Mój budzik zadzwonił o godzinie siódmej, a wraz z jego hałasem do pokoju przybył najbardziej szanowany przeze mnie kamerdyner - pan Tanaka. Służył on moim rodzicom, mimo że byłem wtedy małym dzieckiem, doskonale go pamiętam. Gdy mama i tata załatwiali służbowe sprawy, on się mną zajmował. Byliśmy w stanie godzinami grywać w szachy.
- Paniczu, oto twoja poranna herbata. - podał mi ją na srebrnej tacy, należącej do mojej rodziny od pokoleń. Gorący napar jak zwykle smakował wyśmienicie.
- Dziękuję, panie Tanaka. - rzekłem, popijając gorący napój. Nie miałem ochoty wychodzić z mojego ciepłego łoża. Lecz jak sobie pomyślę, że moja kochana ciocia może w każdej chwili tu przyjść.. odrazu zrywam się na proste nogi.
- Miłego dnia paniczu, uśmiechaj się dużo. - powiedział pogodnym tonem głosu, lecz potrafiłem wyczuć w tym nutkę złośliwości.
- Uśmiechaj się dużo? Od rana towarzyszy ci dobry humor, staruszku. Mam rację? - powiedziałem żartobliwie. Tanaka od zawsze wiedział że nienawidzę się szczerzyć.
- Nic się panicz nie zmienił. - podśmiewywał się cicho. Każda nasza poranna rozmowa poprawiała moje okropne samopoczucie. Jednak, gdy pojawiałem się na śniadaniu.. ponownie traciłem humor. Na środku pokoju stał duży, długi prostokątny stół. Mebel koloru czystej bieli, był punktem charakterystycznym ogromnej jadali, stylizowanej na tą z osiemnastego wieku.
- Cieeeeel! - jej nagły krzyk podniósł ponownie moje ciśnienie. Lecz patrząc na to racjonalnie, mogłem się tego spodziewać. Nie wiem nawet czemu, aż tak nerwowo zareagowałem. Dzielę z nią dach od ponad czterech lat. Jej nietypowe wyrażanie emocji poprzez pisk, uznawane jest już za normę. Sama ciotka odpuściła sobie komentowanie tego absurdu.
- Elizabeth.. - pomachałem ręką z daleka, rzucając na twarz sztuczny uśmiech. Jak już przychodziła pora na te bezsensownie, nienaturalne wyginanie ust.. postanowiłem praktykować to mimiczne kłamstwo przez kilka dobrych lat. Zająłem bez słowa przeznaczone mi miejsce. Chwilę potem, obok mojej osoby pojawiła się jedna z pokojówek. Miała na imię Maria. Charakteryzowały ją duże zielone oczy, wyraziste brwi oraz długie rzęsy, jak i czarne loki sięgające do ramion. Należy również dodać, że miała pogodny uśmiech. Bardzo piękna kobieta, pełna wdzięku.. nie pasowała do niej rola służącej. Przypominała raczej modelkę. Szczupła, wysokiego wzrostu. Nalała do mojej filiżanki zieloną herbatę. Spożywałem ją na oczyszczenie organizmu i lepsze samopoczucie. Nie musiałem długo czekać, także na ciepłe, świeże francuskie bułeczki z nadzieniem truskawkowym. Danie to było chyba jednym z moich ulubionych, z kategorii śniadań.
- Siostrzeńcu.. - zaczęła chłodnym głosem Francis. Przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz. Czego mogę się teraz spodziewać? Nigdy nie odzywa się podczas posiłku, ponieważ twierdzi że jest to niegrzeczne w stosunku do osób delektujących się jedzeniem.
- Słucham, ciociu? - trzęsącym się głosem zapytałem, zestresowany odłożyłem sztućce na bok. Moje ręce niekontrolowanie drżały. Schowałem je pod stół. Czekałem na wyrok od Francis.
- Słyszałam, że uzyskałeś sto procent z ostatniego testu, z fizyki. Chciałam ci pogratulować drogi siostrzeńcu. - nie wierzyłem. Moja ciotka.. oziębła, krytykująca wszystko dookoła.. jest ze mnie dumna? A może ja tylko śnię? Miałem ochotę szczerze się uśmiechnąć. - Ale.. - moje emocje ponownie opadły, zastygłem w bezczuciu. Mogłem się spodziewać, że u niej wraz za pochwałą, idzie i krytyka. - ..nauczycielka od literatury powiedziała, że twoje oceny wahają się pomiędzy czwórką, a piątką na półrocze. Powiesz mi, co sprawia ci kłopot w tym przedmiocie? Nie uczysz się go? A może już nie zależy ci na nauce? - miałem ochotę wyjść. Literatura nigdy nie była moją mocną stroną. Najzwyczajniej w świecie nie zostałem do tego stworzony. Co prawda nie kuleję z tego przedmiotu, lecz Francis narzeka. Czwórka na półrocze, dla niej jest jak zagrożenie.
CZYTASZ
Love me at least once! | Kuroshitsuji
Teen FictionNawet nie wiecie, jak trudno jest mi znieść ciągłą presję, jaką wywiera na mnie ciotka, pragnąca idealnego dziecka. A na domiar złego moi rodzice nie żyją, opiekę prawną przejęli nade mną najbardziej pokręceni krewni, oczekujący iż poślubię własną k...