5.

281 18 0
                                    

Obudziły mnie kroki na korytarzu. Personel zaczynał zmianę dzienną, co znaczy, że jest około 8 rano. Wstałem,  zwinąłem koc i podszedłem do recepcji.
-Bardzo dziękuję za koc i poduszkę -powiedziałem do recepcjonistki z uśmiechem a ona tylko odwzajemniła .

Wanda leży nadal w tej samej pozycji co wczoraj,  a kobieta z sali obok śpi więc nie za bardzo miałem co robić.

Zobaczyłem jak jakiś mężczyzna po czterdziestce idzie w kierunku sali, gdzie leży nieznajoma.

Kupiłem kawę i usiadłem na ławce obserwując poczynania mężczyzny.

Usiadł na krześle obok, starając się nie obudzić pacjentki , pewnie kogoś ze swojej rodziny.

Postanowiłem obserwować, po prostu z nudy.

Kobieta odwróciła się w stronę mężczyzny i bez uśmiechu,  zaczęła z nim rozmawiać.  Miałem wrażenie jakby unikała z nim większego kontaktu. Rozmawiała z nim swobodnie.

W pewnym momencie zamilkła i spojrzała w moją stronę.  Czyli rozmowa na kierowała się na moj temat. Po chwili odpowiedziała ale nie jakoś zwięźle.  Jedno zdanie.

Pół godziny później młody mężczyzna przyszedł i także z nią zaczął rozmawiać.

Jednak nie widziałem co robi , gdyż starszy mężczyzna zasłaniał mi jego poczynania.

Po chwili młody brunet wyszedł z pustą strzykawką i pojemniczkiem. Mogłem się domyślać, że podawał jej jakieś lekarstwa.

Mężczyzna, który został,  posadził ją na wózek inwalidzki. Chyba chce ja gdzieś zawieść. 
Pokiwała mi , co odwzajemniłem oczywiście.
Zobaczyłem,  że zostaje prowadzona w moim kierunku na co ona zareagowała strachem? Niepewność i zdziwienie malował się jej na twarzy. Widziałem jak mówi coś do swojego kompana ale on nie odpowiadał.

Patrzyłem w jej stronę z uśmiechem.

-Postanowiłem, zadecydować za was, porozmawiajcie a ja córuś musze już lecieć. -powiedział i oddalił się,  w jednym momencie zastygł i pogroził mi ojcowskim wzrokiem i palcem.  Zaśmiałem się.

-Ja. .. ja przepraszam..on..tata. .. -jąkała się.
- Rozumiem, że spokojem.  Jestem Pietro- wyciągnąłem ku niej dłoń. Nie powinieneś debilu tego robić.  Zagrażasz jej!
- Tiril , miło poznać -chwyciła swoją słaba i chuderlawą dłonią,  moją. -Co z nią? - zapytała potakując na drzwi, za którymi leżała moja siostra.
-Jest w śpiączce farmakologicznej.  A jak ty się czujesz?  - przyglądałem się jej jakby była obrazem z ponad milionem szczegółów,  które próbuje dostrzec.
- Trochę ospała,  ale jest dobrze - odpowiedziała z  prawie niezauważalnym uśmiechem.
-Mogę wiedzieć. .. ? - zapytałem,  chodź nie do końca wiedziałem jak to zrobić by jej nie urazić.
-Jasne, Mam raka serca,  jestem tu bo jestem po trzecim przeszczepie i coś szwankuje .- odpowiedziała ze smutkiem .
- Przykro mi,  nie chciałem. .. - uśmiechnęła się na moją reakcje.
- Nic się nie stało.  -odpowiedziała.

-Tiril a ciebie znowu wywiało!  - usłyszeliśmy głos bruneta,  który podawał leki teraz już znajomej dziewczynie.
-Pietro,  to Martin , mój przyjaciel i osoba uważająca, że ze szpitala można zrobić drugi dom - uśmiechała się.
-Miło mi - powiedziałem dopijając kawę.
- Mi również - odpowiedział - może dołączysz do Tiril i pójdziesz z nami do dzieciaków?  - zapytał szczerząc się do mojej nowej znajomej.
Ona posłała mu groźne spojrzenie na co się zaśmiałem.
-Chętnie - zaśmiałem się ponownie.
-A więc w drogę! - podskoczył i poszedł przodem.
-On tak zawsze?  -zapytałem pchając wózek i podążając za nijakim Martinem.
-Wieczny optymista. - zaśmiała się.
Ja tuż po niej.

Tiril,  chora jednostka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz