18

4K 102 5
                                    

Kolejny tydzień zleciał niesamowicie szybko. Nie umówiłam się z Dylanem, ponieważ on ciągle spędzał czas z Coco za moimi plecami. Początkowo myślałam, że może potrzebuje go do tego, by się ze mną pogodzić. Ale raczej nie. Łączył ich jakiś misterny plan, o który nie chciałam pytać, bo to przecież nie moja sprawa. Dziś mieliśmy czwartek, co by oznaczało, że jutro jest bal. Tak, właśnie tak jest. Lunch był chyba moim ulubionym momentem w szkole, ale to raczej nic dziwnego. Kiedy Dylan i ja i Miley staliśmy w kolejce po jedzenie, nagle spod ziemi wyrósł Nicholas.
- Ty pieprzony dupku, możesz mi powiedzieć, czego chcesz od Colette? - warknął, popychając lekko Dylana. Byłam przerażona. Nigdy nie widziałam Nico w takim stanie.
- Hej, hej, uspokój się i porozmawiajmy.
- Rozumiem, że posuwasz tę małą dziwkę Daphne, ale dlaczego nagle przyjebałeś się do Coco? Dlaczego kazałeś jej usunąć dziecko? - Dylan tylko zaśmiał się na słowa Nico i to było jak samozapłon dla niego. Nicholas natychmiast rzucił się z łapami na Dylana.
- Przestańcie, proszę. - zawołałam, ale to nic nie dawało. Dziwne, jakby cokolwiek poskutkowało. Dylan odebrał dosłownie jeden, czy dwa ciosy Nico. Ale za to zrewanżował mu się kilkoma, aż nadto. Byłam przerażona. Widziałam Dylana tylko kilka razy w takim stanie i w takiej bójce. Po każdej zostawał zawieszony. Obawiam się, że teraz obaj zostaną tak ukarani. Przyszło mi to do głowy w momencie, w którym na horyzoncie pojawił się dyrektor.
- Do mnie. Obaj. - Nico był zakrwawiony i raczej nie było mowy o tym, żeby o własnych siłach poszedł do dyrekcji. Morgan podniósł go i zawlókł, bez cienia szacunku. Dylan totalnie skopał mu dupę. Ale nie zachwycało mnie to. Byłam zmartwiona.

- Dylan. - zawołałam, widząc go pod gabinetem. Akurat skończyliśmy matmę. To już 3 lekcja po ich awanturze, a on nadal tu tkwi.
- Słuchaj, Daph, nie mam ochoty rozmawiać. Zostaw mnie samego. - powiedział, nawet na mnie nie patrząc. Dylan tylko założył dłonie za tył głowy i siedział na ławce.
- Chcę Cię wesprzeć.
- Nie chcesz. Zostaw mnie. - odparł.
- Co powiedział dyrektor? - popatrzyłam na niego.
- Daph, czy Ty nie rozumiesz, że to nie Twoja sprawa? - warknął. Zmarszczyłam brwi, wpatrując się w niego. Nie mam pojęcia, dlaczego tak mnie traktuje. Przecież to nie ja zmusiłam go do awantury w środku szkolnej stołówki.
- Masz rację, pójdę już. - lekko się do niego uśmiechnęłam i zabrałam swoje rzeczy.
- Przepraszam, poczekaj. - Dylan stanął przede mną i potarł dłońmi twarz. - Dyrektor wezwał do siebie rodziców. To znaczy mamę i Johna. Grozi mi wydalenie ze szkoły.
- Co? Przecież jesteśmy w połowie roku szkolnego. Zaraz kończysz z tym miejscem.
- Wiem, Daph. Ale mam za dużo bójek na swoim koncie. To któraś z kolei. Doprowadziłem Nico do takiego stopnia, że leży w szpitalu. Powiniem pójść za to siedzieć. - Dylan zbliżył się i objął mnie. - Mogę zapomnieć o wszystkim. O studiach, o skończeniu liceum. Dzięki, że przyszłaś.
Nie miałam pojęcia, co powiedzieć i nie chciałam mówić głupot. Po prostu przytuliłam Dylana do siebie. Chwilę później John i Denise wyszli z gabinetu, więc odsunęłam się od chłopaka.
- Ja i mama zapłaciliśmy sporą sumę pieniędzy, żebyś mógł tu zostać i mam nadzieję, że tego nie spieprzysz. Nie będę oceniał Cię za to, co zrobiłeś i nie interesuje mnie, dlaczego. Chcę tylko, żebyś nie żałował i żeby to było warte tej sumy. - nie mogłam rozpoznać, czy John jest zły, czy nie. Po jego słowach wnioskowałam, że raczej nie, ale obawia się o przyszłość Dylana. Kiedy oboje opuszczali teren szkoły, Dylan szybko pocałował mnie w usta.
- Wiedziałam. - w tym samym momencie usłyszeliśmy głos jego mamy. Szybko zakryłam twarz dłońmi. Jestem totalnie w dupie. Nim wrócę do domu, moja mama będzie już o tym wiedzieć.
- Przyjdę dziś do Ciebie, okej? - Dylan ujął moją dłoń. - Może w zasadzie wyszlibyśmy gdzieś razem? Coś jak randka?
- Naprawdę? - popatrzyłam na Dylana. To było zdecydowanie coś, co chciałam usłyszeć od dawna.
- Jasne. Dyrektor zawiesił mnie i nie mogę iść z Tobą jutro na bal. Więc chcę dziś spędzić z Tobą wieczór. Na naszym prywatnym balu. - Dylan zaśmiał się. I bardzo to doceniałam, że Dylan w jakiś sposób chce być dziś ze mną. To słodkie.

- Nie chciałem robić czegoś wyszukanego, tylko zabrać Cię do miejsca, w którym będziesz czuła się dobrze. - Dylan otworzył przede mną drzwi do G&TG. - Czy to jest okej, Daph?
- Tak. Lubię, jak dbasz o moje samopoczucie. - odparłam, układając dłoń na dole jego kręgosłupa.
- W takim razie cieszę się, bo trochę mnie to martwiło. - blondyn uśmiechnął się i oboje usiedliśmy na kanapie, w rogu. Tak, aby nikt się nami za bardzo nie interesował.

- Więc co z Twoją przyszłością? - popatrzyłam na niego. Dylan siedział naprawdę blisko mnie, nasze ramiona były wręcz sklejone ze sobą. Moje nogi były przerzucone przez jego nogi i po prostu rozmawialiśmy. O wszystkim i o niczym. W międzyczasie popijałam swój truskawkowy koktajl.
- Nie mam pojęcia. - westchnął. - Jestem zawieszony na każdym możliwym pułapie. Nie mogę uczęszczać na żadne zajęcia, wyrzucili mnie z drużyny. Nie mam zbyt dobrych ocen, a nie nadrobię wszystkiego w semestrze wiosennym. Nie wiem, czy sensownie jest podchodzić teraz do matury. Może spróbuję za rok.
- Nie mów tak. - ujęłam jego dłoń, aby dodać mu otuchy. - Spróbuj zdać maturę i startuj na te mniej oblegane college, jak N.Y.U.
- Może masz rację? - westchnął, przymykając oczy. - Chciałem tylko pomóc Colette. Ale to nie ma znaczenia. Ważne, że ona czuje się już dobrze.
Zmarszczyłam brwi, totalnie nie wiedząc, o czym on mówi.
- Jej rodzice są wściekli. A Nico nie chce tego dziecka. Nie ma nikogo. Dlatego zwróciła się do mnie.
- Przecież Wy się właściwie nie znacie. - powiedziałam. Nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego Colette szukała pomocy u Dylana.
- Znamy. Jakieś 2 lata temu, mieliśmy przelotny romans. Ona Ci tego nie mówiła, bo mnie nie znosiłaś. A kiedy ja i Ty, no wiesz, oczyściliśmy nasze relacje, Wasze podupadły. Znam bardzo dobrze Coco. - Dylan pocałował mnie w czoło.
- Rozumiem, czasem tęsknię za nią. - szepnęłam cicho.
- Ona za Tobą także. - przytaknęłam głową. To był już chyba ten moment, aby wrócić do domu.

Wróg Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz