Dzień wyjazdu chłopaków.
Wstałam bardzo przygnębiona z łóżka. Najbardziej to bym chciała żeby ten dzień w ogóle nie nadszedł albo żeby się zatrzymał czas na wczorajszym dniu. Usiadłam na łóżku i spojrzałam w okno, gdzie już widziałam pusty pokój BJ i już taki widok zostanie do końca. Bardzo czułam moje podpuchnięte oczy za każdym razem jak poruszyłam okiem miałam uczycie piasku pod powiekami pewnie tez za pięknie dzisiaj nie wyglądam, wiec nie ma sensu się malować skoro i tak będę płakać jak małe dziecko. Założyłam na siebie jakieś luźne ciuchy i wyszłam z pokoju zupełnie bez życia. Uciekła ze mnie każda nuta szczęścia, która zawsze mnie uszczęśliwiała i powodowała, ze miałam chęci na czegokolwiek. Poszłam do kuchni. Włączyłam czajnik i poszłam do radia. Podlaczylam moj telefon do niego i włączyłam sobie jakieś smętne piosenki. Uwielbiam się jeszcze bardziej dołować. Poszłam do kuchni i zalałam sobie kawę. Usiadłam na krześle i częściowo położyłam się na stół. Skierowałam głowę na dom chłopaków. Znów zauważyłam jak się kłócą przed domem, kłócą się jak stare małżeństwo, a rzeczy z ich domu są powoli pakowane do ciężarówek. Pojawił się na mojej twarzy delikatny usmiech, a po poliku spływała jedna łza. Już nawet nie umiem panować nad tymi łzami płyną kiedy chcą, a prawda jest taka, ze płyną tylko wtedy, gdy moje myśli znów się na chwile uszczęśliwia, że ich widzę, ale już ostatni raz. Słona łza spłynęła na moje wargi rozplywajac się po kącikach ust.. tak będzie smakował każdy kolejny dzień bez chłopaków. Tak bardzo bym chciała żeby któryś z chłopaków teraz przyszedł przytulił mnie od tylu i powiedział, ze jednak nie jadą, ze tylko mi się to śni, a nie mogę się już z tego cholernego snu wybudzić. A może wgramolic się do jednego z kartonów i wylecę razem z nimi zostawiajac te marne życie za sobą.
Byłam tak zamulona, ze nawet nie usłyszałam jak Billie wszedł do domu. Wytarłam szybko łzy, które zaczynały mi spływać po policzkach. Może jednak przyszedł powiedzieć, ze musza zostać tydzień bo.. nie wiem tak po prostu.. proszę niech tak powie..
-Aniela proszę już nie płacz..-znów popatrzyłam na BJ swoimi zaszklonymi oczyma i po chwili spojrzałam w blat, bo nie umiałam nic z siebie wyksztusic. Odrazu do mnie podszedł i przytulił. Położył głowę na moim ramieniu, a ja zamykając oczy znów dałam upust swoim łzą. Jest mi tak trudno sobie z tym poradzić. Położyłam ręce na jego, które splótł na wysokości mojego dekoltu.
-Widzę jak ci jest trudno się z tym pogodzić.. uwierz nam tez to nie idzie z łatwością.-usiadł obok mnie, odwracając moje krzesło żebym była na przeciwko niego. Nie potrafię mu spojrzeć w oczy.. Złapał za moja brodę i uniósł moja głowę do góry. Zauważyłam jego delikatny usmiech mimo, że w środku już byłam rozsypana to jego usmiech poskładał choć cząstkę.
-Zjemy chociaż razem ostatni obiad?-mimo, ze to nie były słowa, które bym chciała usłyszeć to i tak choć trochę się cieszę.
-Tak..-uniosłam delikatnie kąciki ust i usiadłam mu na kolanach wtulając się w jego ramiona. Będzie mi tego brakowało..
-A co Mike robi na obiad?.-bawiłam się rękawem od koszuli.
-Nie mam pojęcia, bo coś tam gadał, a potem zaczął się wydzierać.-cicho się zaśmiał.
-Dlaczego.. co znów zrobiłeś?
-Znowu Maria narobiła na środku chodnika, a on w to wszedł.. to tak zawsze zabawnie wyglada.-nadal chichocze. Delikatnie się uśmiecham ciesząc się, ze jego bliskością. Mike wszedł do mojego domu.
-A państwu czasem nie przeszkadzam?!-obije na niego spojrzeliśmy.
-Nie..-usmiechlam się do Mike'a. Widziałam nie dość zadowolony wzrok skierowany na BJ. Wstałam z kolan Billie'a i podeszłam do niego tez się wtulajac.
-Podobno robisz dzisiaj obiadek..-uniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy.
-A no robię i mam nadzieje, że przyjdziesz.
-Oczywiście, ze tak...-uwielbiam jak obydwaj tak jeżdżą palcami po moich plecach. Billie wyłączył moje smętne piosenki i się uśmiechnął.
-To chodź już do nas..-trochę trudno mi było się od niego odkleić, poszłam ubrać trampki. Mike i Billie wyszli z domu, ja za nimi. Weszłam między nich żeby ani jednemu, ani drugiemu nie było smutno.Rozsiadlam się na kanapie z BJ. Zapach smacznej pieczeni rozchodził się po całym domu.
-Mike, a masz jakieś wino?-Skromnie się zaśmiał.
-Billie zapomniałeś, ze miałeś już nie pic..-Mike spojrzał na niego.
-No, ale chociaż lampkę..
-Nie!.
-Dobrze już nie musisz krzyczeć..-cicho się zasmialam i położyłam glowe na jego ramieniu. Chciałabym żeby te chwile wcale się nie kończyły, nie chce nawet dopuszczać do głowy pytanie, o której maja lot. Mogłabym w takiej pozycji zasnąć i już nigdy się nie obudzić.-Chodźcie jeść!.-Mike porozkładał już talerze na stole. Odrazu wstałam z kanapy razem z BJ bo nam flaki już czasami piszczały z głodnu tak długo robił obiad. Zasiedliśmy przy stole i po raz kolejny Mike zdobył moje serce nawet nie muszę próbować czy jest dobre, bo sam zapach o tym świadczy. Zaczęliśmy się zajadać nie wydawajac z siebie ani jednego dźwięku.
-Smakuje wam chociaż? Bo nic się nie odzywajcie.-uśmiechnął się do nas.
-Jest smaczne Mike!.-Billie umiał tylko tyle z siebie wydobyć, a ja tylko pokiwałam głowa na potwierdzenie.Gdy już wszystko zjedliśmy i Mike umył naczynia, poszliśmy wszyscy do salonu. Rozsedlismy się na kanapie.
-Wiesz, ze niedługo będziemy się zbierać..-odrazu moje samopoczucie się zgorszylo.
-A o której macie lot?
-O 18..-malam tak naprawdę tylko półtorej godziny żeby się nimi nacieszyć.. nawet nie zauważę, a już będą się powoli zbierać do wylotu.
-Szkoda..-spojrzałam na chłopaków, a potem na tv bo zaczęły mi się znów zbierać łzy.
-Wiem..-jak usłyszałam głos BJ to już miałam ochotę znów się rozryczeć, ale bardzo mocno się powstrzymywałam.
-Pojade z wami na lotnisko.. i mogę jednego z was wziąć do mojego auta..
-Mnie możesz!
-Nie Billie ty jedziesz naszym wyposażonym z swoimi kozami.. ja pojadę, bo mam dość tych kóz ..-spojrzałam na Mike i się delikatnie usmiechlam.
-Jezu dobra..-przytulił się do mnie, a na zaczęłam jeździć paluszkami po jego rączce.Godzina 17:00
Nawet nie zauważyłam jak ten czas szybko zleciał tak jak mówiłam. Chłopaki już powoli zaczęli się zbierać. Ja wyszłam z domu żeby już rozgrzać swoje auto. Poszłam do domu i wzięłam z komody kluczyki. Poszłam do auta i do niego wsiadłam. Odpaliłam silnik i zawróciłam żeby już nie musieć. Czekałam aż chłopaki się ogarną bo BJ będzie musiał jechać za mną poniewaz zapomniał już trasy na lotnisko.Czekałam 15 minut aż w końcu się chłopaki ogarną.
-Wszystko wzięliście?.-spojrzałam na Mike'a.
-Tak trzy razy obszedłem dom żeby się upewnić.-zaśmiał się. No i mamy powód dlaczego to tak długo trwało. Czekałam aż Billie zamruga światłami żebyśmy mogli już jechać. Nie musiałam długo na to czekać i ruszyliśmy na lotnisko.Przez cała drogę na lotnisko milczałam i sama nie wiem dlaczego. Czasami zerkałam w lusterko czy czasem Billie się gdzieś nie zagubił w akcji.
17:45
Zaparkowałam przed lotniskiem, a Billie pojechał odwieźć auto do wypożyczalni. Wyszliśmy z auta i poszliśmy do wejścia od lotniska.
-Będę za tobą tęsknić jak i za tym miejscem..-spojrzałam mu w oczy jak mówił owe słowa. Usmiechlam się do niego i usłyszałam za plecami głos BJ. Znów w moich oczach zbierały się łzy. Podszedł do nas i weszlismy do lotniska. Chłopaki mieli jeszcze 10 minut na odlot. Pożegnałam się z tré i nadszedł czas na BJ westchnęłam i już zaczęły płynąc mi łzy.
-Trzymaj się mała.. będę za Tobą tęsknić..-wytar kciukiem moja płynąca łze. Byłam w stanie się tylko do niego przytulić. Podeszłam do Mike. Billie i Tré powoli się kierowali do swoich bramek.
-Nawet nie wiesz jak bardzo będzie mi siebie brakować..-polozyl ręce na moich policzkach. I delikatnie pocałował mnie w usta. Przez chwile nie wiedziałam co się stało. Położyłam ręce na jego torsie i odwzajemniłam pocałunek, który się zmienił z niewinnego delikatnego pocałunku w namiętny. Teraz mogłam się domyślić co mogło się wydarzyć w dzień urodzin BJ. Odsunął powoli swoją buźkę od mojej i spojrzał mi w oczy, położył kciuk na moje usta. Po chwili odszedł. Stałam na środku lotniska spoglądając na nich tak długo aż znikli w tłumie ludzi.I co teraz?
________________________________
Będzie mi strasznie miło jak zostawisz po sobie ślad i dasz małą gwiazdkę miły czytelniku :3
CZYTASZ
Youngblood ||ZAKOŃCZONE||
FanfictionHistoria Anieli nie jest niczym zwyczajnym mieszka na obrzeżach miasta, żyje codziennością. Jednak nie jest świadoma tego, że sam Green Day wprowadza się na przeciwko jej domu. Jeszcze nie wie jakie przygodny mogą się jej przytrafić.