いただきます (itadakimasu) 2/3

1.5K 163 62
                                    

Czekałem na Sebastiana w środku sklepu, tuż przy drzwiach prowadzących do wyjścia. Chłopak uparł się, że on zapłaci. Produkty nie kosztowały wiele i równie dobrze, ja wydałby pieniądze, ponieważ nie byłby to kłopot. Poza tym chciałem słodycze, powinienem był teraz czekać w kolejce do kasy, a nie grzać parapet ogromnej szyby supermarketu.

Jest dla mnie zbyt uprzejmy, nie czuję się z tym dobrze.

W momencie, gdy drzwi sklepu automatycznie otworzyły się przed klientami, poczułem nieprzyjemny chłód z zewnątrz i dreszcze na karku. Wyjrzałem przez okno, zaczął padać śnieg w dodatku niemały. Do mojego domu mieliśmy około dwudziestupięciu minut drogi pieszo, zważając na niedogodne warunki i tłum ludzi o tej porze.

Mam nadzieję, że dzisiejszy wieczór nie zamieni się w koszmar, bez żadnej drogi ucieczki...

- Idziemy? - spytał podchodząc do mnie z zakupami w dłoni. Kiwnąłem głową, rozsunąłem swój plecak i schowałem do środka zakupy. Następnie wyprostowałem się, a wzrokiem zasygnalizowałem, że powinniśmy opuścić to miejsce.

———————————————————————

W domu zjawiliśmy się sporo przed czasem, dlatego też postanowiliśmy pomóc mojej ciotce w przygotowywaniu stołu na dzisiejszy wieczór. Równie dobrze wszystkim mógł zająć się Tanaka, jednak zajęcie nie wymagało większego wysiłku, dlatego miałem zamiar wyręczyć staruszka. Ciężko pracuje, codziennie wykonuje przypisane mu obowiązki, dodatkowo jest bardzo uprzejmy, nigdy nie skarży się na pracę. To osoba sympatyczna i wytrzymała, pomimo podeszłego wieku. Należy brać z niego przykład. Pomagałem z doborem nakrycia na stół, ciocia nie potrafiła zdecydować się w kwestii barwy materiału. Doradziłem, że przyjemniejsza wydaje się być czysta biel, niżeli rażąca w oczy czerwień. Zapewne, gdyby do dyskusji miała dołączyć ciocia Angelina, pokłócilibyśmy się. W czasie, gdy przeprowadzałem z Francis interesującą konwersację, tycząca oddziaływania kolorów na nastrój człowieka, Sebastian przygotował naczynia, zastawę oraz herbatę. Chłopak poprosił nas o skosztowanie naparu, chciał znać naszą opinię w kwestii jego zdolności parzenia. Zamoczyłem usta w herbacie Sebastiana i zaniemówiłem. Nasza od zawsze nie miała sobie równych, jeśli mowa o doborze składników, konsystencji. Dziś Sebastian przebił kilkunastoletnią recepturę przyrządzania herbaty. Postępy w przygotowaniach były widoczne. Na stole gościła czysta biel, podobnego koloru talerze z ilustracjami róż, srebrne sztućce. Obok, na wózku znajdowała się srebrna zastawa z herbatą. Ostatnią rzeczą było ułożenie potraw na stole, które przygotowali Tanaka z Sebastianem. Nie miałem pojęcia, że chłopak radzi sobie w kuchni, w dodatku bardzo dobrze. Jeśli w przyszłości będę miał problemy z gotowaniem, mój nauczyciel będzie jak na wyciągnięcie ręki. Obserwowałem go zza futryny, nie czuł się spięty w obecności Tanaki. Zupełnie nie zważał na różnicę wieku, prowadził rozmowę bez zająknięcia się. Konwersacja nie była porywająca. Typowo zapoznawcze pytania, pseudożarty, żadnej pikanterii, o którą błagał mój słuch. Nie chciałem im przerywać, ale zegar wskazywał godzinę siedemnastą.

- Mogę wam pomóc? - niepewnie wyszedłem z ukrycia. Stanąłem w środku przejścia z opuszczoną, w dół głową. Zbyt wstydziłem się patrzeć na nich obydwu. Zachowuję się dziwnie, mimo że są mi to osoby znajome. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego tak postępuję.
Zabrałem się za noszenie talerzy z jedzeniem do salonu, starałem się unikać konwersacji. Wszystko musi pójść zgodnie z planem, wieczór nie może stać się tragedią. Jeśli każdy skupi się na swoich obowiązkach, nie powinny pojawić się niedogodności.

————————————————————————

Ostatecznie przygotowania nie okazały się być problematyczne. Nikt nie popadł w panikę, każdy zrobił, co do niego należało. Stół był przyrządzony należycie. Nie sądzę by ktoś skrytykował naszą ciężką pracę. Edwarda nie będzie, a raczej nie słyszałem nic o jego przybyciu. Poza tym, niedawno ciotka rozmawiała z wujem o zaliczeniach na studia. Jeśli się nie mylę, wspaniały Edward wcale nie radzi sobie, tak świetnie. Ponoć ma drobne komplikacje, lecz wolę się w to nie zagłębiać. Do przyjazdu wuja zostało niecałe trzydzieści minut, chodziłem zestresowany to w przód, to w tył.

Love me at least once! | KuroshitsujiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz