Atmosfera coraz to bardziej stawała się spięta. Wszystko przez dosłownie błahostkę, nie rozumiałem sensu nakręcania sytuacji. Elizabeth upuściła widelec, stało się i nikt temu nie zapobiegł. Nie zrobiła tego celowo, przyznam że pod wpływem atmosfery, każdemu trzęsłyby się ręce, chociaż kuzynka nie wykazywała przejawu stresu. Aby zapobiec zamieszaniu, Tanaka postanowił po kolei nakładać na talerz porcje, które dany gość sobie zażyczył. Wszystko przebiegało zgodnie z planem. Jednak, czułem, że każdy jest nieszczery w stosunku do siebie, oczywiście oprócz mnie i Sebastiana. Staruszek przechodząc za plecami mojego wuja, zadrżał delikatnie. Rozumiem, wszyscy obecni chcą spędzić ten czas w miłej atmosferze. Każdy za cel obrał sobie Alexis'a. Zachowanie ciotki całkowicie rozumiałem, obiecała mi spokojny, bez nieprzyjemności wieczór. Za to Edward, Tanaka nie wyglądali, jakby czuli się swobodnie, raczej jakby bali się poczuć komfortowo. Sprawka głównego gościa? Nie zaprzeczyłbym. Co jakiś czas zerkałem na duży zegar, znajdujący się w salonie. Niecierpliwie odliczałem minuty. Chyba reszta zgromadzonych to dostrzegła, musiałem powstrzymać się i udawać, że wszystko jest jak najbardziej w porządku.
- Ciocia mówiła, że razem z Sebastianem zaprzyjaźniliście się i nie możecie odstąpić siebie na krok - zaczerpnął łyka naparu. Nie miałem pojęcia, co powinienem odpowiedzieć. Spojrzałem nieśmiało na wuja i przytaknąłem. Na co ten wybuchnął śmiechem. Moja pewność siebie spadała coraz to bardziej w dół.
- Co w tym zabawnego? - zirytowałem się. Jednak mężczyzna zbył moje pytanie, przez co miałem wrażenie, że wyszedłem na jeszcze większego idiotę.
- On od zawsze był mało rozmowny. Przez to, że siedzi tylko w książkach nie potrafi nawiązać z nikim kontaktu - byłem już odporny na wszelkie niemiłe komentarze z jego strony. Jednak, zaczął upokarzać mnie przy moim Sebastianie. Powstrzymywałem się od uronienia łzy. Francis nie była zachwycona sposobem w jaki zwrócił się do mnie mężczyzna. Mówił o mojej osobie, dokładnie tak jakby mnie tu nie było. To okropne.
- Niestety, ale nie mogę się z panem zgodzić. Wręcz zaprzeczę tym słowom. Ciel jest wzorowym uczniem, uczestniczy w wielu kółkach szkolnych. Dodatkowo dołączył do grupy teatralnej i nikt nie skarży się na jego zachowanie. Każdy chwali go za jego kreatywność. Dlatego radziłbym najpierw poznać bliżej drugiego człowieka, ewentualnie potem oceniać - swoją odpowiedzią uciszył wszystkich znajdujących się przy stole, łącznie z Tanaką. Edward nie dowierzał w to, że ktoś postawił się wujkowi. Ja również byłem zszokowany, nie mówiąc już o ciotce i Elizabeth.
- Widzę, że Sebastian nie ma oporów z wyrażeniem własnej opinii. Odważnie - w jego głosie usłyszałem nutę irytacji i niezadowolenia. Zmartwiłem się, ponieważ nie wróżyło to dobrze. Chłopak nie przejmował się mężczyzną. W spokoju zabrał się za jedzenie. Nikt jak na razie nie zamierzał wydobyć z siebie słowa. Zapatrzyłem się w dłonie Sebastiana. Blade, duże, chude palce i czarne paznokcie. Obchodził się delikatnie ze sztućcami. To takie zadziwiające, gdy mam świadomość, że siły ma więcej od niejednego dorosłego i do tego potrafi być, tak ostrożny.
———————————————————————
Francis i Alexis zaczęli dyskutować na temat prywatnego nauczania, ich dziecka w domu. Rozważali nad tym, czy nie powinni wysłać mojej kuzynki do Weston College. Nie żebym kategorycznie im tego zabraniał, ale wolałbym nic nie zmieniać w kwestii jej edukacji. Nie chciałbym robić za jej niańkę w szkole. Poza tym powinna być dojrzalsza, skoro jest starsza. Koniec końców, zapewne zostanie przy nauczaniu domowym. Dla niej też wygodniej jest spędzać dzień w rezydencji. Bywają momenty, że jej lekcje są odwoływane. Wtedy ma ogrom wolnego czasu i może pozwolić sobie na wszystko.
- Sebastianie, nie miałem okazji z tobą jeszcze porozmawiać. Może opowiesz mi coś o sobie? - uśmiechał się, chociaż naprawdę rozpamiętywał, jak chłopak zamknął mu jadaczkę.
CZYTASZ
Love me at least once! | Kuroshitsuji
Teen FictionNawet nie wiecie, jak trudno jest mi znieść ciągłą presję, jaką wywiera na mnie ciotka, pragnąca idealnego dziecka. A na domiar złego moi rodzice nie żyją, opiekę prawną przejęli nade mną najbardziej pokręceni krewni, oczekujący iż poślubię własną k...