Ben Solo: -Teraz, kiedy pozbyłem się problemu i osoby, która sprowadzała Cię na jasną stronę... Możesz do mnie dołączyć, Kylo Renie... Rzekł Snoke z uśmiechem na ''twarzy''. Wstałem powoli i włączyłem miecz. Zacząłem go atakować w furii. Byłem wściekły i zrozpaczony. Rey. Moja przyjaciółka. Moja miłość. Nie żyje. Zginęła. Na zawsze. Już nigdy nie zobaczę tych roześmianych, pięknych oczu. Tych iskierek. Tego pięknego śmiechu i głosu.
Snoke był szczerze zdziwiony że nie przeszedłem z powrotem na ciemną stronę mocy.
-Ty... Dupku! NIE JESTEM KYLO RENEM! ZABIŁEŚ JĄ! ZABIŁEŚ!
Odciąłem mu rękę. Stracił przytomność, a ja nie umiałem go zabić. Nie jestem już po ciemnej stronie.
-Nie zabiję Cię... Nie w nienawiści...
Poczułem... nadzieję..? Nie od Snoke'a. Od strony... Rey? Odwróciłem się. Wokół Rey stali... Mój ojciec i matka?!
-Tato..? Mamo..? Co... Niedokończyłem, bo mój ojciec kazał mi się zamknąć. Przyłożył rękę do czoła Rey.
-Jest jeszcze nadzieja... Użyj swojego daru.
-Ale... Jak? Przecież... Ona nie... nie żyje...-Ledwo wypowiedziałem ostatnie słowa...
-Jej dusza jeszcze nie trafiła do zaświatów. Jest jeszcze w ciele. Musisz jednak działać szybko...
-Czekajcie! O co chodzi z tym... darem?.. Spojrzeli na siebie. Han westchnął, a Leia zaczęła:
-Co drugie pokolenie, silnych w moc, rodzi się dziecko z darem. Różnymi. Bywają uzdrowienia, władza nad życiem, czasem...
-Czasem...-Leia zgromiła Hana wzrokiem, ponieważ wciął się jej w słowo. Jednak ten kontynuował.-... rodzą się dzieci, które mają dwa dary. Ty jesteś takim dzieckiem. Wiesz, możesz wskrzesić Rey... Zamorowało mnie. -A... a drugi dar..?
-Musisz sam go odkryć... Szybko! Rey odchodzi! Musisz się pospieszyć! I zniknęli. Stałem chwilę w ciężkim szoku i analizowałem, co się przed chwilą stało. Po paru sekundach się ocknąłem i podbiegłem do Rey. Nie wiem, co mną kierowało, ale położyłem rękę, na czole Rey. Zaczęła świecić się na biało, a mi przed oczami pojawiły się wszystkie wspomnienia z nią. Unieśliśmy się do góry.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Wspominałem wszystko, co z nią jest związane. Nienawiść, tortury, miłość, śmierć... Wtedy upadliśmy na ziemię. Snoke gdzieś zniknął. Ale to nie ważne. Widziałem że Rey otwiera oczy. Ująłem jej twarz w dłonie, a ona zrobiła to samo. Śmialiśmy się do siebie. Ze szczęścia.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do kapsuły ratunkowej. Była za słaba, by jeszcze iść. Nie czuła nóg. Gdy już była w środku, a ja wchodziłem, coś, a raczej ktoś, chwycił mnie za nogę. Odwróciłem się. To był sam Snoke. -Hej! -Puszczaj go!-Krzyknęła Rey, ale nic nie mogła zrobić. Była zbyt osłabiona. Kopnąłem go w twarz, ale on pociągnął mnie z powrotem na niszczyciel.
-Przepraszam, Rey...
-CO... Użyłem mocy i zamknąłem kapsułę. Wysłałem Rey z powrotem na wyspę, gdzie ukrywał się Luke. Do mnie podeszła Phasma i mnie skuła.
-Co chcecie ze mną zrobić?
-Skonstruowaliśmy urządzenie, dzięki któremu uda mi się uzyskać Twój dar. Dzięki niemu podbije galaktykę. Musimy tylko ustawić kilka parametrów. Potem możemy zaczynać. Phasma! Zwrócił się do niej.-Zabierz go do celi.
-Z przyjemnością.-Zasalutowała i zaprowadziła mnie tam. Mam tylko nadzieję, że Rey jest bezpieczna... *** Rey: Jak on mógł?! Choć rozumiem że on to zrobił dla mojego bezpieczeństwa, ale... Ludzie! Ja nie wiem, co Snoke mu zrobi... Oby nic złego... Muszę go ocalić! Ustawił kurs na wyspę ze Skywalkerem. Może on mi pomoże? Gdy doleciałam, odzyskałam w pełni siły.
-Mistrzu Luke..?-Zapytałam niepewnie, wychodząc z kapsuły ratunkowej. Po chwili pokazał się Skywalker.
-Rey! Nic Ci nie jest? Jesteś cała? Gdzie jest Ben? Zaczął zadawać setki pytań. Opowiedziałam mu całą historię.
-Hmmm... Musimy się dostać na statek Najwyższego Porządku. Podejrzewam że chcą zdobyć jego dar...
-Jaki dar?-Jęknęłam zmartwiona. Luke opowiadał mi o darzę, którymi są obdarowywani silni w moc, co drugie pokolenie. Zaczęliśmy planować, jak odbić Bena.
Następnej nocy podeszłam do okna. Zaczął padać deszcz. Zapowiadała się zimna noc. Położyłam dłoń na szybie i szepnęłam: -Dobranoc Ben...-W oczach pojawiły się łzy. *** Ben Solo: Chodziłem nerwowo po celi. Podeszłem do okna. Przyłożyłem rękę do szyby i powiedziałem: -Dobranoc, Rey... Patrząc w próżnię kosmiczną.