Musiałem się obudzić, bo zrobiło mi się strasznie gorąco. Spojrzałem w stronę okna, słońce już wyglądało zza chmur. Stwierdziłem, że nie może być za zbyt pozna godzina. Rzuciłem z siebie kołdrę. Zauważyłem, że Tré włożył rękę pod moja bluzkę i co najlepsze nie miałem na sobie spodni!. Szczerze nie pamietam momentu żebym je sciągał. Tré pewnie mnie pomylił ze swoją żoną, ale miał stosunkowo nisko swoją rękę żeby mnie z nią pomylić. Zaśmiałem się cicho i usiadłem na łóżku kładąc jego rękę na bok. Tré zaczął się przeciągać.
-Już się wyspałeś?.-zaśmiałem się
-mmm.. chyba, ale mogło być lepiej.-śmieje się.
-Ja nie chce wiedzieć co my wczoraj w nocy robiliśmy, ale nie pamietam momentu żebym sciągał spodnie..-Tré na mnie spojrzał i zaczął się śmiać.
-Musiało być grubo, bo ja tez tego nie pamietam.-obaj się śmieliśmy, a ja biedny w samych bokserkach i bluzce szukałem spodni. Znalazłem swoje spodnie pod łóżkiem.. tak dobrze przeczytaliście.. pod łóżkiem.
-To co idziemy na dół?.-ubierałem spodnie i usiadłem na łóżku. Tré usiadł obok mnie jeszcze bardziej rozebrany, szczerze to miał tylko ma sobie bokserki. Cieszę się, że chociaż je miał, na prawdę.
-No możemy tylko pozwól, że się ubiorę.-śmieje się. Wstał z łóżka i poszedł do swojej szafy.
-To może ja coś na śniadanie zrobię hm? Tylko nie wiem co.. nie mam pomysłu.
-Może po prostu zjedzmy płatki, albo wyciągnę z zamrażalnika pizzę i włożę do piekarnika..
-Ty widzisz co już mi się zrobiło na brzuchu.. już mi miś zaczął rosnąć.-wstałem z łóżka i złapałem za tłuszczyk.
-U ciebie aż tak bardzo tego nie wydać jak u mnie.-zaśmiał się i wyszedł z pokoju, a ja tuż za nim. Poszliśmy do kuchni.
-Czemu jest tu rozlany sok?
-No, bo jak wczoraj się wystraszyłem to szklanka mi spadła i tylko szło pozbierałem..-wyciągnąłem z szafki karmę dla kozy. Tré pomoczyl ręcznik i rzucił na plamę. Ja wyszedłem z domu, kierując się do budy. Zdziwiłem się, że nigdzie Maria sobie nie poszła, pierwszy raz ją widzę stojąca przy budzie. Wsypałem do miski karmę.
-I jak się czuje moja piękności?.-pocałowałem ja w główkę, a ona zaczęła jeść. Zauważyłem w głębi budy znów ten notes. I ja się pytam jakim cudem on tu się znalazł, skoro wczoraj wywaliłem go do śmietnika. Wyjaśni mi to ktoś?.Wziąłem z ogrodu dość gruby patyk. Wróciłem do budy i próbowałem to dziadostwo stamtąd wyciągnąć. Gdy w końcu po wielu nie udanych próbach i bolących kolanach w końcu to wyciągnąłem, wywaliłem go do kosza sąsiadów. Mam nadzieje, ze śmieciarka będzie dzisiaj jeździć i pozbędę się tego raz na zawsze. Zostawiłem kij i wziąłem worek z jedzeniem. Wszedłem do domu i zobaczyłem siedzącego Mike'a w kuchni.
-Cześć Mike!.-Tylko na mnie spojrzał tymi swoimi nie wyspanymi oczami. I nic mi nie odpowiedział.
-Coś się stało?.-odłożyłem karmę i usiadłem obok niego.
-Nie no co ty nic się nie stało.. zajebiscie się wczoraj bawiliście? Darliscie się do 4 rana. Ja nie chce wnikać co wy w pokoju robiliście, bo niektóre odgłosy były całkiem podejrzane, ale się czasami opamiętajcie ..-wziął łyk kawy. Spojrzałem na tré, a on na mnie i obaj zaczęliśmy się śmiać, bo nadal nic nie pamiętamy. Choć nie wiem czy to jest powód do śmiania.15 minut później.
