Rozdział 5 cz.6

50 6 4
                                    

Musiałem się obudzić, bo zrobiło mi się strasznie gorąco. Spojrzałem w stronę okna, słońce już wyglądało zza chmur. Stwierdziłem, że nie może być za zbyt pozna godzina. Rzuciłem z siebie kołdrę. Zauważyłem, że Tré włożył rękę pod moja bluzkę i co najlepsze nie miałem na sobie spodni!. Szczerze nie pamietam momentu żebym je sciągał. Tré pewnie mnie pomylił ze swoją żoną, ale miał stosunkowo nisko swoją rękę żeby mnie z nią pomylić. Zaśmiałem się cicho i usiadłem na łóżku kładąc jego rękę na bok. Tré zaczął się przeciągać.
-Już się wyspałeś?.-zaśmiałem się
-mmm.. chyba, ale mogło być lepiej.-śmieje się.
-Ja nie chce wiedzieć co my wczoraj w nocy robiliśmy, ale nie pamietam momentu żebym sciągał spodnie..-Tré na mnie spojrzał i zaczął się śmiać.
-Musiało być grubo, bo ja tez tego nie pamietam.-obaj się śmieliśmy, a ja biedny w samych bokserkach i bluzce szukałem spodni. Znalazłem swoje spodnie pod łóżkiem.. tak dobrze przeczytaliście.. pod łóżkiem.
-To co idziemy na dół?.-ubierałem spodnie i usiadłem na łóżku. Tré usiadł obok mnie jeszcze bardziej rozebrany, szczerze to miał tylko ma sobie bokserki. Cieszę się, że chociaż je miał, na prawdę.
-No możemy tylko pozwól, że się ubiorę.-śmieje się. Wstał z łóżka i poszedł do swojej szafy.
-To może ja coś na śniadanie zrobię hm? Tylko nie wiem co.. nie mam pomysłu.
-Może po prostu zjedzmy płatki, albo wyciągnę z zamrażalnika pizzę i włożę do piekarnika..
-Ty widzisz co już mi się zrobiło na brzuchu.. już mi miś zaczął rosnąć.-wstałem z łóżka i złapałem za tłuszczyk.
-U ciebie aż tak bardzo tego nie wydać jak u mnie.-zaśmiał się i wyszedł z pokoju, a ja tuż za nim. Poszliśmy do kuchni.
-Czemu jest tu rozlany sok?
-No, bo jak wczoraj się wystraszyłem to szklanka mi spadła i tylko szło pozbierałem..-wyciągnąłem z szafki karmę dla kozy. Tré pomoczyl ręcznik i rzucił na plamę. Ja wyszedłem z domu, kierując się do budy. Zdziwiłem się, że nigdzie Maria sobie nie poszła, pierwszy raz ją widzę stojąca przy budzie. Wsypałem do miski karmę.
-I jak się czuje moja piękności?.-pocałowałem ja w główkę, a ona zaczęła jeść. Zauważyłem w głębi budy znów ten notes. I ja się pytam jakim cudem on tu się znalazł, skoro wczoraj wywaliłem go do śmietnika. Wyjaśni mi to ktoś?.

Wziąłem z ogrodu dość gruby patyk. Wróciłem do budy i próbowałem to dziadostwo stamtąd wyciągnąć. Gdy w końcu po wielu nie udanych próbach i bolących kolanach w końcu to wyciągnąłem, wywaliłem go do kosza sąsiadów. Mam nadzieje, ze śmieciarka będzie dzisiaj jeździć i pozbędę się tego raz na zawsze. Zostawiłem kij i wziąłem worek z jedzeniem. Wszedłem do domu i zobaczyłem siedzącego Mike'a w kuchni.
-Cześć Mike!.-Tylko na mnie spojrzał tymi swoimi nie wyspanymi oczami. I nic mi nie odpowiedział.
-Coś się stało?.-odłożyłem karmę i usiadłem obok niego.
-Nie no co ty nic się nie stało.. zajebiscie się wczoraj bawiliście? Darliscie się do 4 rana. Ja nie chce wnikać co wy w pokoju robiliście, bo niektóre odgłosy były całkiem podejrzane, ale się czasami opamiętajcie ..-wziął łyk kawy. Spojrzałem na tré, a on na mnie i obaj zaczęliśmy się śmiać, bo nadal nic nie pamiętamy. Choć nie wiem czy to jest powód do śmiania.

15 minut później.
Tré wyciągnął pizzę z piekarnika.
-Ojejku w końcu.. moj żołądek już się przykleił do mojego kręgosłupa.-przyglądałem się jak Tré kroił pizzę i porozkładał na talerzu. Zacząłem spokojnie jeść.
-Mike weź te rękę nie musisz mnie trzymać za nogę jak jesz..-popatrzyłem na niego lekko zniesmaczony.
-Co?! Przecież ja obie ręce mam tutaj.-pokazał swoje ręce, a ja nadal czuje czyjaś dłoń na swoim kolanie.
-Tré?
-Na mnie tez tego nie zwalaj ja jestem zajęty pizza..-widziałem jego obie dłonie obejmujące pizzę.
-To kto mnie do cholery trzyma za kolano?!.-Odłożyłem powoli pizzę na talerz, chciałem spojrzeć pod stół, ale tak bardzo się bałem co tam zobaczę, że nie byłem w stanie tego zrobić. W pewnym momencie się odważyłem, odsunąłem się krzesłem i podniosłem obrus. Ku mojemu zaskoczeniu NIC tam nie było. To właściwie co mnie trzymało za kolano jak to żaden z chłopaków.
-Tré to będziesz dzisiaj szukać telefonu do jakiegoś kolesia żeby to coś stad wypłoszyl?.-poprawiłem sobie krzesło i kontynuowałem jedzenie.
-Już szukałem i znalazłem jak byłeś na dworze i pielegnowales swoją kozę..
-To będziesz dzisiaj dzwonić?.-wytarłem ręce w bluzkę.
-Nie ja.. Aniela jak przyjdzie.. Ty napiszesz na kartce co ma mu powiedzieć i przyjedzie.-usmiechł się do mnie, a moje serce drgnęło jak usłyszałem jej umie. Muszę się w końcu ogarnąć.. przecież sobie ja odpuściłem.
-A o której ma przyjść?.-jezu dlaczego o to zapytałem..
-ee.. nie wiem, a co jeszcze Ci nie przeszło?.-Tre na mnie spojrzał, a ja już nie chciałem nic mówić. Wziąłem swój talerz i poszedłem do kuchni wkładając go do zlewu. Przybliżyłem się do okna i przez nie wyjrzałem czy czasem Aniela nie idzie.
-Billie miałeś przestać, miałeś się opanować ze swoimi uczuciami do niej.. tak nam mówiłeś.-Mike do mnie podszedł i położył brodę na moim ramieniu.
-Wiem.. ale to jest trochę trudne..-Co ja powiedziałem „trochę" ?! to jest cholernie trudne ahh..
-Rozumiem Cie doskonale..-poczułem ciepły dotyk ust na swoim poliku i się lekko usmiechlem.
-Chcesz trochę whisky?.-poszedł do salonu i podszedł do barku.
-A została choć jeszcze jedna butelka?.-śmieje się.
-Tak została, jest napoczęta, ale na trzech starczy.-wziął szklanki i whisky. Poszedłem razem z tré do salonu.
-A nie możemy poczekać aż przyjdzie Aniela? Może by się z nami napiła..-usiadłem obok Mike'a, a on już wywrócił oczami.
-Billie..
-Okej, okej wiem miałem przestać.. nalewaj już.-może przez chwile przestane o niej myśleć, bo każda myśl o niej tak bardzo mnie boli.
Mike nalał do szklanek whisky. Wziąłem swoją szklankę i oparłem się o kanapę. Bawiłem się nią wraz z zawartością.
Chłopaki już robili sobie nalewkę, a ja jeszcze nie wypiłem poprzedniej.
-Billie coś się stało ze nie pijesz?.-spojrzałem na Mike'a i pokiwałem głowa na nie. Wypiłem zawartość ze szklanki. I tak się zaczęło, że skończyliśmy pic dopiero jak się skończyła druga butelka wódki. Laliśmy w siebie jak by to była woda, a co najlepsze to była dopiero godzina 12.

Youngblood ||ZAKOŃCZONE||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz