Rozdział 23, część II

827 33 3
                                    

Dylan
Moje serce pękło. Rozbryzło się na miliony malutkich kawałków, kiedy widziałem, jak Daphne upada. Słyszałem tylko kilka strzałów, które przyjęło jej ciało. Upadła, jak nieżywa. Nie wiedziałem, co robić. Byłem tak daleko od niej. Tyle tysięcy kilometrów. Jak miałem jej pomóc? JAK? Nie widziałem sprawcy. Był zamaskowany. Na pewno był to mężczyzna. Wnioskuję tak po postawie. Jestem pewien, że był to ten cholerny Nicholas, bo kto inny zrobiłby jej krzywdę? Daphne nie miała wrogów. Natychmiast wziąłem telefon w dłonie i zadzwoniłem do naszego prywatnego lekarza w Wielkiej Brytanii, aby przysłał ambulans do Daphne. Przecież liczyła się każda sekunda. Chciałem krzyczeć, płakać, chciałem być tam obok niej. Z resztą, kurwa, gdybym był, nigdy bym do tego nie dopuścił, by stała jej się krzywda. Jeśli Daphne to przeżyje... Boże, o czym ja mówię... Ona musi to przeżyć! Już nigdy nie pozostawię jej samej, nigdy. Jasna cholera. Natychmiast zacząłem pakować swoje rzeczy. Muszę wrócić do Wielkiej Brytanii. I to w trybie natychmiastowym.

10 godzin później byłem w samolocie. Nie udało mi się znaleźć wcześniejszego lotu. Daphne była operowana. Byłem w ciągłym kontakcie z naszą prywatną opieką medyczną. Rodzice Daphne, Miley, Zayn, Kylie, Morgan i Ava byli również w samolocie z Ameryki. Martwiłem się o Oskara. Zabrała go instytucja do opieki nad zwierzętami. Biedny nie wiedział, co się dzieje. Znowu po tylu latach trafił do klatki. Chciałem wyć z niemocy. Nie mogę stracić Daphne. Nie mogę. Teraz kiedy wszystko już się układało, kiedy mieliśmy być tylko rok oddzielnie, a potem budować dom naszych marzeń, wziąć ślub i mieć dzieci, tak się sypie. Jestem w rozsypce. Bóg chce zabrać mi kobietę, za którą szaleję. Tracę bez niej zmysły.

Dowlokłem się do szpitala tak, jak dotarłem na lotnisko. Nie jechałem nawet do mieszkania. Chcę dowiedzieć się, co z Daphne, a później jechać odebrać Oskarka z tego strasznego miejsca. Nie mogę pozwolić na jego stres. Moja ukochana wiele walczyła o to, by Oskar przestał być zamkniętym w sobie psem, bojącym się dosłownie wszystkiego. Akurat z sali operacyjnej wyszedł lekarz.
- Przepraszam, co z Daphne? Czy operacja dobiegła już końca? - liczyłem na dobre słowa z jego strony.
- Kim Pan jest? - zapytał doktor.
- Jestem narzeczonym Daphne. Chcę wiedzieć, czy wszystko będzie dobrze.
- Ta noc będzie decydująca. - westchnął. - Było bardzo ciężko. Jedna kula rozerwała aortę. Krwotok był ogromny. To jest prawdziwa walka o życie. Nawet, gdy dojdzie do siebie, a rekonwalescencja może trwać miesiącami, nie będzie mogła się przemęczać, narażać na stres. Najlepiej, aby nie pracowała. Nie chcę wybiegać tak daleko w przyszłość, ponieważ nie wiem, jak jej organizm będzie walczył.
- Kiedy będę mógł ją zobaczyć? - zapytałem. Byłem zdruzgotany. Zabiję Nico, a jeśli coś pójdzie nie tak z Daphne, zabiję też siebie, bo nie potrafię już bez niej żyć.
- Za jakieś 20 minut. Operacja dobiegła już końca, ale musi zostać podłączona do respiratora oraz innych maszyn, które przez pierwsze dni pomogą jej funkcjonować. - oznajmił. - Oczywiście, muszę zaznaczyć też tę przykrą kwestię, ale Pana narzeczona straciła dziecko.
Zmarszczyłem brwi. Dziecko? Jakie dziecko?
- Czyli nie wiedzieli Państwo nic o ciąży? - zadał ponownie pytanie. Kurwa, nie mieści mi się to wszystko w głowie.
- O-o ciąży? - wyjąkałem. - N-nic.
- Było jeszcze bardzo wcześnie. To był jakiś maksymalnie 10 tydzień, ale nie jestem ginekologiem. Bardzo mi przykro. Musi się Pan uzbroić teraz w cierpliwość.
Jezu, Daphne była w ciąży... Wszystko mogłoby obrać inny bieg, gdybym tylko nigdzie nie wyjechał. Byłbym ojcem, a ona byłaby wspaniałą matką. Odgarnąłem włosy z czoła i oczekiwałem na moment, w którym będę mógł ją ujrzeć.

Płakałem. Trzymałem jej dłoń przy swoich ustach i płakałem. Wyglądała, jak wrak człowieka. Oddychały za nią aparaty. Miała podłączone przeróżne kroplówki. Nie jestem w stanie wybaczyć sobie tego, że ją zostawiłem. Że pozwoliłem by ją skrzywdzono. Że straciliśmy nasze wspólne dziecko. Kocham Daphne i wiem, że oboje stanęlibyśmy na wysokości zadania. Jak mogłem być tak głupi i po słowach Nicholasa zostawić ją tutaj samą? Pluję sobie w twarz. Wewnętrznie błagałem Daphne, by się obudziła i Boga, by pozwolił jej wyjść z tego stanu, w którym jest teraz. Wiem, że jest silna i że w końcu do mnie wróci.
- Dylan. - głos mamy Daphne przywrócił mnie do rzeczywistości. - Właśnie dotarliśmy. Powiesz nam, co i jak?
Ucałowałem dłoń mojej ukochanej i poprawiłem jej kołdrę, a następnie wyszedłem do wszystkich na korytarz. Czułem się, jak zbity pies, jak najgorszy dupek we wszechświecie. Przywitałem się ze wszystkimi dosyć ogólnie. Zaproponowałem, aby zostali w naszym mieszkaniu, jak tylko policja skończy robić oględziny, zbierać ślady, a później ktoś to wysprząta.
- Operacja skończyła się kilka godzin temu. Ta noc będzie decydującą. - przeczesałem palcami włosy, przełknąłem głośno ślinę. - Była postrzelona w kilku miejscach, ale najpoważniejsze było to, które rozerwało jej aortę. Także nawet jeśli z tego wyjdzie, do końca życia będzie musiała się oszczędzać, nie będzie mogła żyć w stresie. Najlepiej, aby nie pracowała.
- Na pewno z tego wyjdzie. Daphne jest bardzo silna. - powiedział jej ojciec.
- Jest jeszcze jedna sprawa. - sam nie wiedziałem, czy informować wszystkich o tym, że moja narzeczona była w ciąży. Ale co jeśli powie im to lekarz? - Daphne była w ciąży. Nie wiedzieliśmy nic o tym. Lekarz mówił, że maksymalnie był to 10 tydzień. Kurwa, nie wybaczę sobie tego, że tracę ich oboje, że wyjechałem.
Szlochałem, bo nie mogłem. Byłem bezsilny. Chciałem żeby się do mnie przytuliła, żeby powiedziała, że mnie kocha, żeby ugotowała mi ramen, a nawet żeby się na mnie zezłościła. Żeby tylko była obok i żebyśmy prowadzili nasze normalne, spokojne życie.
- Dylan, wszystko będzie dobrze, stary, zobaczysz, że za kilka dni Daphne się obudzi, a za parę miesięcy będziemy się jeszcze śmiać z tego stresu. Wiem, że to trudne, ale będziecie mieli jeszcze wiele dzieci, całą gromadkę. Teraz najważniejsze, żeby ona się wybudziła. - Zayn usiadł obok mnie i poklepał mnie po plecach. - Jesteśmy tu z Tobą i będziemy tak długo, jak będziesz nas potrzebował, okej?
- Tak, dzięki. - otarłem łzy. - Muszę jechać po Oskara, zabrało go jakieś schronisko, czy coś na wzór schroniska. I poszukać kogoś, kto posprząta ten bajzel w mieszkaniu.
- Rozmawiałeś z policją? - spytała mama Daphne. Była roztrzęsiona.
- Nie, jeszcze nie. Wszystko widziałem. Rozmawialiśmy na Skype. Mówiła mi, że ktoś kilkakrotnie pukał do drzwi, ale się nie pokazywał. Poprosiłem, żeby odwróciła laptop w stronę drzwi, jak będzie otwierać. To był mężczyzna. W masce. Widziałem, jak do niej strzela wielokrotnie, a potem ona upada. Jej krew była wszędzie. Myślałem, że umrę widząc to, co się dzieje. Nie wybaczę sobie, że ją zostawiłem. - chodziłem w tą i z powrotem. - Nico mówił, że karma do mnie wróci, ale nie sądziłem, że zrobi coś tak potwornego.
- Coco mówiła mi, że Nico wyjechał służbowo z kraju. - Miley natychmiast sobie przypomniała. - Ale nie powiedział jej gdzie. Mówiła, że dziwnie się zachowywał.
- Jadę do mieszkania, muszę porozmawiać z Policją. Muszą złapać tego skurwysyna. Inaczej sam go zabiję.

Wróg Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz