Rozdział 26: Początek końca

95 9 0
                                    

Zaraz po otwarciu oczu, Łucja już wiedziała, że to nie będzie jej dzień. Starając się stłumić w sobie pasmo nieprzyjemnych myśli, postanowiła wstać z łóżka i zacząć szykować się do pracy. Jednak z każdą chwilą było tylko coraz gorzej. Nawet najprostsze czynności i te, które sprawiały jej przyjemność nie wychodziły tak jak powinny. Wykonanie nieskomplikowanego, szybkiego makijażu trwało znacznie dłużej niż zazwyczaj, ponieważ było chwile przerywane ślepym wgapianiem się we własne, lustrzane odbicie. W momencie, w którym Łucja zorientowała się ile czasu spędziła w łazience na rzeczy, która normalnie zajmowała jej jakieś piętnaście minut, od razu zeszła na dół i pośpiesznie udała się do kuchni. Działając pod presją czasu jej własny mózg postanowił zacząć płatać figle i zamiast odłożyć butelkę mleka do lodówki, a płatki do szafki, nieumyślnie włożyła je w zupełnie przeciwne miejsca. Zdając sobie sprawę z własnej głupoty, szybko naprawiła swój błąd i bez zastanowienia uruchomiła ekspres do kawy. Gdy nareszcie zasiadła do stołu i już miała zacząć jeść śniadanie, ktoś wszedł do domu wraz z głośnym hukiem.

- Czyli nici ze śniadania - powiedziała do siebie.

Biorąc duży łyk kawy do ust, wstała od stołu i udała się do przedpokoju, skąd rozległ się głośny dźwięk. Kiedy tylko wyszła zza futryny drzwi przy wieszaku stała zapłakana Joan.

- Matko, co się stało? - zapytała, podchodząc do Joan.

- Oh, Lucia. - Odwróciła się szybko do niej plecami. - Myślałam, że już pojechałaś do Jørgena.

Gdy Joan otarła swoją twarz z łez, w końcu spojrzała w jej stronę i odwiesiła swój płaszcz.

- Fakt, jestem trochę spóźniona - odpowiedziała, bacznie się jej przyglądając. - To powiesz mi o co chodzi?

- O naszą ostatnią, główną atrakcję. Czyli o tego cholernego psychopatę.

Łucja ze zmartwieniem spojrzała na Joan i po chwili zaczęła kierować się z nią w stronę salonu. Kiedy razem usiadły, Joan co chwilę pociągała nosem, w dalszym ciągu trzymając w pogotowiu pogniecioną chusteczkę.

- Byłam na posterunku policji. - Wysmarkała dosyć głośno nos. - Miałam ci przekazać, żebyś zgłosiła się na przesłuchanie, jak znajdziesz chwilę.

Łucja przyjęła do świadomości tę informację i w akcie zgody skinęła głową.

- Dowiedziałaś się czegoś nowego?

- Niestety - odpowiedziała, łamiącym się głosem. - Okazuje się, że to jest jeszcze poważniejsze od tego, co powiedział nam Mikkel w święta.

- To znaczy?

- On już czaił się na mnie w Wielkiej Brytanii. Nawet to, że znalazł się tego samego dnia, co ja w samolocie do Oslo wcale nie musiało być przypadkiem.

Na chwilę zapanowała cisza. Łucja próbowała poukładać to sobie w głowie, ale im więcej analizowała słowa Joan, to dochodziła do coraz gorszych wniosków.

- Czy myślisz, że gdybym na niego nie wpadła tego dnia...

- Nie wiem - przerwała jej - i chyba wolę nie wiedzieć. Ale to i tak nie koniec złych wieści. - Joan zadarła głowę do góry, zanim łzy zdążyły wypłynąć z jej oczu. - Jednak mój samochód nie poszedł na złom, tylko był przeszukiwany w razie, jakby ktoś próbował przy nim majstrować... no wiesz...

- Myślisz, że on mógłby...? - zapytała niepewnie Łucja.

- Nie pamiętam wszystkiego, ale... ale ja chyba nagrałam ci wiadomość na poczcie głosowej. - Zamyśliła się na chwilę. - Tak. Pamiętam, że to zrobiłam zaraz po tym jak wyruszałam w trasę do Oslo.

From bad to worse. The search of better lifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz