z niej 3 lata temu. Przez ciągle szpitale nie mieliśmy funduszy i czasu by coś z niej zamówić.
- Chętnie spróbuję czegoś nowego - oznajmił nijaki Bucky .
Reszta zgodziła się razem z nim .
-Co do picia? - zapytał zza lady gospodarz .
- Uprzedzam, nie mogę alkoholu- powiedziałam oglądając z Agentką jakiś serial.
- Chyba literatka Whisky ci nie zaszkodzi? -zapytał, za co został zgromiony wzrokiem przez moją towarzyszykę. - Dobra nieważne. .. - na jego rozżalony głos usłyszałam tylko prychnięcie reszty domowników.
Dźwięk otwieranej windy rozległ się po pomieszczeniu.
-JEDZENIE !! -krzyknął Tony i pośpiesznie ruszył w kierunku dostawcy.
-On tak zawsze ? - rzuciłam trochę ciszej by omawiany osobnik mnie nie słyszał.
-Bywa gorzej - usłyszałam głos nowo przybyłej kobiety. - Agentka Hill. -przedstawiła się.
-Tiril Savayer. - odpowiedziałam.

CZYTASZ
Tiril, chora jednostka
Fanfiction" A teraz stoimy tu. Przy nagrobku ukochanego, chociaż minęło tyle czasu , nadal nie mogę się z tym pogodzić. Z taką stratą. Nie życzę tego nikomu. Czuje pustkę, której nic nie jest w stanie zapełnić. "