Tré wyciągnął pizzę z piekarnika.
-Ojejku w końcu.. moj żołądek już się przykleił do mojego kręgosłupa.-przyglądałem się jak Tré kroił pizzę i porozkładał na talerzu. Zacząłem spokojnie jeść.
-Mike weź te rękę nie musisz mnie trzymać za nogę jak jesz..-popatrzyłem na niego lekko zniesmaczony.
-Co?! Przecież ja obie ręce mam tutaj.-pokazał swoje ręce, a ja nadal czuje czyjaś dłoń na swoim kolanie.
-Tré?
-Na mnie tez tego nie zwalaj ja jestem zajęty pizza..-widziałem jego obie dłonie obejmujące pizzę.
-To kto mnie do cholery trzyma za kolano?!.-Odłożyłem powoli pizzę na talerz, chciałem spojrzeć pod stół, ale tak bardzo się bałem co tam zobaczę, że nie byłem w stanie tego zrobić. W pewnym momencie się odważyłem, odsunąłem się krzesłem i podniosłem obrus. Ku mojemu zaskoczeniu NIC tam nie było. To właściwie co mnie trzymało za kolano jak to żaden z chłopaków.
-Tré to będziesz dzisiaj szukać telefonu do jakiegoś kolesia żeby to coś stad wypłoszyl?.-poprawiłem sobie krzesło i kontynuowałem jedzenie.
-Już szukałem i znalazłem jak byłeś na dworze i pielegnowales swoją kozę..
-To będziesz dzisiaj dzwonić?.-wytarłem ręce w bluzkę.
-Nie ja.. Aniela jak przyjdzie.. Ty napiszesz na kartce co ma mu powiedzieć i przyjedzie.-usmiechł się do mnie, a moje serce drgnęło jak usłyszałem jej umie. Muszę się w końcu ogarnąć.. przecież sobie ja odpuściłem.
-A o której ma przyjść?.-jezu dlaczego o to zapytałem..
-ee.. nie wiem, a co jeszcze Ci nie przeszło?.-Tre na mnie spojrzał, a ja już nie chciałem nic mówić. Wziąłem swój talerz i poszedłem do kuchni wkładając go do zlewu. Przybliżyłem się do okna i przez nie wyjrzałem czy czasem Aniela nie idzie.
-Billie miałeś przestać, miałeś się opanować ze swoimi uczuciami do niej.. tak nam mówiłeś.-Mike do mnie podszedł i położył brodę na moim ramieniu.
-Wiem.. ale to jest trochę trudne..-Co ja powiedziałem „trochę" ?! to jest cholernie trudne ahh..
-Rozumiem Cie doskonale..-poczułem ciepły dotyk ust na swoim poliku i się lekko usmiechlem.
-Chcesz trochę whisky?.-poszedł do salonu i podszedł do barku.
-A została choć jeszcze jedna butelka?.-śmieje się.
-Tak została, jest napoczęta, ale na trzech starczy.-wziął szklanki i whisky. Poszedłem razem z tré do salonu.
-A nie możemy poczekać aż przyjdzie Aniela? Może by się z nami napiła..-usiadłem obok Mike'a, a on już wywrócił oczami.
-Billie..
-Okej, okej wiem miałem przestać.. nalewaj już.-może przez chwile przestane o niej myśleć, bo każda myśl o niej tak bardzo mnie boli.
Mike nalał do szklanek whisky. Wziąłem swoją szklankę i oparłem się o kanapę. Bawiłem się nią wraz z zawartością.
Chłopaki już robili sobie nalewkę, a ja jeszcze nie wypiłem poprzedniej.
-Billie coś się stało ze nie pijesz?.-spojrzałem na Mike'a i pokiwałem głowa na nie. Wypiłem zawartość ze szklanki. I tak się zaczęło, że skończyliśmy pic dopiero jak się skończyła druga butelka wódki. Laliśmy w siebie jak by to była woda, a co najlepsze to była dopiero godzina 12.
CZYTASZ
Youngblood ||ZAKOŃCZONE||
FanfictionHistoria Anieli nie jest niczym zwyczajnym mieszka na obrzeżach miasta, żyje codziennością. Jednak nie jest świadoma tego, że sam Green Day wprowadza się na przeciwko jej domu. Jeszcze nie wie jakie przygodny mogą się jej przytrafić.