Rozdział 4 cz.1 rozwod?

72 7 2
                                    

Dwa tygodnie przed urodzinami BJ.

Pakuje swój plecak i przygotowuje się psychiczne na spotkanie z Britt i na ten cholerny rozwód.
-Mike! Wiesz co jest za pare tygodni?.- siedzi ucieszony i popija sobie kawkę.
-Tak wiem, twoje urodziny już mi to samo wczoraj na rano mówiłeś..-usiadłem na krześle z myślą, że już nie kontynuuje tematu.
-To dobrze.-zaśmiał się i wziął swój telefon odpisując na SMS.
-Boże jeszcze dzisiaj ten lot i jeszcze ten rozwód i będę musiał patrzec na Britt, oby nie przyszła z tym swoim nowym facetem..-Billie wcale mnie nie słuchał.
-Billie słyszałeś co powiedziałem?!.-Billie nadal jest wyłączony.
-Billie!.- zrobiło się aż echo w kuchni. BJ drgnął.
-ym tak, tak lot i te sprawy..- odłożył telefon i się do mnie usmiechł. Zirytowałem się już, z kim on tak ciagle pisze.
-Z Adi rozmawiasz?
-Co.. yy tak z Adi..
-Co u niej?.- nie za bardzo mu uwierzyłem.
-Dobrze, dobrze tęskni za mną bardzo.-wstał z krzesła i poszedł do góry. On jest za bardzo zamyślony jak by miał tylko z Adi rozmawiać hmm. Wypiłem resztę kawy i wyszedłem z domu. Wszedłem do auta i ruszyłem w stronę Ławicy.

Godzina później.
Zaparkowałem przed lotniskiem.
Skierowałem się do naszego pilota.
-Wszystko gotowe?
-w rzecz jasnej.-lekko się zaśmiał i skierowaliśmy się do wejścia lotniska, a następnie do bramek. Wychodząc z lotniska szliśmy do naszego samolotu.
-I znów kolejne 14 godzin lotu..-wszedłem do samolotu i się rozsiedlem na krześle mając nadal w głowie dzisiejsza sytuacje z Billie'm i jego zamyśleniem.

14 godzin później.
Nasz kochany pilot mnie obudził, bo oczywiście  zmiana czasowa, a tu wciąż jest noc dnia poprzedniego! Pojechał bym do siebie, ale moze wlece do Adi może jeszcze nie śpi choć wole się upewnic.
Wyciągnąłem telefon i szukałem numeru do Adrianne.

-halo?.-słyszałem lekki zaspany głos.
-Adi przepraszam, że Cię obudziłem, ale mam pytanie mogę do Ciebie wlecieć bo jestem na lotnisku, a do ciebie mam bliżej.-skierowałem się do wyjścia z samolotu.
-ym.. tak pewnie tylko co ty tu robisz?
-No jutro jest rozprawa z Britt nie widziałaś tej całej sytuacji w necie?
- A no coś tam było. A Billie jest z tobą?
-Nie, a po co go miałem brać tylko by mi nerwy przez cała drogę psuł.
-szkoda.. Dobrze to jak przyjedziesz to pogadamy. Do zobaczenia.

Włożyłem spowrotem telefon i podszedłem do taksówek bo już nigdzie nie wypożyczę sobie auta. Wszedłem do auta.
-Proszę do San Antonio, E 20th St.-spojrzałem na taksówkarza.
-Już się robi.-lekko się usmiechl się w lusterko i po chwili ruszył. Tré zaczął dzwonić.

-Coś się stało, że jest to tak pilne, że postanowiłeś zadzwonić aktualnie w środku nocy?
-Tak, powiedz mi gdzie jest proszek do prania.- juz się prawie załamałem, ich zostawić na pare dni w domu to dom się zamienia dla nich w Narnie.
-W szafce pod zlewem. Czegoś jeszcze nie wiesz?
-Tak.. co się dzieje z Billie'm? chodzi jak duch, jest ciagle nie obecny i pisze tylko SMS zachowuje się jak by był zauroczony??.-trochę zdziwiła mnie ta sugestia, ale nie zbyt na nią zareagowałem.
-Już tak od rana jest nie wyraźny, znaczy najpierw zaczął się śmiać, a potem mu coś odstrzelilo.
-A dobra myślałem, że teraz mu tak odwala. Najwyżej jak bym znów czegoś nie wiedział to zadzwonię.-zaśmiał się i się rozłączył.

Ja chyba zacznę opisywać, gdzie co jest bo Tré będzie ciagle do mnie dzwonić jak gdzieś będę musiał wyjechać. Mam tez cicha nadzieje, że umie się obsługiwać pralką..

15 minut później.
-Już jesteśmy na miejscu 17,41$ się należy.- spojrzałem na niego jak by z nieba upadł.
-Kartą zapłacę..-jak zawsze zapomniałem walutę sobie zmienić. Gościu podał mi terminal. Włożyłem kartę i wpisałem PIN.
-Dobrej nocy.-wyszedłem z taksówki i poszedłem w stronę domu Adi. Zapukałem do drzwi. Minęło pare chwil aż ktoś mi łaskawie otworzył.
-O hej Jakob, w końcu ktoś mi otworzyl drzwi dzwoniłem do mamy gdzieś pół godziny temu najwyraźniej już zasnęła tak mocno, że tez ją by nie obudził  wybuch bomby, chociaż przy Billie'm warto mieć taki mocny sen..-wszedłem do ich domu i zacząłem się rozbierać.
-No mama mi coś tam mówiła i kazała mi uszykować Ci kanapę.-cicho się zaśmiał i skierował się do swojego pokoju. Ah tak.. jak ja lubię spać na kanapie już teraz czuje ból mojej szyi. Poszedłem do salonu i położyłem plecak na fotelu. Policzyłem sobie w głowie do dziesięciu żeby uspokoić nerwy przed jutrzejsza rozprawą. Położyłem się na kanapie i coś czuje, że nie tylko szyja mnie będzie bolec, ale tez i kręgosłup. Będę jutro chodził jak stary dziadek. Muszę się jeszcze jutro Adi spytać czy by mi pożyczyła auto, bo przecież z buta nie pójdę do sądu. Zasnąłem tak szybko ze nawet o tym nie wiedziałem.

________________________________
Będzie mi strasznie miło jak zostawisz po sobie ślad i dasz małą gwiazdkę miły czytelniku :3

Youngblood ||ZAKOŃCZONE||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz