Rey: -No i gdzie on jest?!-Pytam zdenerwowana. Chodzę w te i we w te po pokoju.-Miał tylko ocalić generał Organę! A tymczasem wyłączył nadajnik! Coś musiało się stać!
-Rey...-Nagle do pomieszczenia wszedł Poe.-Statek, w którym jest Ben właśnie ląduje... Zaczął.
-Wreszcie!-Już chcę wybiec do hangaru, gdy pilot mnie zatrzymuje.
-Statki Najwyższego Porządku też tu są...-Oznajmia.
-CO?!
-Musiał nas zdradzić... Nie ufałem mu od samego początku mu nie ufałem... Zgromiłam go wzrokiem. On uniósł ręce w obronnym geście.
-Jak uważasz. Rozbił się w lesie. Idź tam. Tylko proszę... uważaj na siebie... I wybiegł z pokoju, zapewne przeprowadzić ewakuację. Teraz ja opuściłam bazę i szybkim krokiem kierowałam się w stronę statku Bena. Kierowałam się mocą. Nie chciałam wierzyć w to, że Ben wrócił na ciemną stronę mocy. Gdy dotarłam do statku, był pusty. Kopcił się z niego dym. Zaczęłam się rozglądać dookoła.
-BEN! Ben! Gdzie jesteś?! Krzyczę, ale nikt mi nie odpowiada. Zaczynam go szukać. Idę w głąb lasu. Przecież może być ranny. Muszę mu pomóc...
Wtem z cienia wyłania się Solo. Podbiegłam do niego, aby go przytulić, ale on włączył miecz i rzucił się na mnie. W ostatniej chwili włączyłam swój i się obroniłam. On jednak przeszedł na ciemną stronę... W moich oczach zakręciły się łzy smutku i zawodu. Ren chyba to zauważył i na chwilę rozluźnił uścisk, lecz potem znów na mnie napierał. Zrobiłam pewną siebie minę, choć nie byłam wcale taka pewna...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Spojrzałam w jego zimne i puste oczy. Były krwistoczerwone. Musiałam mu jakoś przemówić do rozumu. Muszę... Tylko jak?
-Nie jesteś zły...
-A chcesz się przekonać?-I zamachnął się na mnie mieczem. Zrobiłam unik i poturlałam się pod najbliższe drzewo.
-Twój ojciec by tego nie chciał!-Krzyknęłam. To go całkiem wyprowadziło z równowagi, bo zaczął mnie atakować na ślepo i w furii.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Znów ciał mieczem. Tym razem nie miałam tyle szczęścia i zranił mnie w prawe ramię.
-Ajj...-Syknęłam z bólu. Muszę go zaatakować. Chociaż nie chcę mu zrobić krzywdy... Tym razem ją ruszyłam mieczem, ale on chwycił mnie za nadgarstek i unieruchomił. Nie wiem co mam zrobić. Spanikowałam. Miał mnie praktycznie na talerzu. Spojrzałam mu w oczy po raz ostatni. Mimo że były czerwone i tak kocham Bena. Chcę zrobić coś jeszcze. Przed śmiercią. Coś, co może przywróci go na ziemię. Pocałunek.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Pocałowałam go. On po chwili chwycił moją twarz i również mnie pocałował. Wyłączyłam miecz. Wiedziałam że nic mi już nie zrobi. Oderwaliśmy się od siebie.
-Przepraszam...-Szepnął cicho.-Za... za wszystko...
Znów go pocałowałam. -Już jest dobrze. Tym razem z oczu poleciały łzy szczęścia. Wtedy usłyszeliśmy wybuch.
-Najwyższy Porządek tu jest! Krzyknął. Pobiegliśmy szybko do bazy. Wszystko stało w płomieniach. Od razu pomyślałam o Finn'ie i Poe. -Och... nie... Wybiegłam do płonącego budynku, aby szukać przyjaciół.
-Rey! Słyszę krzyk Bena, ale nie zatrzymuję się.
Dym dociera do dróg oddechowych i oczu. Gorące płomienie parzą moją skórę, zaczynam się krztusić. Padam na kolana i kaszlę, nic nie widzę. Wtedy czuję, jak ktoś bierze mnie na ręce. Z początku myślałam że to Ben. Niestety okazało się że to jeden ze szturmowców. Gdy wyszliśmy na zewnątrz i zaczęłam z powrotem widzieć, zaczęłam kaszleć, dławić. Szturmowiec rzucił mnie na ziemię, a Ben natychmiast do mnie podbiegł.
Chciałam włączyć miecz, ale Ben mi to odradził, zważywszy na to że byliśmy otoczeni przez szturmowców, a wszystkie działa były skierowane na nas. Z żołnierzy wyłoniła się Phasma.
-W ciągu miesiąca dopuściłeś się podwójnej zdrady. No no. Teraz to koniec. Idziecie przed oblicze Snoke'a...
Ben chciał wstać i rzucić się na Phasmę, ale szybko go ogłuszyli...
-Ben!
Potem mnie również ogłuszono. Ciemność widzę...
Tak, Kociaczek2017, miałaś rację. Ten rozdział dedykuję Tobie i wszystkim, którzy komentują :)