Rozdział 2

2.4K 100 4
                                    


UWAGA< WYSTĘPUJĄ SCENY +18 (NIE CHCESZ, NIE CZYTAJ!!!)


Dopiero teraz zauważyłam, że Max siedzi na krześle, palce splótł z moimi, a sam zasnął. Obok na szafce zobaczyłam bukiet kwiatów i truskawki w czekoladzie. Uśmiechnęłam się. Pogłaskałam go po włosach. Mruknął moje imię, ale spał dalej. Pielęgniarka się zaśmiała i wyszła...  

Przez kolejne 2 godziny głaskałam Max'a po głowie, jak małe dziecko. Obudził się, kiedy delikatnie próbowałam wyciągnąć swoją dłoń z jego. Gwałtownie się poderwał i przez chwilę patrzył na mnie zamglonym wzrokiem. 

- Coś się dzieje? - spytał.

- Muszę do łazienki.

- Pomogę ci.

Podał mi ręce. Chwyciłam za nie. Chłopak delikatnie mnie pociągnął. Zsunęłam się z łóżka i powoli podreptałam do łazienki. Po załatwieniu swoich potrzeb fizjologicznych, wróciłam do sali, gdzie czekał Max, a obok niego Ben z kubkiem kawy w ręku. 

- Hej - przywitałam się.

- Cześć - uśmiechnął się. - Jak się czujesz?

- Hej - odpowiedziałam mu tym samym. - Lepiej. 

Z pomocą Max'a usiadłam na łóżku. Jak na złość, dzieci postanowiły urządzić sobie harce, przez co nie mogłam znaleźć sobie dobrej pozycji do siedzenia. 

Ben posiedział z nami dobre 2 godziny i relacjonował Max'owi postępy rekrutów. Nie były powalające, ale zawsze jakieś.

- Dobra, bęrę się zbierał. Ktoś musi dać im wycisk na siłce - uśmiechną się niewinnie.

Wyglądało to co najmniej śmiesznie. Napakowany facet z niewinnym uśmieszkiem. Brakowało tylko aureoli nad jego głową i skrzydełek anioła.

- Jak tylko będziemy mogli, to przyjedziemy popatrzeć na ten wycisk. - przy ostatnim słowie Max zrobił w powietrzu cudzysłów.

- Ranisz mnie. - udał obrażonego i wyszedł z dramatyczną miną.

Zaśmialiśmy się. Chwilę minęło zanim dzieciaki postanowiły odpocząć.

Popołudniu przyszedł lekarz aby zrobić kilka badań.

- Myślę, że jeśli taki stan utrzyma się do jutra, to będziecie mogli wracać do domu. - mówiąc to odkładał głowicę do USG.

NASTĘPNEGO DNIA

Tak jak powiedział lekarz, wszystko było w porządku i mogliśmy wracać.

W domu jak nigdy był porządek. Zerknęłam zdziwiona na Max'a ten tylko się dziwnie uśmiechnął i poszedł do sypialni odłożyć torbę ze szpitala. W tym samym czasie poszłam do kuchni. Byłam potwornie głodna. Nie powiem, jedzenie w szpitalu nie należy do rzeczy zjadliwych. Przygotowałam potrzebne składniki, aby zrobić kurczaka na patelni grillowej oraz sałatę z pomidorem, papryką i ogórkiem.  

Byłam  w trakcie przyprawiania kurczaka, kiedy poczułam szerokie dłonie na biodrach. Uśmiechnęłam się, ale nie oderwałam się od przyrządzania posiłku. Ręce przesunęły się na brzuch, który zaczęły masować kolistymi ruchami. Mruknęłam zadowolona. Jednak musiałam skupić się na obiedzie dla nas. Odtrąciłam Max'a i na nowo skupiłam się na kurczaku i odpowiednich przyprawach. 

- Co robisz? - spytał Max całując mnie wzdłuż szyi do ucha. 

- Obiad - mruknęłam.

Gang - dziedzidztwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz