10

5K 121 3
                                    

Dylan
- Co jest? - spojrzałem podejrzliwie na Nico. Siedzieliśmy w moim samochodzie. Uporczywie nalegał na spotkanie, chociaż nie miałem na to najmniejszej ochoty.
- Zerwałem z Daphne. To znaczy, powiedziałem jej, że to przerwa, ale nie mam w planach do niej wracać kiedykolwiek. - zaśmiał się. Muszę znaleźć Daphne. Tylko to miałem w głowie. - Ona jest taka nudna, wiesz?
- Nie jest. - powiedziałem, patrząc się przed siebie. Oparłem rękę na kierownicy, słuchając dalej jego rewelacji.
- Ta, już tak nie udawaj, że ją lubisz. Dylan, jesteś ze mną. Nie musisz kłamać, że ta wyspa coś dała.
- Nie kłamię. Lubię Daphne. - odparłem, zerkając na człowieka, którego jeszcze do niedawna nazywałem przyjacielem.
- Odkąd wylecieliście, zacząłem spotykać się z Coco. Sypiam z nią. Pokazała mi świat, jakiego nie znałem przy Daphne. Wciągałem kilka razy, dużo piłem, uwielbiam takie życie.

Muszę znaleźć Daphne.

- Wysiadaj, Nico. Nie chcę Cię więcej widzieć. - powiedziałem na tyle spokojnie, na ile mogłem. Kiedyś był moim kumplem, więc chcę mieć do niego resztki szacunku. Znaleźć Daph, to jedno, co chodzi mi po głowie. Jak ona musi się teraz czuć, nie chcę sobie nawet tego wyobrażać.

1 połączenie, 2, 3, 100. Daph nie odebrała ani razu, a po 100 wyłączyła totalnie telefon. Przymknąłem oczy i usiadłem na schodach swojego domu aby mieć dobry widok na to, czy wraca do siebie.

Około 21 ujrzałem małą, zgarbioną sylwetkę, zawiniętą w wielgachny sweter.
- Daph. - zawołałem, aby mi przypadkiem nie uciekła. Odwróciła się i spojrzała zdezorientowana na mnie.
- Co się stało? Dzwoniłeś do mnie. Coś nie tak? - spytała cicho. Natychmiast wziąłem ją w ramiona i mocno do siebie przytuliłem, a ona się rozpłakała.
- Jest okej. - wsunąłem dłoń w jej miękkie włosy i ucałowałem jej czoło.
- Nicholas mnie zostawił. Powiedział, że jestem nudna. Zaczęło się od braku makijażu... - westchnęła, cicho szlochając. - Poświęciłam mu 7 lat życia, a on potraktował mnie, jak gówno.
Westchnąłem, nie wiedząc, co mogę jej powiedzieć. Nigdy nie byłem najlepszy w pocieszaniu.
- Idę do domu. Jestem zmęczona. Mam zbyt wiele atrakcji na dziś.
- Może chcesz żebym Ci potowarzyszył do momentu, aż zaśniesz? - zaoferowałem, bo tyle mogłem dla niej zrobić.
- A może mógłbyś zostać ze mną na noc? - zapytała tak cicho, że ledwo słyszalnie. Pokiwałem zdecydowanie głową. Tutaj nie ma się nawet nad czym zastanawiać.

- Cześć, Dylan. Miło Cię u nas widzieć. - odezwał się tata Daph. Pokiwałem głową w geście powitania.
- Dylan zostanie u nas na noc, okej?
- Czy coś się stało, skarbie? - mama dziewczyny popatrzyła na nią z troską. W takim razie czuję się totalnie, jak jej matka.
- Tak, ale nie chcę o tym rozmawiać. Po prostu niech Dylan mi dziś potowarzyszy. - po tej krótkiej wymianie zdań poszliśmy do jej pokoju.

Wykąpani leżeliśmy na wielkim łóżku Daphne. Pamiętam, że rzadko tu bywałem. Chyba wtedy, kiedy jej pokój był jeszcze naprawdę mocno dziecięcy. Teraz wszystko wygląda tu zupełnie inaczej. Ale elegancko, z klasą. Nie mam się z resztą czemu dziwić, skoro mama Daph jest architektem.
- Dzięki, że ze mną zostałeś. - blondynka przerwała moje rozmyślania na temat jej pokoju.
- Nie ma sprawy. Spędziłem jedną noc osobno i trochę tęskniłem za tym, że nie śpimy już razem w szałasie. - zaśmiałem się, wciągając ją na swoją klatkę piersiową. Chciałem, żeby było jej wygodnie.
- Wiesz, zamierzam teraz zacząć korzystać z życia. - zaczęła mówić. - Chcę chodzić na imprezy, umawiać się z chłopakami, dobrze przygotować się na studia i zdać egzaminy. A na koniec uciec stąd, jak najdalej się da. Myślałam o uczelni w Londynie, albo w Paryżu.
- Naprawdę chcesz robić to wszystko przez takiego dupka, jakim jest Nico? - przeczesałem palcami jej włosy.
- Chcę zacząć żyć po swojemu. - zaśmiała się. Naprawdę ją lubię. Kurwa. - Chcę mu pokazać, że daję sobie radę.
- Moim zdaniem najlepiej jest się nie zadręczać udowadnianiem mu czegokolwiek. Im mniej będzie wiedział, tym lepiej. - wzruszyłem ramionami, spoglądając na jej twarz. Wiem, że intensywnie nad tym myśli.
- Może i racja. Może bardziej go to zaboli.
- Jednak go kochasz, co? - spytałem. I nie wiem dlaczego, ale w głębi ducha oczekiwałem tego, że zaprzeczy.
- Sama nie wiem. To takie dziwne, kiedy porzuca Cię ktoś, z kim spędziłeś prawie pół życia. - westchnęła. Ale zaraz kontynuowała dalej. - Po prostu zawsze wydawało mi się, że Nicholas to ten właściwy, ten idealny, z którym spędzę całą przyszłość.
- Rozumiem. Chyba nigdy nie byłem w tak intensywnym związku, ale myślę, że wiem, o co chodzi. Parę razy byłem zabujany. - oboje się zaśmialiśmy. I później jeszcze przez długi czas wspominaliśmy moje okropne wybory z przeszłości. Daphne jest świetną kompanką do rozmowy. Potrafi być uniwersalna i to mi się w niej podoba. Jest otwarta. A to bardzo mocno cenię w swoim życiu.

Rano wstałem około 6.30, ponieważ mieliśmy dziś zajęcia na 8. Daphne zdecydowała się zostać w domu i całkowicie to rozumiałem. Chyba też nie chciałbym iść do szkoły, po takim gównie, jakie wczoraj przeżyła.
- Wpadnę do Ciebie po zajęciach i dam Ci lekcje. - poczochrałem jej włosy, chociaż chciałem tak naprawdę ucałować jej czoło. Tym bardziej, kiedy była taka słodko rozespana. Ale muszę zdecydowanie powstrzymać tę karuzelę śmiechu.

- Dylan, co z Daphne? - nauczycielka matematyki wbiła we mnie swoje spojrzenie. Daph była jej ulubienicą i nie opuściła chyba żadnej lekcji z tą kobietą. Nie to, że nie lubię matmy, bo idzie mi bardzo dobrze. Po prostu ta kobieta jest strasznie odrzucająca.
- Daphne źle się czuła dziś rano. To chyba ta nagła zmiana klimatu. Tam, gdzie byliśmy, było strasznie gorąco, w Chicago jest nieco chłodniej. Trochę się przeziębiła. - zadowolony ze swojej wymówki, przybiłem sobie mentalnie piątkę. I w tym samym momencie, do klasy wpadła Daph.
- Panienko Corell, przed chwilą Pani towarzysz stwierdził, że jest Pani chora i dlatego nie ma Pani z nami. Więc? - mówiłem, że to jędza. Oby to teraz ona wykombinowała coś porządnego, bo nie było nas miesiąc na zajęciach, nie mam pojęcia na czym stoimy, bo nie wziąłem się jeszcze za ogarnięcie materiału. Megan, która siedziała obok mnie, jakby czytając mi w myślach, podsunęła swój zeszyt. Nico dziś usiadł z Colette.
- Tak, to prawda, bardzo źle się czułam dziś rano, ale nie mogłam opuścić przedmiotu z moją ulubioną nauczycielką. I tak mam sporo zaległości. - zaśmiała się, po czym udała, że kaszle. Stara pokiwała głową i ewidentnie była zachwycona odpowiedzią. Daph usiadła w pierwszej ławce, nawet nie rozglądając się po klasie, nie szukając Nico, ani Coco. Czyżby wiedziała, co odstawił jej chłopak?

Wróg Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz