Powrót do wioski.

2.1K 101 36
                                    

Minęły trzy lata od kąd opuściłem wioskę. Przez ten czas bardzo ciężko trenowałem, a mój charakter zmienił się. Kiedyś byłem ciągle uśmiechnięty, lecz przez różowowłosą dziewuchę o imieniu Sakura wszystko się zmieniło i stałem się zimnym draniem.  Opanowałem techniki mojego ojca oraz po części klanu Uzumaki. Potrafię wchodzić w tryb ogoniastej bestii, w tryb mędrca oraz łączyć je w jedność. Mój ubiór trochę się zmienił. Noszę czarny dres z pomarańczwymi dodatkami, rękawy noszę podwinięte, a sama bluza jest rozpięta przez co widać moją umięśnioną jak na mój wiek klatkę.

Stałem przed bramą mojej starej wioski. Wszędzie biegały dzieci a wszędzie było słychać szmery dochodzące z rynku.
Miałem ruszyć w stronę biura Hokage lecz powstrzymali mnie strażnicy.
- Kim jesteś, i czego chcesz w naszej wiosce?
- Muszę porozmawiać z Hokage.
- O czym chcesz rozmawiać z szanowną Hokage?
- Po prostu mnie do niej zaprowadź, nie będę rozmawiał znikim poza Hokage.

Strażnik nic nie powiedział, po czym skinął ręką bym poszedł za nim. Przez całą drogę rozglądałem się po całej okolicy, nic się nie zmieniło, te same domy stragany a nawet Ichiraku się nie zmieniło.

Po około 15 minutach byliśmy przed gabinetem. W środku słychać było jak Hokage wydziera się na kogoś. Zobaczyłem jak strażnik się waha więc zrobiłem to za niego, kiedy oslyszeliśmy donośny głos który oznaczał że możemy wejść strażnik wszedł do środka.
- Czego?!
- Hokage-sama, ten chłopak chciał z tobą rozmawiać.
- Jaki chłopak?
I w tym momencie wyłoniłem się za strażnika. Hokage patrzyła na mnie to na jakąś grupę ludzi którzy byli moimi przyjaciółmi.
- Wkońcu się znów widzimy babuniu Tsunade.
- A no widzimy, jak poszedł trening Naruto?

Spojrzałem na grupę przyjaciół, na ich twarzach pojawił się szok. Olałem to i zacząłem mówić.

(Nie chce mi się tego opowiadać ale było tak że Naruto trenował w różnych wioskach, ale nie powiedział im o treningu z Kuramą i że się z nim zakumplował)

Kiedy skończyłem opowiadać podeszła do mnie Sakura. Zrobiłem skwaszoną minę i powiedziałem tonem wypranym z uczuć.
- Czego?
Ta zdziwiła się trochę lecz odpowiedziała.
- Możemy porozmawiać?
- Nie mamy o czym gadać.
Tym razem zwróciłem się do Hokage.
- Mogę już iść?
- Tak, tylko jutro przyjdź na pole treningowe numer 3. Chcę sprawdzić twoje umiejętności.
Ja tylko kiwnąłem głową po czym zniknąłem w kłebię dymu która przypominał lisa, a sam znalazłem się na polu treningowym. Sprawdziłem czy nie ma nikogo w odległości 500 metrów ode mnie. Kiedy byłem pewien że nikogo nie ma przywołałem lisa którego futro było koloru białego a końcówka ogona była czarna.
- Coś się stało Naruto-san?
- Tak Minari, masz za zadanie zebrać jak najwięcej informacji o organizacji zwanej Kwiat Szkarłatu, oraz ich członkach. Tylko nie pokazuj się przy innych gdy są blisko mnie.
- Hai Naruto-san.
Po tym lis zniknął a ja wszedłem do swojego umysłu gdzie znajduje się mój jedyny przyjaciel.
- Elo Kurama.
- Elo młody, co chcesz? Spać nawet nie dasz.
- Słyszałeś o tym co mówiłem Minariemu.
- No ba, przecież mam wgląd do twojego umysłu.
- Pewnie wiesz co czuję do tych skurwysynów za to co zrobili Yugito-san i Matatabi.
- Spokojnie Naruto, zapłacą za to, dopadniemy ich. Więc nie łam się tym i zajmij się czymś innym, naprzykład potrenuj Bijudamę bez wchodzenia w tryb Bestii.
- Niech będzie, dodatkowo załorzę barierę by nikt mi nie przeszkadzał.
- Rób jak chcesz.

Wyszedłem z swojego umysłu po czym zacząłem składać nikomu nie znane pieczęcie.
- Kanchi Kekkai!!
Wielka bariera otoczyła mnie oraz obszar który obejmuje 1 kilometr.
Kiedy wszystko było gotowe wziąłem się do pracy, najpierw zmieszałem trochę czakry od Kuramy poczym zacząłem tworzyć kulę podobną do rasengana. Po pięciu minutach powstała kula wielkości rasengana lecz odrazu wybuchła.
Próbowałem tak przez ponad 3 godziny lecz nic z tego nie wychodziło. Bardzo zmęczony wyłączyłem barierę i ruszyłem do mojego starego mieszkania.

Po drodze zaczepiła mnie moja była paczka lecz znów ich olałem i ruszyłem w dalszą drogę.

Gdy dotarłem do mieszkania poszedłem się umyć i gdy wyszedłem odrazu padłem na łużko i zasnąłem.

Następnego dnia wstałem o siódmej, ubrałem spodenki które dobiegały mi do kolan koloru czarnego, białą koszulkę z znakiem klanu Uzumaki na klatce a na plecach klanu Namikaze. Nato załorzyłem szarą bluzę dresową z kapturem. Kiedy zjadłem śniadanie składające się z kanapek z pomidorem i sałatę ruszyłem na wyznaczone miejsce.

Kiedy dotarłem na miejsce nikogo jeszcze nie było, więc postanowiłem sobie potrenować Capoeire.
Stworzyłem klona i zacząłem z nim sparing.

Po jakimś czasie wyczułem czakrę piątej. Odwołalem klona i czekałem jak się zjawi. Nie minęła minuta, a ona już znalazła się na miejscu z kilkoma Jonninami oraz z całym rocznikiem. Podszedła bliżej i powiedziała.
- Skoro przybyłeś wcześniej zaczniemy odrazu. Zaczniesz od Genjutsu, później Ninjutsu a na koniec Taijutsu.
Ja tylko kiwnąłem głową i pierwsza wyszła Kurenai sensei.
- Kurenai sensei, proszę dać mi swoje najsilniejsze Genjutsu jakie pani posiada. Proszę się nie bać o mnie.
Kobieta kiwnęła głową i zaczęła.
Moim oczom ukazał się obraz zniszczonej wioski która została zniszczona przez Kyubiego oraz jak mój rocznik jest torturowany. Spróbowałem zablokować dopływ czakry do głowy lecz bez skutku, następnie wypowiedziałem KAI, lecz to też nic nie dało. Została ostatnia opcja czyli przekierowanie tego Genjutsu na nią. Nie minęła chwila, a ja stałem i patrzyłem jak kurenai sensei pada z krzykiem na ziemię. Podszedłem do niej i uwolniłem ją.
Następne było Ninjutsu, a moim przeciwnikiem ma być Kakashi sensei.
Walka się rozpoczęła a ja nie chciałem się bawić z nim więc stworzyłem rasengana i teleportowałem się za senseia za pomocą Hiraishina i walnąłem go od tyłu. Kakashi leżał nie przytomny a ja czekałem na ostatni etap. Przedemną stanął Brewka sensei w swojej unikatowej pozie i z uśmiechem pedofila.
Stanąłem w pozycji do rozpoczęcia Capoeiry i zacząłem się poruszać. Kiedy Hokage dała znać walka się rozpoczęła, Gay sensei próbował mnie trafić jedną z swoich technik taijutsu lecz na nic. Teraz ja zaatakowałem, z wielkim trudem unikał moich ataków lecz udawało mu się co mnie nawet uciszyło. Postanowiłem to zakończyć więc podciąłem senseia po czym wybiłem go w górę, odbiłem się rękoma od ziemi dodając wcześniej do nich czakry by wybić się wyżej. W powietrzu zrobiłem obrót o 180 stopni by kopnąć go w głowę jakby z przwerotki.
Kiedy było po wszystkim na twarzach zebranych pojawił się szok. Zignorowałem to i Podszedłem do Tsunade.
- Muszę przyznać Naruto że odstajesz od swoich przyjaciół i to o dużo. Od dzisiaj jesteś Joninem wioski liścia. Tu jest twoja opaska oraz kamizelka.
Wziąłem kamizelkę oraz ochraniacz i teleportowałem się do swojego mieszkania.

Wróciłem po sporej przerwie do tego opowiadania. Jeśli chcecie zobaczyć jeszcze inne moje opowiadania zajrzyjcie na mój profil.
Mam mały pomysł co do tego opowiadania lecz będą też z tamtych więc spokojenia wasza rozczochrana.
Narka 😀👊😉👍

Naruto. W Poszukiwaniu SzczęściaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz