Na dobrą sprawę nie wiedząc nic Łucja zjawiła się w rezydencji Jørgena o godzinie ósmej rano, bez żadnego wcześniejszego uzgodnienia jej godzin pracy. Znając już usposobienie jej pracodawcy za bardzo się nie przejęła tym faktem, a nawet ucieszyłaby się, gdyby jej niezapowiedziana obecność wywołała w nim zdenerwowanie - wtedy chociaż dostałby nauczkę i porządnie załatwił sprawę jej zatrudnienia.
Tak jak Łucja się tego spodziewała, na twarzy Jørgena, zaraz po otwarciu drzwi wymalowało się ogromne zdziwienie, które nawet podpowiadało jej, że mężczyzna zapomniał w ogóle, że ją zatrudnił. Wydawał się na tyle otępiały, że Łucja śmiało mogła stwierdzić, że nie jest on trzeźwy. Przyglądając się jego lekko opuchniętym oczom i czerwonej twarzy, pomyślała - "Tak od ósmej rano?". Po krótkiej chwili, którą ta dwójka spędziła na milczącym pojedynku na spojrzenia, mężczyzna w końcu zaprosił ją do środka.
- Szczerze to zapomniałem, że dzisiaj pani przychodzi - zaśmiał się cicho. - Wszystko czego pani potrzebuje znajduje się w składziku na końcu korytarza, gdyby coś się działo, to będę w swoim gabinecie. - Po tych słowach, lekkim zygzakiem pokierował się do jednego z pokoi.
Obserwując, jak drzwi się za nim zamykają, Łucja odniosła wrażenie, że w jego głosie pojawił się smutek, a może i nawet pewnego rodzaju rozpacz. Łucja nie znała go i nie chciała się mieszać, równie dobrze mogło jej się tylko wydawać, ale z niewiadomych przyczyn zrobiło jej się go po prostu szkoda.
Nie tracąc czasu Łucja przebrała zimowe buty, na swoje ulubione trampki i korzystając z okazji, że Jørgen był u siebie w gabinecie, postanowiła najpierw rozejrzeć się po domu, żeby na przyszłość się w nim nie gubić. Wedle wskazań mężczyzny, pierwszą rzeczą, którą zrobiła, było udanie się do wcześniej wspomnianego składziku. Ku jej zaskoczeniu w wąskim i małym pomieszczeniu, oprócz kilku mioteł, odkurzacza i różnych chemikaliów znalazła oparte o ścianę czarne, lekko zakurzone... rolki. Spoglądając na nie znacząco, Łucja w końcu chwyciła z półki ścierkę do kurzu, jakiś preparat nabłyszczający do mebli oraz czarny worek na śmieci i ruszyła w trasę po domu.
Wchodząc po obszernych, czarnych schodach Łucja po drodze zbierała najróżniejsze, porozrzucane papierki, kartki i inne rzeczy, które aktualnie znajdowały się w zasięgu jej wzroku. W końcu po krótkim spacerze w górę, który co chwile był spowalniany schylaniem się, znalazła się na piętrze. Tak jak i na dole - kolorem przewodnim była czerń. Górna część domu składała się głównie z kolejnego, tym razem szerokiego korytarza, a na ścianach znajdowały się jedynie obrazy i drzwi prowadzące do innych pokoi.
Wchodząc do pierwszego z nich Łucja zauważyła, że od długiego czasu nikt tam nie zaglądał. Zgadywała, że był to pokój gościnny, ponieważ było w nim trochę jaśniej niż w reszcie domu, a łóżko było idealnie pościelone. Sypialnia była dosyć mała, ale styl w jakim została urządzona dodawał jej wiele uroku. Szare ściany, jasna podłoga i duże, wypełnione sporą ilością poduszek łóżko idealnie ze sobą kontrastowały. Mimo, że pokój był mały, to jeszcze znalazło się miejsce na szafę z lustrem i parę sztucznych roślin, które były sprytnym rozwiązaniem, skoro pan Solberg - z tego co było widać - nie miewał gości. Łazienka, która była połączona z pokojem, również zdawała się być nieużywana, głównie przez wygląd kabiny prysznicowej i zlewu, a raczej przez ich nieskazitelną czystość, co sprawiło, że wyglądały one zupełnie jak nowe. Trafiając na łatwy orzech do zgryzienia, Łucja starła jedynie kurze z półek i liści sztucznych roślin i ruszyła dalej.
Naprzeciwko pokoju gościnnego była o wiele większa i o wiele bardziej zaniedbana sypialnia. Kiedy Łucja tam weszła, to od razu uderzyła ją nagła fala gorąca i dziwnego zapachu, co wskazywało na to, że od dłuższego czasu, nie było tam wietrzone. Przechodząc obok, ogromnego łóżka, które wyglądało bardziej jak jakieś pobojowisko z pogniecionym i zmiętolonym prześcieradłem, otworzyła okno, wpuszczając do pokoju trochę świeżego powietrza. Domyślając się, co mogło dziać się w tym wielkim łożu małżeńskim, zacisnęła zęby i doprowadziła je do porządku. Nieco zmęczona akrobacjami, przy dużym materacu, pozbierała puste szklanki i butelki po alkoholu, a ubrania, które leżały na podłodze, wrzuciła do kosza na pranie, który stał w łazience, która również była połączona z sypialnią. Zostawiając cały asortyment przy szafie z ubraniami, udała się do reszty pokoi, żeby wybadać czy wymagają one sprzątania.
CZYTASZ
From bad to worse. The search of better life
RomanceKiedy dwudziestopięcioletnia Łucja jest zmuszona do wyjazdu ze swojego rodzinnego kraju i rozpoczęcia zupełnie nowego życia w Norwegii, wszystko wywraca się do góry nogami. Czy ta młoda dziewczyna zdoła uciec przed swoją przeszłością i czy da radę s...