14

4.6K 114 1
                                    

Daphne
Następnego dnia wstałam bardzo wcześnie. Nie wiem, kiedy zasnęłam i nie wiem, kiedy Dylan sobie poszedł. W każdym bądź razie jestem naprawdę wyspana i chyba powinnam spędzać z nim więcej czasu, jeśli później czuję się tak dobrze.

Dziś miałam bardzo mało zajęć, dlatego spędziłam w szkole może dwie, czy trzy godziny. Czasem opłaca się utknąć w niej na dłużej, żeby później skończyć szybko. Całą naszą nową ekipą szliśmy do bistro niedaleko szkoły. Była Miley, była Megan, był Dylan, Morgan i Zayn. I Kylie i Ava, czyli ich dziewczyny. Znałam je tylko trochę. Ale wydawały się być okej. My dziewczyny usiadłyśmy razem i faceci usiedli razem.
- Dylan dużo dziś mówił o Tobie chłopakom. - Kylie zaśmiała się, lekko odgarniając swoje długie, różowe włosy. Megan zapiszczała radośnie. - Nie o Tobie, Meg. O Daphne.
Skrzywiłam się na te słowa. Co niby miał o mnie mówić? Przecież spotyka się z Megan.
- Nie rozumiem. - powiedziałam, patrząc na Kylie.
- Ja też nie. - Megan głośno westchnęła. Ten dzień nie będzie należał do jej najlepszych.
- Nie chcę tego rozgadywać, bo później, jak będą rozmawiać o tych swoich męskich rzeczach, nie pozwolą mi podsłuchiwać. - Kylie popatrzyła na mnie. - Podobasz mu się.
- Co? To niemożliwe. - zachichotałam, biorąc od kelnera menu. Kiedy otworzyłam kartę, wypadła z niej mała, kolorowa karteczka z jego imieniem i numerem telefonu. - Plus właśnie kelner zaczyna ze mną flirtować.
- Daphne, czyli nie podoba Ci się Dylan? - Megan popatrzyła na mnie. Pokręciłam głową. Oczywiście, że Dylan mi się podoba. Jest przystojny. Ale to nie jest nic takiego, czego nie mogłabym przeżyć. Dlatego wolę skłamać, aby była szczęśliwa.
- Daphne, może wyjdziesz ze mną i Kylie na imprezę w sobotę? Bawimy się w totalnie damskim gronie. Mam już dość Morgana i jego opowieści o koszykówce, czy treningach.
- Jasne. - wzruszyłam ramionami. Potrzebuję wyjść z domu, chociaż w weekend. Po zjedzonym obiedzie, każdy poszedł w swoją stronę. Dylan i Megan razem. Zayn, Morgan, Kylie i Ava razem. I ja i Miley również razem. Zamierzałam zaprosić ją do siebie.

- Wiedziałam, że Dylan lubi Cię bardziej, niż myślimy. - Miley upadła na moje łóżko. - To takie urocze.
- Sama nie wiem. Bardzo go lubię. I czuję coś takiego dziwnego w sobie, w środku. Nie mam pojęcia, co to takiego.
- Motyle w brzuchu. - Miley zaśmiała się głośno. Jeśli to naprawdę motyle, to chyba nigdy nie czułam tego przy Nico.
- Nie chcę skrzywdzić tym wszystkim Megan. Jest naszą przyjaciółką. - westchnęłam. - Może chcesz zostać na noc?
- Chciałabym. - odpowiedziała. - Ale muszę niedługo wracać do domu. Jutro jest święto dziękczynienia. Muszę pomóc mamie w zakupach i gotowaniu.
- Chciałabym wiedzieć, co my robimy w tym roku. Rodzice są nieprzewidywalni. - przewróciłam teatralnie oczyma. - Po tym pobycie na wyspie, chcę zdecydowanie zostać w domu. Spędzić dzień w piżamach. Razem z rodzicami. Żebyśmy zjedli indyka i po prostu pobyli ze sobą chociaż przez moment. Moglibyśmy pooglądać telewizję, albo coś w tym rodzaju.
- My zawsze spędzamy to oficjalnie. Przyjeżdża babcia i dziadek i cała rodzina. To okropnie męczące. - Miley grzebała w telefonie i jednocześnie opowiadała coroczną historię ich święta. Naprawdę musiała być tym znudzona.
- Chyba wolałabym co roku robić to samo, niż albo być sama ze sobą, albo z rodzicami w domu, albo u dziadków sama, albo gdzieś za granicą. Często bywamy u Dylana, albo on u nas. Chociaż od kiedy zmarł jego tata, nie jest już tak samo.
- To było naprawdę przykre. Bardzo mu współczuję. John jest chyba okej dla nich?
- Tak, Dylan go lubi. - wzruszyłam ramionami i położyłam się obok przyjaciółki.

- Mamo. - po tym, jak odprowadziłam Miley na autobus, wróciłam do domu z zamiarem zapytania mamy o jutrzejsze święto. - Co Ty robisz?
- Przygotowuję jedzenie na jutro. - odparła z uśmiechem. - Nie cieszysz się?
- Oczywiście, że tak. Marzyłam o tym. - klasnęłam radośnie w dłonie.
- Zaprosiłam Denise i Johna. No i Dylana. Ale to chyba nie jest już problemem, prawda? - popatrzyła na mnie. - Dylan spędza u nas ostatnio dosyć sporo czasu. Czy jest coś na rzeczy?
- Nie, mamo. - byłam zdegustowana. - Lubię go. Jest miły.
- On też Cię lubi. Wczoraj wyszedł bardzo późno. - odparła. - Myślę, że mu się podobasz.
- Mamo! - jęknęłam, wstając od stołu. - Wracam do siebie.

Dylan
- Czyli lubisz ją? - Megan popatrzyła na mnie, kiedy staliśmy przed jej blokiem. Opowiedziałem jej o wszystkich swoich uczuciach. Chciałem być z nią szczery.
- Tak. Mówię Ci to, żebyś później nie cierpiała. - odpowiedziałem, a ona pokiwała głową.
- Bardzo mi się podobasz, Dylan. Bardzo, bardzo. - uśmiechnęła się. - Ale rozumiem, że Tobie podoba się Daphne. Będziecie do siebie pasować.
- Niczego nie planuję. Chcę zobaczyć, jak to będzie. - przytuliłem ją do siebie. Ale tylko i wyłącznie w geście podziękowania.
- Będę już uciekała do siebie. Chyba muszę odpocząć. - Meg była wyraźnie zraniona, ale nie mogłem nic na to poradzić. Od samego początku mówiłem jej 'nie'. Traktowałem ją jak swoją przyjaciółkę. Tylko i aż.
Dziś dam Daphne spokój. Ale jutro ją zobaczę. Jej mama zaprosiła nas na piżamowe święto dziękczynienia. Moja mama mówiła, że to od zawsze było marzenie Daph. I teraz, po tym całym rozstaniu z Nico, chcą pozwolić jej na całkowite bycie sobą. Jutro zamierzam też zaprosić Daphne na bal, który odbędzie się w przyszłym tygodniu. Jutro zapowiada się niesamowicie dobrze.

Wróg Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz