6

5.5K 145 9
                                    

Daphne
Poranek nadszedł, jak zwykle ultraszybko. Nawet nie wiem, kiedy minęła mi noc. I jak zawsze to samo. Wstajemy, jemy, coś robimy i idziemy spać. To życie tu zaczyna mnie nudzić. Tęsknię za moją rodziną, za moją najlepszą przyjaciółką Coco, za Nico. Chciałabym go przytulić. Chociaż sama nie wiem, czy to po prostu nie wyrzuty sumienia, bo jestem tak blisko z Dylanem. Lubię przytulać Dylana. Ale to chyba nic złego. Jest moim kolegą.
Wyszłam z naszego szałasu ubrana w dresowe czarne spodenki i czarną koszulę z podwiniętymi rękawami. Miałam ją zawiązaną nad pasem spodenek i rozpiętą. Spod koszuli wystawał mi morelowy kostium kąpielowy.
- Dobrze, że wstałaś. - Dylan był już ubrany i wkładał przeróżne rzeczy na naszą łódkę. - Wypływamy.
- Ale dokąd? - zapytałam. Blondyn nadal się uśmiechał.
- Zobaczysz. Na pewno nie pożałujesz. - odparł. Wyciągnął dłoń w moją stronę i powiedział. - Wskakuj.
Tak, jak poprosił, tak zrobiłam. Nie pożałuję.

- O Boże. - szepnęłam, patrząc na wodospad, nad który zabrał mnie Dylan. Tu było niesamowicie. Nie tylko pięknie. To zbyt słabe określenie. Odwróciłam się przodem do niego, gdyż stał tuż za moimi plecami. - Dziękuję, Dylanie.
Powiedziałam cicho i stając na palcach, objęłam go wokół szyi. Dylan był zadowolony, ale nie o to tu chodziło. Od dawna się tak nie czułam. Nico nigdy nie zrobił dla mnie czegoś takiego. Leciutko musnęłam kość szczęki Dylana, a on zadrżał. Ale się nie odsunął. Jednak nie zamierzałam robić niczego więcej.

- Podoba Ci się tutaj? - zapytał, kiedy siedzieliśmy i jedliśmy, jak zwykle ryby. Otaczała nas przepiękna przyroda. Mieliśmy dobre relacje. I nawet dobre, znośne jedzenie. Inni nie mieli go wcale.
- Tak, przepiękne miejsce. - powiedziałam. - Nie wiem, dlaczego tak jest, ale nieustannie porównuję to z Tobą, do tego, co robię z Nico. I to chyba nie jest prawdziwa miłość. Ja chyba nie kocham Nico, a on nie kocha mnie.
- Każdy z nas jest inny, Daph. Może zwróć Nicholasowi uwagę na to, że chcesz czegoś innego.
- Może i tak powinnam zrobić. - wzruszyłam ramionami, ale w głębi serca wiedziałam, że nigdy nie powiem mu, co mi nie pasuje. Bardzo chciałabym wrócić już do domu i mieć to wszystko za sobą. Pójść z moimi przyjaciółkami na imprezę i nie przejmować się niczym.

Pooglądaliśmy wodospad, a później początkowy zachód słońca i niestety wracaliśmy na naszą wyspę. Mieliśmy jednak kawałek, a zaczynało się już ściemniać. Nie jestem zbyt odważną osobą i raczej wolałabym być już na wyspie, a nie dopiero na wodzie. Owszem, jestem z Dylanem i czuję się bezpiecznie, ale nigdy przecież niewiadomo, co los przyniesie.
- Dylan, troszkę się obawiam. - westchnęłam, pocierając ramiona. Robiło się już chłodno.
- Czego? - zapytał, podając mi jednocześnie swoją bluzę. Kolejny plus dla niego.
- Że coś się stanie. Robi się już ciemno.
- Co najwyżej mogę Cię utopić. Nikogo i niczego tu nie ma, poza nami. Bądź spokojna. - odparł, uśmiechając się. - Przecież potrafisz pływać.

Kiedy dotarliśmy na wyspę, było już absolutnie ciemno. Wiem, że Dylan był obok, ale strasznie się bałam. Odkąd pamiętam boję się ciemności, jest to dla mnie przerażające.
- Dylan. - powiedziałam cicho, szukając go po omacku.
- Jestem tu. - odparł spokojnie, ujmując moją dłoń. Odetchnęłam z radością. Dylan w ciągu tych paru tygodni stał się dla mnie niesamowicie ważny. I nasza relacja jest taka sama, jak to, co robimy teraz po ciemku. Żyliśmy w ciągłych kłótniach i byliśmy zaślepieni własnym "ja", a teraz odnaleźliśmy siebie i trzymamy blisko i mocno. - Chodź, wezmę Cię na ręce. Jutro posprzątamy za to wspólnie rzeczy z łodzi.
- Nie sądziłam, że kiedykolwiek to powiem, ale jesteś cudownym przyjacielem. - szepnęłam, owijając się wokół jego ciała, jak mała panda.
- Dzięki, Daph. Ty też jesteś niezłą laską. - zaśmiał się, klepiąc mnie w tyłek. Nie mam pojęcia dlaczego, ale czułam się bardzo swobodnie przy nim. Jedyne ograniczenie między nami, to Nico. Ale po powrocie do domu, który mam nadzieję nastąpi niebawem, chcę, aby nasza relacja dalej była tak bardzo w porządku. Dylan położył nas w szałasie i przykrył szczelnie kołdrą, kiedy znaleźliśmy się już w śpiworach. - Może jutro popływamy? Jesteśmy tu już tak długo, z moich obliczeń wynika, że jakoś na dniach wracamy do domu.
- Nie mogę się doczekać. - wysapałam, dmuchając we włosy, które opadły mi na twarz. Dylan lekko się zaśmiał i zgarnął je jednym ruchem ręki.
- Nie wiem, czy to nie głupie, ale dziwnie będzie mi teraz spać bez małej, denerwującej blondynki obok.
Przewróciłam teatralnie oczyma na jego słowa. Ale mnie też będzie brakowało jego obok. Tyle, że on jest singlem, a ja jestem w związku i nie mogę powiedzieć czegoś takiego. Jestem chyba w jakiś sposób zauroczona osobą Dylana, co jest dopiero naprawdę żałosne. Po tym wszystkim dojrzałam w nim odrobinę serca i dobroci.
- Czy po powrocie będziemy nadal przyjaciółmi? - spojrzałam na niego wyczekująco.
- Oczywiście. - blondyn nadal bawił się moimi włosami. Wkrótce potem pochylił się nade mną i oddech uwiązł mi w gardle. Na szczęście, albo i nie, pocałował mnie tylko w czoło. - Czas spać, Daphne. Na pewno jesteś już zmęczona dzisiejszym dniem.
I owszem, byłam zmęczona. Nawet bardzo. Wiele dziś zrobiliśmy, ale Dylan cały czas nie dawał spokoju mojej głowie. To raczej niemożliwe, abym czuła do niego coś więcej, niż przyjaźń. A jeśli już, to jest to tylko zauroczenie. Bardzo delikatne. I niewielkie, które szybko pokonam. Potrzebuję powrotu do domu, do Coco, aby z nią porozmawiać. Do Nico, żeby móc się upewnić, że to, co jest między nami, jest nadal. Dylan cichutko posapywał już od jakiegoś czasu. Chyba zupełnie nieświadomie objął moje ciało ręką. Mimowolnie wtuliłam się w niego, na tyle, na ile pozwalały mi śpiwory. Dlaczego muszę być w związku? Chciałabym zobaczyć, jak to wszystko między nami się rozwinie, jak to się potoczy. Ale nie mogę. Bo jest Nico i ja z nim. I nasza wspólna przyszłość. Na jego wymarzonych studiach...

Wróg Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz