12

4.9K 135 6
                                    

Szkoła, szkoła, szkoła.
Dziwnie jest zacząć i niemalże skończyć w ten sposób dzień. Ten miesiąc był dla mnie swego rodzaju wakacjami. I to niekoniecznie przyjemnymi, gdyż skutki odczuwam do dnia dzisiejszego. Wstałam dziś wcześniej, żeby się ogarnąć. Naprawdę nie mogę pokazywać wszystkim ludziom w szkole, jak bardzo cierpię. Bo po co? Przecież później wykorzystają to przeciwko mnie. Po kąpieli, umyciu zębów i makijażu, zostało mi tylko ubranie się. Tak więc stanęłam w garderobie zastanawiając się, co mogę dziś na siebie ubrać. A pogoda nie była zbytnio zachęcająca. Ubrałam oversizowy, biały sweter, który odkrywał jedno moje ramię. Do tego ciemne, szersze, niż zwykle jeansy i moje ulubione białe botki. Zdecydowałam się dziś na małą torebkę, ponieważ z domu nie zabieram nic, poza bardzo podstawowymi rzeczami. Książki mam w szkole.

Tak, jak Miley prosiła, tak też zrobiłam. Miałyśmy teraz chemię. Właściwie nie wiem, czemu wybrałam ten przedmiot do swoich rozszerzeń. Pan Jason odpytywał teraz wszystkich, którzy nie mieli pozaliczanych egzaminów. Ja na szczęście byłam na czysto.
- Megan wczoraj do mnie dzwoniła i próbowała obadać sprawę. - powiedziałam cicho do dziewczyny.
- Jest mi jej szkoda. Naprawdę zauroczyła się Dylanem, ale nie rozumie, że nie może mu się tak bardzo narzucać. Dodatkowo zaczyna osaczać też Ciebie. Co będzie, jeśli Dylan jej nie zechce? - Miley była wyraźnie zmartwiona sytuacją naszej koleżanki. - Może mogłabyś ograniczyć trochę relacje z nim?
- Pewnie. Chyba nawet muszę. Mam teraz dużo nauki. Na początku grudnia lecę do Paryża i Londynu na wstępne egzaminy. Wczoraj wysłałam aplikację. Nie wiedziałam, że mama mi wszystko przygotowała. - uśmiechnęłam się.
- Ja aplikuję na Harvard. Jeszcze nikomu tego nie mówiłam. - blondynka roześmiała się. - Przepraszam, ale to zabawne. Składam papiery na prawo. Wyobrażasz sobie mnie, jako prawniczkę?
- Będziesz kusić wszystkich niegrzecznych adwokatów. - zaśmiałam się.
Lekcja minęła nam w zastraszająco szybkim tempie. Teraz miałam historię, a to przedmiot, który muszę mocno nadrobić na studia. Podeszłam do swojej szafki, która była w piwnicy, aby wymienić książki. Ledwo zdążyłam otworzyć jej drzwiczki i poczułam szarpnięcie za ramię.
- Coco, nie strasz mnie. - pisnęłam, patrząc na nią. Nie wyglądała zbyt dobrze.
- Proszę, porozmawiajmy. Odpuść lekcję, czy dwie i pogadajmy w spokoju. - powiedziała to wręcz błagalnym głosem.
- Normalnie bym to zrobiła, ale nie zasługujesz na to w tym momencie. Poza tym mam historię, której nie mogę opuścić.
- Dylan Ci wszystko powiedział? - popatrzyła na mnie, ale nie miałam pojęcia, o co jej chodzi. - No wiesz, Nick powiedział Dylanowi, co jest. Pewnie Ci to przekazał, co?
- Nie, Dylan nic mi nie mówił. Rzekomo wiedział tylko tyle, że się rozstaliśmy. - odparłam. Myślałam, że ja i on jesteśmy w takiej relacji... W dobrych stosunkach i powie mi, o co chodzi. Z drugiej strony nie mogę rządać jednak tego, żeby był ze mną szczery i mówił mi wszystko, czego się dowiedział. Sama już nie wiem.
- Niestety Nick nie potrafi być mężczyzną i przeklepał mu dosłownie wszystko. Pomiędzy naszymi zajęciami, a ich treningiem mam wolną godzinę. - Colette ujęła moją dłoń. - Proszę, porozmawiajmy.
- Dobrze. Ale masz godzinę i ani minuty dłużej. - dziewczyna radośnie skinęła głową, a później każda z nas odeszła w swoją stronę. Dylan to chyba naprawdę w dalszym ciągu dupek.

Po lekcji historii zostałam z Panią Marvin, aby poprosić ją o dodatkowe zajęcia, albo kogoś, kogo mogłaby mi polecić do rozszerzenia tego, co mamy tu. Interesuje mnie konkretnie historia sztuki. Absolutnie wszystko.
- Daphne, skarbie. Oczywiście, że chętnie udzielę Ci paru lekcji. Na następne zajęcia przyniosę Ci rozpiskę, kiedy mogę zostać z Tobą dłużej. - powiedziała. Pani Marvin była już dosyć wiekową osobą i bardziej liczyłam na korepetycje poza szkołą, za które będę jej płacić. Nie chcę czuć jakiegoś zobowiązania, co do niej.

W końcu nadeszła pora lunchu. Jestem zachwycona, bo jak zwykle od rana nie miałam nic w ustach i umieram z głodu. Zdecydowałam się dziś na świeżo wyciskany sok z działu z jedzeniem dla tych trenujących dupków, tosty z szynką szwarcwaldzką, pesto, serem i pomidorem i to w zasadzie tyle. Wzrokiem szukałam Miley, albo Megan, ale niestety, siedziały przy stoliku z paroma chłopakami z drużyny i Dylanem. Nie mam ochoty spędzać z nim czasu.
Zdecydowałam się na drugą część stołówki, aby być, jak najdalej. Czyli powtórka z rozrywki. Kiedy zaczęłam jeść, obok mnie usiadł Nico. Czy ten dzień może być jeszcze lepszy?
- Daph, przepraszam Cię za swoją głupotę. - powiedział cicho. On też nie wyglądał najlepiej. Chciał ująć moją dłoń, ale mu na to nie pozwoliłam. - Skarbie, nie wiem, co mi odbiło. Kocham Ciebie i tylko Ciebie.
- Nico, zostawiłeś mnie, twierdząc, że jesteś znudzony. - syknęłam w jego kierunku. - Nie mogłeś zmienić zdania zaledwie po dniu, czy dwóch.
- Coco, to ona... Colette namieszała mi w głowie. - oparł głowę na dłoni i nawet nie patrzył mi w oczy. Więc jak mam w to uwierzyć?
- Nie wierzę w to. Nie zwalaj winy na innych, tylko sam odpowiadaj za swoją głupotę.
- Dylan Ci wszystko powiedział? - uniósł wzrok na mnie i wtedy oboje usłyszeliśmy głos nikogo innego, jak właśnie Dylana.
- Co miałem powiedzieć Daphne? - usiadł na drugim wolnym krześle i popatrzył na Nicholasa. - Że pieprzysz się z jej przyjaciółką? Że wciągasz? Że teraz takie życie Cię kręci? Nie jestem idiotą, po co miałbym to mówić? Żeby jeszcze dołożyć jej cierpienia?
- Nico, powiedz, że to żart. - spojrzałam na niego, ale nic nie mówił.
- Chodź, Daph. - Dylan wstał i wyciagnął dłoń w moją stronę. Ale nie zamierzałam go dotykać. Wiedział to wszystko i nie powiedział słowa. Po wyjściu ze stołówki, od razu podjął temat. - Daphne, ja naprawdę nie jestem osobą, która powinna Ci to mówić, więc nie bądź zła.
- To jest taka sytuacja, w której powinieneś mnie poinformować. Jestem chyba głupia, że zwierzałam Ci się ze wszystkiego. - westchnęłam. - Wiedziałeś, że odchodzę od zmysłów i nie powiedziałeś nic.
- Daph, uspokój się. - chłopak przyciągnął mnie do siebie jednym ruchem. - Ja też byłbym wściekły, gdybyś zachowała się tak, jak ja. Ale zrozum, chciałem dla Ciebie dobrze. I tak byłaś w złym stanie, po co miałem to pogarszać? Nie miałem pojęcia, że Nico będzie tak głupi, żeby Ci to wszystko powiedzieć.
Pokiwałam grzecznie głową. W zasadzie podobało mi się w ramionach Dylana. Jego serce uderzało nieco szybciej, niż powinno. Na pewno nie chciałam by mnie puszczał. Mogłabym tak zasnąć. Dzwonek na zajęcia, przywrócił mnie do rozsądku.
- Muszę iść. - odsunęłam się od niego.
- Spotkamy się wieczorem? - zapytał, cały czas trzymając mnie za rękę.
- Nie wiem. Nadrabiam zaległości z paru przedmiotów.
- Ponadrabiałbym z Tobą. - uśmiechnął się i totalnie mnie tym urobił. Chyba lubię Dylana.

Wróg Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz