Rozdział 6

2K 90 8
                                    

MAX

- Max, zaczynam się bać - usłyszałem.

Clar była bliska płaczu. Ja też nie byłem w lepszym stanie. Zachowanie lekarza było co najmniej dziwne.

Złapałem dziewczynę za rękę i ścisnąłem ją dodając otuchy. Po pary minutach wbiegli, nie weszli, ale wbiegli lekarze. Jednak nie było ich dwóch, ale czterech. Poruszyłem się niespokojnie. Clar ścisnęła moją rękę i jęknęła. Nadszedł skurcz. Pocałowałem wierzch jej dłoni i ścisnąłem równie mocno jak ona.

- To są Liam McCourtney, Jonatan Grays i Garry Cloud - szybko przedstawił pozostałych lekarzy, ten, który tu był wcześniej.

Usiadł z powrotem na stołku i przyłożył głowicę od USG do brzucha mojej żony. Przez chwilę czegoś szukał, aż zatrzymał się w jednym miejscu i pokazał coś na ekranie.

- Jak widzicie, tutaj są dzieci - pokazał nam 2 cienie. - Włączę jeszcze raz dźwięk. Proszę się przysłuchać.

Usłyszeliśmy miarowe bicie serduszka. Clar zaraz po tym dźwięku się rozpłakała. Nie wiedziałem o co chodzi. Lekarz zerknął na pozostałych. Ci pokiwali mu głowami.

- Przykro mi, ale musimy przeprowadzić cesarskie cięcie - głos lekarza dochodził jakby zza ściany.

- Jak to cesarskie cięcie?! - krzyknęła przerażona Clar

- Jak państwo słyszeli, bije tylko jedno serduszko, a mamy dwoje dzieci. Jeśli zaraz ich nie wyciągniemy, żadne nie przeżyje, a tak damy szansę przynajmniej jednemu.

Clar kręciła głową. Po jej policzkach płynęły łzy.

- Przewieziemy panią na salę operacyjną i zaczniemy zabieg.

Lekarz już chciał odchodzić, ale Clar złapała go za rękę.

- Proszę mi obiecać, że jak wyciągniecie to dziecko, u którego nie bije serduszko, proszę mi obiecać, że spróbujecie je uratować. Proszę...

Lekarz ścisnął pocieszająco jej dłoń.

- To nasza praca. Obiecuję, że zrobimy wszystko co w naszej mocy. 

Wyszedł. W drzwiach minął się z pielęgniarkami, które zabrały Clar na salę. Szedłem cały czas za nimi. Zatrzymałem się przed drzwiami z napisem "SALA OPERACYJNA". Byłem przekonany, że muszę tutaj zaczekać. 

- Nie idzie pan? - spytała jedna z pielęgniarek. 

- Mogę?

- Oczywiście. Przy cesarskim cięciu jest opcja, żeby partner był przy rodzącej. 

Wszedłem bez zawahania. 

- Proszę to ubrać. 

Dostałem zielony płaszcz jednorazowy, czepek na włosy i maseczkę na usta. Założyłem najszybciej jak się dało i wbiegłem na salę. Od razu znalazłem się przy żonie, która tonęła w łzach. Pod głowę podłożoną miała poduszkę, w rękach mnóstwo rurek. 

- Niedługo będzie po wszystkim - powiedział lekarz zasłaniając Clar widok na brzuch. 

Złapałem ją za dłoń. 

CLAR

Max złapał mnie za dłoń. Bałam się. Tak cholernie bałam się o dzieci. Szczególnie, kiedy nie widziałam co robili lekarze. Poczułam jak nacinają mi podbrzusze. Nawet nie zabolało, dzięki podanym lekom przeciwbólowym.

W następnej sekundzie poczułam jak zostaje wyciągnięte jedno z dzieci. Usłyszeliśmy zdrowy płacz. Zaśmiałam się z ulgi, aż nie dotarło do mnie, że zostało dziecko, u którego nie biło serduszko. 

Gang - dziedzidztwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz