3. Stress

1.1K 100 6
                                    

>dzisiaj mamy nerwa! :0 ale szczerze, czekam na 5. Jak dotąd najdłuższy, i chyba będzie najlepszy :D 
Uwaga! W szocie, który przedstawiam Wam dzisiaj, mogłam zrobić jakieś błędy merytoryczne lub zwyczajnie fabularne, choć mam wielkie nadzieje, że nie D: Enjoy! <



Co niszczy od środka.

Trwał szturm na Statek Matkę. Ruch Oporu usiłował zniszczyć ich okręt, jednak to wciąż Najwyższy Porządek, miał przewagę.

-Ognia! Z prawej, z prawej ognia!! Strzelać, nie brać jeńców!! -nerwy Huxa były wystawione na ciężką próbę; od rozpoczęcia szturmu, dowodził na mostku. Stres pożerał go kawałek po kawałku, a jego rozkazy, jeden po drugim, traciły sens.

Okręt powoli tracił podzespoły, uzbrojenie, działa i inne części.

-Generale, są wszędzie, nie damy rady zestrzelić ich wszystkich. Jesteśmy osaczeni.

-Jak osłony?

-Zniszczone, sir. -jeden z komandosów zdawał Huxowi krótki raport. Po twarzy generała spływały strumienie potu. Cały drgał; nie wiedział, jaki rozkaz wydać. Co nakazać. Ucieczka jest dla tchórzy. Z drugiej strony, zginą jeśli czegoś nie zrobi.

Obraz mu się rozmył, zachwiał się i o mały włos nie spadł z pomostu na niższe piętro. Ren złapał go w ostatniej chwili i postawił do pionu.

-Aż tak źle?

-Nie wiem co robić, pierwszy raz nie wiem co robić, ja-

-Panikujesz. A to słabe miejsce na panikę. Usiądź i odpocznij, ja poprowadzę. -polecił mu. Armitage zgodził się; jego samopoczucie naprawdę nie było zbyt dobre.

Kylo przejął dowodzenie i ledwo, ledwo udało im się odeprzeć najazd. Mimo to, straty były ogromne.

-Ile paneli straciliśmy?

-5, sir.

-Sterownia?

-Nienaruszona, sir.

-Tyle dobrego... kurs na główną bazę. Paliwo do uzupełnienia i naprawa. Zanotuj to, admirale. -po połowicznym zwycięstwie, niżsi dowódcy zdawali Kylo raport z całej akcji. Musieli zawrócić; statek w tym stanie nie był w stanie sam się bronić.

Ren został sam, gdy wszyscy wrócili do swoich zajęć. Odwrócił się przodem do fotela, gdzie zostawił wycieńczonego Huxa. Mężczyzna leżał na nim, jak się okazało, nieprzytomny. Kylo podszedł do niego i przyklęknął, ruszając ramionami. Bez skutku.

Szybko wziął generała w ramiona i udał się do skrzydła medycznego. Hux został umieszczony w specjalnej kapsule. Ren nie opuścił go ani na chwilę.

-Jest kiepsko, panie Ren. Zbyt dużo stresu, nie dba o siebie. Ile sypia?

-Mało, zwykle 3, 4 godziny.

-To zbyt mało. Jest zwyczajnie zmęczony.

-Dlaczego więc jest nieprzytomny?

-Znów mamy tu udział stresu. Nie wytrzymał napięcia.

-Ale... przecież na co dzień dowodzi, wygłasza mowy, wydaje takie rozkazy... brał udział w tak wielu bitwach! -Kylo rozmawiał z doktor, która usiłowała pomóc Huxowi.

-Oczywiście, panie. Jednak przeżywa stres długotrwały, jest nań narażony cały czas. Kiedy ostatnim razem, zaznał spokoju?

-...pojęcia nie mam...

-Ano właśnie. A powinien. -doktor przygotowała się do ostatecznego werdyktu. -Zalecam zabrać go do jego pokoju i kazać mu leżeć, dopóki nie wydobrzeje. Jeśli ma dalej dowodzić, musi się z tego wylizać, i to jak najszybciej. Podejrzewam nerwicę. Powinien pić dużo herbat, nie kawy, dużo leżeć i spać.

-Dopilnuję tego. Jednak... co jeśli nic nie pomoże?

-Wtedy wpleciemy jakieś leki uspokajające. Najlepiej ziołowe, inne mogą bardzo łatwo uzależnić, lub wprowadzić zmiany hormonalne. A to by było... bardzo złe. Dla niego i całego otoczenia. -wyjaśniła.

Zgodnie z jej zaleceniami, Kylo wraz z nieprzytomnym Huxem, udał się do jego pokoju. Ułożył wygodnie w łóżku, zadbał o mniejszy dostęp światła gwiazd, które mijali i otulił go dokładnie, dookoła.

Usiadł obok i chwycił go za rękę.

-I kto teraz się tu stresuje...? -mruknął jakby do siebie, zmartwiony. Od czasu do czasu poprawiał jego włosy, ocierał spoconą twarz. Wyglądał już bardziej, jakby spał.

Nagle, do pokoju wtargnęła Phasma, zarzucając swoimi pięknymi blond lokami.

-Jak on się czuje? -spytała, zamykając cichutko drzwi. Przysiadła przy łóżku i popatrzyła to na Kylo, to na Huxa. Ren wzruszył ramionami.

-Jest nieprzytomny od zakończenia szturmu.

-Widziałam właśnie... prawie się przekręcił...

-Żebyś wiedziała. Potrzebuje dużo odpoczynku; medyk mówi, że to nerwica.

-Nerwica?? Oh kurde... z drugiej strony, nie dziwi mnie to.

-Mnie podobnie, Phasma... mnie podobnie. -szeptali cicho nad śpiącym mężczyzną. Phasma poprawiła ostrożnie jego poduszkę i kołdrę.

-Co masz w planach? -dodała za chwilę, zwracając się do Kylo. Ten podrapał się po głowie, rozplątując przy okazji skołtunione loki.

-Przekazać ci dowództwo, to na pewno. I chcę go zabrać na jakąś planetę, gdzie odsapnie... przynajmniej na miesiąc.

-Będzie protestować...

-Bo jest głupim, nieodpowiedzialnym kretynem i skacze wyżej dupy. Zamiast podejść do siebie jak do człowieka, traktuje się gorzej niż droida. -Kylo warczał, gładząc kostki u dłoni Huxa. -Ale masz moje słowo, że zadbam o niego.

-A ty masz moje słowo, że do czasu waszego powrotu, statek będzie w dobrych rękach.

-No raczej. Gdybym tak nie uważał, nigdy nie zdecydowałbym się na taki ruch. -uśmiechnął się łagodnie. Planowanie krótkich wakacji z ukochanym, to było coś! 



Kylux January ChallengeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz