Rozdział 13

1.9K 92 3
                                    

W tym momencie nie byłam w stanie nawet uronić łzy, która by ich upamiętniła. Byłam pusta. Wyzuta z jakichkolwiek emocji.  

MAX

Byliśmy z Ben'em w drodze powrotnej z najbliższej apteki. Ciszę między nami zakłócało cicho grające radio.  

- Skąd masz taką wiedzę o dzieciach? - spytałem. 

To pytanie tłukło mi się po głowie od momentu wyjechania z domu.

- Mówiłem już, że mam siostrę, która ma córkę - wzruszył ramionami. 

- Musisz jej dużo pomagać.

- Fakt. Odkąd jej przyszły niedoszły ją zostawił, robię co w mojej mocy, żeby nie odczuwała jego braku - mruknął zaciskając szczękę. 

- Co się z nim stało? - spytałem zerkając na boczne lusterko.

- Odszedł, kiedy dowiedział się o ciąży. Najzwyczajniej w świecie stchórzył. 

Zerknąłem w lusterko. Niepokoił mnie samochód za nami. Czarny SUV z wyłączonymi światłami. 

- Zrób zdjęcie tablicy rejestracyjnej samochodu za nami - powiedziałem.

Ben zrobił szybko zdjęcie. Przyspieszyłem najbardziej jak się dało. Chłopak obok mnie wyciągnął telefon i wybrał do kogoś numer. Jak się okazało do Nick'a. 

- Namierz nasz samochód i wyślij kogoś. Mamy ogon - powiedział. - Co?... Dobra.

Na tym rozmowa się skończyła.

- Skręć w jakąś uliczkę. Nick kogoś wyśle, ale musimy przez chwilę kluczyć, żeby mogli nas dogonić. 

Zrobiłem jak mówił. Przez dobre 10 minut kluczyliśmy po jakimś osiedlu, aż dostaliśmy znak, że chłopaki jadą za SUV'em. Znów przyspieszyłem ile mogłem i skierowałem się do domu. Wjechałem przez tajny garaż podziemny, który łączył się z blokiem. 

Tunel ciągnął się dobre 2 km. Prowadził do siedziby gangu. Po zaparkowaniu, szybko weszliśmy do domu i wbiegliśmy po schodach na piętro. W pokoju, w którym tymczasowo mieszkałem z Clar i dzieciakami, zastałem nieobecną wzrokiem żonę z synkiem na rękach. 

- Clar, słońce, coś się stało? - podszedłem do niej.

Nawet nie drgnęła. Zamrugała dopiero jak wziąłem od niej malca. Paul zdążył się uspokoić pod moją nieobecność, ale cicho stękał. 

- Daj mi lek - powiedziała. 

Podałem jej siateczkę. Clar od razu otworzyła opakowanie i przeczytała ulotkę. Zaaplikowaliśmy małemu preparat według zaleceń. Nie spodobało mu się, że chcemy mu coś wcisnąć, ale wreszcie przełknął dawkę. Wziąłem go na ręce i kołysałem dopóki nie zasnął. Ułożyłem go w łóżeczku obok siostry. 

Odwróciłem się w stronę żony. Stała odwrócona przodem do okna. Obejmowała się ramionami. Podszedłem do niej, po czym objąłem ją od tyłu. 

- Skarbie, co się dzieje? - musnąłem jej szyję ustami.

Westchnęła ciężko, ale nie odpowiedziała. 

- Myszko, martwię się.

- Po prostu... 

Widziałem, że chciała to z siebie wyrzucić, ale coś ją blokowało.

- Po prostu, co? - próbowałem ją zachęcić do dokończenia. 

Chwila ciszy. 

- Przypomnieli mi się rodzice. Czy to normalne, że nie mogę już za nimi płakać? - odwróciła się do mnie.

Gang - dziedzidztwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz