(Uwaga rozdział zawiera spoilery z Weston College!)
- Sebastian? - bicie mojego serca ponownie przyśpieszyło, a ręce zaczęły się trząść.
- Hej, skąd masz mój numer? - miałem wrażenie, że uśmiecha się wypowiadając te słowa. Spanikowany rozglądałem się po pokoju, chciałem to przemilczeć, rozłączyć się i udawać, że nic tutaj nie miało miejsca... lecz wiem, iż nie ominie mnie to. Jąkałem się... w owej chwili problematyczne było dla mnie ułożenie prostego zdania. Sebastian na pewno ma ze mnie teraz niezły ubaw. Czemu Violet nie mógł mnie uprzedzić? Nie... czemu nie zapytałem go, czy to osoba, którą mógłbym kojarzyć?... Cóż, za głupotę się płaci...
- Violet Gregory... od niego dostałem ten numer. Mówił, że jeśli pod niego zadzwonię, to znajdę pomoc. - odetchnąłem z ulgą. Aczkolwiek nadal nie mogłem uwierzyć w to co się dzieje. Nigdy bym nie przypuszczał, że zdołam odezwać się do... niego. Przecież jest ode mnie starszy, przystojniejszy i z pewnością ma już kogoś na oku. Nie miałby po co uganiać się za takim małolatem jak ja... łzy cisnęły mi się do oczu. To nienormalne... nigdy z nim nie rozmawiałem, a z góry zakładam, że będzie tylko i wyłącznie źle. Nikt nie powiedział, że nie pokocha mnie, ale też nie jest powiedziane, że nie wyśmieje. Z jednej strony powinienem się cieszyć. Nareszcie mam okazję poznać go i zobaczyć, czy jest taki idealny, jakiego zawsze go sobie wyobrażałem, czy nie?... z drugiej boję się zawodu miłosnego.
- Rozumiem... Violet był moim przyjacielem z dzieciństwa. Co prawda mniej ze sobą obecnie rozmawiamy, ale nadal mamy dobre stosunki. - tłumaczył. Wydawał się być całkiem pogodny i otwarty. Mówi o rzeczach tyczących się jego życia prywatnego zupełnie obcej osobie. Nie okłamujmy się dzisiaj dopiero nawiązaliśmy krótki kontakt... Nie spodziewałbym się, że byli przyjaciółmi. Violet, a Sebastian wydają się być inni. Nie chodzi mi o to, iż wizualnie się różnią, ale o charakter. Jeden zamknięty w sobie, skupiony na świecie najskrytszych uczuć. Drugi otwarty, beztroski. Obydwaj reprezentujący, dwie różne osobowości, interesujące...
- Ha! Niech zgadnę... potrzebujesz korepetycji z literatury? - pewnym siebie głosem powiedział zadnie twierdząco, mimo iż było pytaniem. Cholera, dokładnie takiego go sobie wyobrażałem. Pewny siebie... zaraz odpłynę...
- Tak! Dokładnie... mam nadzieję, że znajdziesz dla mnie miejsce. - zadowolony przyznałem mu rację i błagalnie dodałem ostatnie słowa, chcąc zagrać na jego uczuciach. Kiedyś byłem dobrym aktorem, mam nadzieję, że nie zmieniło się to przez lata.
- Hm... daj mi chwilkę, muszę sprawdzić w notesie od korepetycji. - słyszałem jak przewracał strony zeszytu. Sporo miał tych uczniów... obawiałem się, że zostanę na lodzie.
- Słuchaj, powiem ci, że jestem w stanie poświęcić piątek, aby ci pomóc. Mimo, że wtedy zaczynam swój odpoczynek... Pasuje ci ten termin? - powiedział zupełnie niezmartwiony. Piątek? Idealny dzień. Cały weekend i tak nie robię nic nadzwyczajnego. Aczkolwiek czuję się trochę winny, zabierając mu wolne od pracy.
- Oczywiście, a o której godzinie? - podekscytowany dopytywałem o szczegóły. Miałem ochotę krzyczeć jak nastolatki w tych amerykańskich filmach, kiedy udało im się umówić z chłopakiem.
- O której kończysz w piątek? - słyszałem jak spacerował po pokoju. Miałem wrażenie, że wygląda teraz przez okno.
- O 14:30, a ty? - zerknąłem na plan przypięty do tablicy korkowej na moim biurku. W pokoju było trochę duszno, podszedłem do okna, otworzyłem je i wychyliłem się, by zaczerpnąć świeżego powietrza. Oby Sebastian nie rozczarował się mną na korkach, teraz będę zmuszony wstawać wcześniej, żeby przygotować się do tych korepetycji. Może powinienem zadbać o swoją cerę, nie to żebym narzekał na jej stan. Twarz mam jak z porcelany, ale czasami te wory pod oczami, jeszcze się mnie przestraszy, albo... zaraz. Zachowuje się jak jakaś nieustabilizowana uczuciowo nastolatka. Powinienem się ogarnąć przychodzę do niego na korepetycje, nie na randkę. Muszę być sobą. A może jednak pomalowałbym paznokcie na czarno, i podkreślił oczy? Nie... muszę się uspokoić przychodzę tam w innym celu, jak nie będę mieć dobrej oceny z literatury, według ciotki... muszę pożegnać się z Weston College.
——————————————————————
Dowiedziałem się, że Sebastian kończy o godzinę wcześniej ode mnie. Powiedział natomiast, że nie ma problemu z czekaniem na mnie na korytarzu. Ponoć wtedy będzie mógł spokojnie odrobić lekcje. Nigdy nikt, nie był dla mnie tak miły. Nie mogę go zawieść. Dzisiaj był już czwartek, na samą myśl o piątku uśmiechałem się. Wstałem dziś przed przyjściem pana Tanaki. Przygotowałem mundurek. Przejrzałem się w lustrze, wyglądałem w porządku. O dziwo wyspałem się dziś. Szybko wziąłem prysznic, umyłem twarz, nakremowałem ją dokładnie. Ułożyłem włosy i ubrałem na siebie mundurek. Wróciłem do pokoju czekając na staruszka. Za oknem było biało. Raziło w oczy, jednak widok był godny podziwu.
- Paniczu pora wstawa... - zdziwił się widząc, że po raz pierwszy to ja czekam na niego, a nie on na mnie.
- Witaj. - siedząc na łóżku założyłem nogę na nogę. Wyraz twarzy pana Tanaki był iście komiczny. Wywołał on uśmiech na mojej twarzy. Podszedł do mnie z filiżanką herbaty, nadal trochę zszokowany. Podał mi ją na srebrnej tacy, jak to zwykle robił. Miałem dziwne wrażenie, że wszystko dziś zdaje się być lepsze. Nawet zwykła herbata smakowała lepiej niż zazwyczaj, zima za oknem wydawała się być piękniejsza. Czy właśnie tak zachowuję się ktoś zakochany? Czy cały świat staje się być lepszy, mniej zepsuty, gdy myśli się o tej jednej osobie? ,,Tylko nie wyobrażaj sobie za dużo. Nie wiesz czy twoje uczucie jest odwzajemnione." Powtarzałem, aby tylko nie zarumienić się przy staruszku.
- Widzę, że panicz Ciel ma dzisiaj dobry dzień. - ocenił po paru minutach spędzenia czasu ze mną. Lecz miał rację, obudziłem się i postarałem się uwierzyć, że może ten tydzień nie będzie taki zły.
- Nie myli się pan, panie Tanaka. - uśmiechnąłem się przyjaźnie.
——————————————————————
Poranek nie był najgorszy, nawet Francis miała dzisiaj dobry humor co rzadko się zdarza. Kiedy powiedziałem jej o korepetycjach, widziałem, że była zadowolona. Co prawda próbowała powstrzymywać się od uśmiechu, lecz w ostateczności dostrzegłem jak kąciki jej ust wyginają się w przyjazny uśmiech. Wszedłem do szkoły ponownie jako pierwszy. Jednak tym razem, czekał na mnie ktoś kogo bym się nie spodziewał. Violet Gregory.
- Ciel, witaj. - pomachał ręką, rzucając na twarz miły dla oczu uśmiech. Nigdy bym się nie spodziewał, że jakikolwiek licealista interesowałby się zwyczajnym gimnazjalistą w dodatku z kompleksami.
- Violet, co cię tu sprowadza? - zdziwiłem się jego obecnością. Miałem wrażenie, że wczorajsza rozmowa moja z nim była jednorazowa. Wydawało mi się, że na drugi dzień zapomni o takim małolacie z gimnazjum.
- Cóż, chciałem ci zaproponować wstąpienie do mojej grupy teatralnej. Żeby cię do tego przekonać dodam, że opiekę nad nami pełni profesor Whiteless. Bardzo pozytywnie patrzy na uczniów angażujących się w szkolny teatr. Powiedziałbym nawet, że daje im z lekka fory na zajęciach. - ostatnie zdanie wypowiedział szeptem w obawie, że ktoś nas usłyszy. Jego propozycja brzmi naprawdę ciekawie, tylko jest jeden problem... nigdy nie występowałem publicznie. Zazwyczaj grywałem wtedy, gdy było mi to na rękę. W chwilach, gdy jeszcze rodzice żyli pozwalałem sobie ich wykorzystywać grając na ich uczuciach, albo nawet teraz, kiedy Elizabeth męczy mnie abym pobawił się w dziecinne przyjęcia herbaciane, udaję zawroty głowy i mdłości, co zawsze skutkuje pozytywnie dla mnie. Ona wierzy, a ja idę do pokoju i czytam ulubione mangi.
- Brzmi ciekawie, tylko problem polega na tym, że nigdy nie występowałem publicznie. Raczej robiłem to dla czystej przyjemności. - tłumaczyłem. Zapadła cisza. Violet zaczął rozmyślać. Stał w miejscu trzymając się za podbródek.
- Hm, myślę że powinieneś przyjść i dać szansę swoim umiejętnościom aktorskim. Wiem, że może to cię nie pocieszy, ale będziesz jedynym gimnazjalistą w naszej, dużej rodzinie. To może być odrobinę przytłaczające, ale niestety ludzie w twoim wieku jeszcze nie dojrzeli do teatru i sztuki. Zazwyczaj obracają to wszystko w żart adekwatny do ich poziomu mentalnego. Natomiast ty wydajesz się być dojrzalszy jak na swój wiek. W dodatku jesteś ambitny. Cenię sobie takich ludzi. - zrobiło mi się bardzo miło na sercu. Pierwszy raz usłyszałem od kogoś tyle pozytywów skierowanych w moją stronę. Poczułem się ważny, lepszy niż zwykle. Zauważony.
- Mógłbym spróbować, kiedy odbywają się te zajęcia? - błagałem w duchu, aby był to mój wolny dzień od jakichkolwiek kółek szkolnych.
- Zajęcia odbywają się dzisiaj. W każdy czwartek o piętnastej. Przeważnie trwają do siedemnastej, góra wpół do szóstej. - na szczęście, czwartki mam wolne. Na dodatek zapunktuje tym u Whiteless, same korzyści.
- Z chęcią przyjdę. - oświadczyłem. Uszczęśliwiłem go tym niezmiernie.
- Świetnie! Zatem zapraszam cię do mojego dormitorium na piętnastą. - pożegnał się ze mną i udał na zajęcia. Ach, no tak zupełnie zapomniałem, że Weston College posiada dormitoria, które mogą zamieszkiwać uczniowie. Jeśli żyją w miejscach oddalonych od szkoły i dojazd jest dla nich problematyczny oraz jeśli pragną uwolnić się od opiekunów prawnych, jak najbardziej mogą wprowadzić się do dormitorium, gdzie będą dzielić pokoje z pozostałymi uczniami Weston College. Zazwyczaj są to pokoje od dwóch osób do góra pięciu. Jeśli uczeń jest niepełnoletni rodzice decydują o tym, czy powinien iść do dormitorium czy też nie. Jeśli uczeń jest dorosły sam jest zdolny podjąć decyzję o przeprowadzce do dormitorium. Dodatkowo, jeśli uczeń osiąga bardzo dobre wyniki w nauce, szkoła jest w stanie utrzymywać go, dając mu pieniądze na wyżywienie i edukację. Dormitoriów istnieje kilka, każde jest dostosowane do danego profilu. Każde z nich posiada symbol rozpoznawczy i charakterystyczne mundurki, aby można było odróżnić od siebie uczniów. Oraz aby uniknąć dezerterów, niechcianych gości. Dormitoria są przeznaczone dla uczniów liceum, gdyż został tam stworzony podział na profile, których niestety nie posiada gimnazjum Weston College. Wracając do dormitoriów... każde z nich posiada przedstawiciela czyli prefekta - uczeń trzeciej klasy, wybierany przez nauczycieli jak i prefektów odchodzących już z placówki. Pełni on rolę opiekuna. Za rok prawdopodobnie Violet obejmie pałeczkę od obecnego prefekta i stanie się opiekunem. Istnieją tylko cztery dormitoria. Jeśli pójdę do liceum, będę błagał ciotkę o pozwolenie na zamieszkanie w dormitorium. Muszę się od nich uwolnić i to jak najszybciej!
——————————————————————
Lekcje minęły szybko. Nawet nie było najgorzej, nie licząc mojej irytacji spowodowanej ogromną niechęcią do klasowego kolegi. Alois Trancy... blondyn o niebieskich jak kryształ oczach, poszukujący atencji. Obiekt westchnień dziewczyn z mojej klasy, jak i z klas równoległych. Zachwycająca się nim, bo nimi przypomina aniołka i takie głupotki. Ach, do tego chwali się tym, że był molestowany przez stryja. Co wywołuje u ludzi ogromne współczucie. Do tego przez to jest uważany za godnego podziwu, odważnego, silnego i wrażliwego chłopaka. Gardzę nim... jeszcze dzisiaj zaczął się do mnie przymilać, nie wiem czemu, ale bardzo lubi kiedy zawracam na niego uwagę. Jednak, gdy nie okazuję mu atencji płacze i skarży się, że nie mam serca, przez co nie jestem zbytnio lubiany w klasie... Byłem w drodze do dormitorium, nagle poczułem jak ktoś złapał mnie za ramię był to Violet.
- Hejka, widzę że jednak się nie rozmyśliłeś i zostajesz z nami. - uśmiechał się. Naprawdę wydawał się być w porządku.
- Obiecałem, zawsze dotrzymuję obietnicy. - odwzajemniłem uśmiech.
- Cieszę się, zatem zaraz przedstawię cię grupie. Przy okazji poznasz mojego chłopaka, wolę powiedzieć ci to na wstępie... jest dość uszczypliwy z początku i sarkastyczny, więc nie przejmuj się obelgą z jego strony, on zawsze testuje nowych. Ale po dłuższej rozmowie z nim zobaczysz, że jest naprawdę w porządku. - przełknąłem nerwowo ślinę. Przez kilka minut Violet dodawał mi otuchy i uspokajał mnie, powiedział, że w pełni mogę mu zaufać i zwracać się do niego z każdym problemem.
- Gotowy? - pokiwałem akceptująco głową. Otworzył drzwi. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to chłopak o kruczoczarnych włosach...Hejka, hejka!❤️
Przepraszam za opóźnienie z tym rozdziałem, ale staram się wypoczywać teraz jak tylko mogę, bo nie jest ze mną najlepiej :// życzę wam miłego wieczoru, gdyż dodaje ten rozdział o prawie 22 :3
CZYTASZ
Love me at least once! | Kuroshitsuji
Teen FictionNawet nie wiecie, jak trudno jest mi znieść ciągłą presję, jaką wywiera na mnie ciotka, pragnąca idealnego dziecka. A na domiar złego moi rodzice nie żyją, opiekę prawną przejęli nade mną najbardziej pokręceni krewni, oczekujący iż poślubię własną k...