Usłyszałam dzwonek do drzwi, więc podniosłam się z ziemi i otarłam łzy z policzków. Kopnęłam poszewkę w kąt i wyszłam z pokoju. Zbiegłam po schodach na dół i otworzyłam drzwi. Moim oczom ukazał się Niall.
- Mercy, co się stało? - spytał i wszedł do środka.
- Moja matka się stała - powiedziałam i pociągnęłam nosem. - Zrobiła z tego domu burdel - dodałam.
- Gdzie ona teraz jest?
- Nie wiem, wyrzuciłam ją z domu, nie mogłam na nią patrzeć - odparłam i weszłam do salonu. - Muszę tu posprzątać - powiedziałam.
- Pomogę ci - Niall objął mnie ramieniem.
- Nie daję sobie rady bez Louis'a - jęknęłam i rozpłakałam się. Chłopak przytulił mnie, bym mogła wypłakać się w jego koszulkę.
- Wszystko się ułoży, Louis niedługo wróci do domu - powiedział i pogładził mnie po plecach, po czym złożył pocałunek na czubku mojej głowy.
- Muszę zacząć u sprzątać - odsunęłam się od blondyna. - Nie mogę na to patrzeć - dodałam. Niall schylił się i złożył pocałunek na moich ustach.
- Nie lubię, gdy płaczesz - powiedział i pogładził mnie po policzku. Uśmiechnęłam się lekko i odsunęłam się od irlandczyka.
- Pomożesz mi ze stolikiem? - spytałam, a blondyn przytaknął głową. Razem przenieśliśmy stolik na swoje miejsce i poprosiłam Niall'a, by zaczął sprzątać salon, a ja w tym czasie zajęłam się kuchnią. Lodówka była otwarta i wiedziałam, że będę musiała się wszystko z niej pozbyć. Wyjęłam z szafki chusteczki nawilżane i zaczęłam ścierać blat, który lepił się od soku.
Mam nadzieje, że to był sok.
Wyrzuciłam produkty do kosza, po czym zawiązałam worek i wyniosłam go na dwór. Wróciłam do domu i od razu weszłam na górę. Musiałam posprzątać swój pokój jak i pokój Louis'a.
- Mercy! - usłyszałam, gdy wychodziłam z garderoby.
- W pokoju! - odkrzyknęłam i odłożyłam poszewki na krzesło. Rozłożyłam prześcieradło i w tym momencie na górze pojawił się Niall.
- Pomóc ci w czymś? - spytał.
- Mógłbyś pójść do pokoju Louis'a i zmienić mu pościel? - spytałam, a chłopak przytaknął. Założyłam poszewkę na poduszkę i odłożyłam ją na łóżko, po usłyszeniu dzwonka do drzwi. Wyszłam z pokoju i zeszłam na dół. Kompletnie nie wiedziałam kto to. Otworzyłam drzwi i moim oczom ukazał się Barry wraz z moją matką. - Co ty tu robisz
- Możemy wejść Mercy? - spytał Barry.
- Jasne - powiedziałam i wpuściłam ich do środka. Weszli do salonu, a ja zamknęłam drzwi i ruszyłam za nimi. - Coś się stało?
- Twoja matka przyszła do nas na komisariat i powiedziała, że wyrzuciłaś ją z domu - wyjaśnił Barry. - To prawda?
- Oczywiście, że tak - prychnęłam. - Zrobiła z mojego domu burdel, zaprosiła jakiś fagasów i koleżaneczki. Jak widzisz nawet nie posprzątałam do końca salonu.
- To także mój dom - odezwała się moja matka, a ja miałam ochotę się zaśmiać.
- Twój? Louis zbudował go od podstaw, gdybyśmy zostali w Doncaster już dawno mieszkalibyśmy pod mostem - powiedziałam.
- Niech Pani idzie do siebie, chcę porozmawiać z Mercy - odparł Barry. Kobieta minęła mnie i wyszła z salonu.
- Ja z nią nie wytrzymam - powiedziałam. - Widzisz co zrobiła z moim domem - wskazałam ręką na salon.
- Mercy, wiem, że jest ci trudno, ale musisz jeszcze trochę wytrzymać. Doskonale wszyscy wiemy, że Louis jest niewinny - powiedział.
- Więc dlaczego go nie wypuścisz? - spytałam.
- Dopóki Vivien nie odstąpi od oskarżenia nie mogę nic zrobić, przykro mi - odpowiedział.
- Ile to jeszcze potrwa? - spytałam.
- Za dwa dni jest rozprawa. Przez te czterdzieści osiem godzin nie rozszarpiesz swojej matki, prawda? - zaśmiał się.
- Postaram się - uśmiechnęłam się lekko. - Pod warunkiem, że nie sprowadzi tu żadnych swoich znajomych.
- O to się nie martw, a jeżeli by to zrobiła masz od razu do mnie zadzwonić.
- Okej - powiedziałam.
- Do zobaczenia, Mercy - uśmiechnął się i wyminął mnie.
- Barry?
- Tak? - odwrócił się w moją stronę.
- Mogę zobaczyć się z moim bratem? - spytałam.
- Niestety nie, prokurator tego zabronił - westchnął. - Mam mu coś przekazać? - spytał.
- Powiedz mu tylko, że go kocham - szepnęłam, a mężczyzna przytaknął, po czym wyszedł z mojego domu. Zostały dwa dni. Dwa dni i wszystko wróci do normy.
Oby wróciło.
***
- Dzień dobry słoneczko - było pierwszym co usłyszałam po zejściu na dół. Nawet słowem nie odezwałam się do tej kobiety. Podeszłam do lodówki i wyciągnęłam z niej masło i ser. Wczoraj wieczorem pojechałam z Niall'em na małe zakupy. Louis byłby zły, że zabrałam jego kartkę kredytową, ale musiałam coś zjeść. Znajdę pracę i wszystko mu oddam, co do grosza. Wyciągnęłam jeszcze chleb i zrobiłam sobie jedną kanapkę, ponieważ na więcej nie miałam ochoty.
Gdyby Louis tu był na pewno zjadłabym więcej.
- Odezwiesz się do mnie? - spytała, a ja tylko przez chwilę na nią spojrzałam. Zrobiłam sobie herbatę i usiadłam na krześle przy wysepce. Jadłam moje śniadanie przeglądając strony takie jak instagram czy twitter. - Nie ignoruj mnie - uderzyła dłonią w blat, ale to zignorowałam. - Mercy, musimy nauczyć się żyć razem, Louis pójdzie do więzienia...
- Louis nie pójdzie do żadnego więzienia - przerwałam jej. - Pojutrze wróci do domu.
- Skąd masz taką pewność? Pewnie zachciało mu się seksu, więc przeleciał ta małolatę - prychnęła.
- To twój syn - powiedziałam. - Jak śmiesz tak w ogóle mówić? To nie on w tej rodzinie robi za szmatę - odparłam.
- Jak śmiesz gówniaro.
- Co? Prawda boli? - spytałam z fałszywym uśmiechem.
- Wynoś się do szkoły - rozkazała.
- Nie będziesz mi mówić co mam robić w moim własnym domu - odparłam.
Czy ja naprawdę byłam taka wredna?
- Jestem twoją matką i masz się mnie słuchać - złapała mnie za ramię i ściągnęła z krzesła.
- Moja matka nie uciekłaby z domu, żeby zostać dziwką - powiedziałam, po czym poczułam pieczenie na policzku.
Spoliczkowała mnie.
- Nie będziesz mnie obrażać smarkulo - syknęła. Wyrwałam rękę z jej uścisku, po czym zabrałam plecak i telefon, i wyszłam z domu.
Jeszcze jeden dzień, a to wszystko się skończy.
XXXX
Wstawiam jeszcze jeden :D
Mam nadzieje, że się cieszycie :)
Marcelina x
CZYTASZ
I Don't Wanna Live Forever||n.h. ✔️
Fanfictionw szkole udaję, że go nie znam, po za nią jestem w nim szaleńczo zakochana. okładkę wykonała @_mayka_