Obudziłam się .
Spojrzałam na ławkę, niegdyś służąca za legowisko Pietra.
Nie było po nim śladu.
Godzinę później przeszedł Martin podać leki.
-Gdzie on jest ? - zapytałam.
- Nie wrócił od wczoraj. -westchnął.
-A Wanda? - zapytałam.
-Wypisała się na własne życzenie. -oznajmił.Juz nie rozmawialiśmy.
Następny dzień - jaką podjęłam decyzję?
Był wieczór, o tej porze zazwyczaj oglądam telewizję. Natomiast dzisiaj czekałam na "kolegę z pracy " białowłosego.
Oszklone drzwi ukazały mi tego samego mężczyznę co wtedy. Mężczyznę, który zabrał mi jedynego człowieka, przy którym czułam się tak swobodnie i dobrze.-A więc, jakie jest twoje stanowisko ? - zapytał ściągając okulary przeciwsłoneczne, który były tak paradoksalne, zwłaszcza o tej porze dnia.
- Pewnie się spodziewasz mojej decyzji. - odparłam. Towarzysz westchnął, siadając na krzesełku obok .
-Słuchaj, nie chciałabyś być zdrowa ? Z nami może się to udać, nie będzie - rozłożył ręce - tego wszystkiego. Nie musisz słuchać tego szczuna, on to tylko kolejna jednostka, która nie chce dla ciebie dobrze ..- klepnął swoje uda.
- Ten 'szczun ' ma imię a decyzję podjęłam sama- nie obdarzyłam go nawet spojrzeniem, jakby bojąc się co zobaczę na jego opalonej twarzy.
-Jakbyś zmieniła jeszcze zdanie - powiedział dając mi kartkę z numerem telefonu.Parę tygodni później.
Nie widziałam go od dawna.
Dwa , może cztery tygodnie.
Nie wiem.
Straciłam rachubę czasu.
Z dnia na dzień czułam się gorzej.
Moje serce , przepuszcza znowu coraz mniej krwi.Teraz oglądam wiadomości.
Mówią o kolejnych atakach i o tym jak Avengers - światowe legendy - znowu uratowali świat.
Nagle na obrazie pojawił się robot, który powiedział coś w stylu "nic was nie uratuje , ludzie to słaba rasa " i takie tam. Odkąd Avengers ratują ludzkość, przestałam się przejmować.
Zawsze im się udawało, czemu by nie miałam teraz.Do pokoju wszedł Martin.
-List do ciebie - oznajmił dając mi go do ręki , po czym wyszedł.
Zaieckawona przejrzałam się dokładnie kopercie.
Nie ma nadawcy.
Z uniesioną jedną brwią otworzyłam.
Znalazłam w niej zawiniątko , którego treść bardzo mną wstrząsła.
Było tam zdjęcie wycieńczonego rodzeństwa, pokrytego krwią .
I krótki list.
" Moje kondolencje"--Pietro --
Z trudem patrzyłem jak dziewczyna płacze.
Ale taka była misja.
Ciężko było mi przekazać w nocy tą kopertę. Nie ze względu na ludzi a ze względu na nią.
Patrzyłem na jej rozpacz. Pewnie myśli, że to przez nią.Miałem nadzieję, że to wydarzenie nie wpłynie na jej decyzję.
![](https://img.wattpad.com/cover/131721103-288-k369133.jpg)
CZYTASZ
Tiril, chora jednostka
Fanfiction" A teraz stoimy tu. Przy nagrobku ukochanego, chociaż minęło tyle czasu , nadal nie mogę się z tym pogodzić. Z taką stratą. Nie życzę tego nikomu. Czuje pustkę, której nic nie jest w stanie zapełnić. "