Rozdział 18

1.3K 78 3
                                    

Speszony szybko wycofałem się do siebie.

NICK

Jak co dzień obudziłem się w świetnym nastroju. Jest tak od kiedy mam przy sobie Nicole. Obróciłem się na drugi bok, gdzie powinna leżeć dziewczyna. Minęła chwila, zanim zorientowałem się, że nie ma jej obok. Zerwałem się z łóżka i przeszukałem pokój. Nigdzie jej nie było. 

Błyskawicznie ubrałem się. Wyleciałem z pokoju w zastraszającym tempie. Zbiegłem na dół. W kuchni nikogo nie było. Salon, pusto. Ubrałem buty i pobiegłem na taras. Ogromny kamień spadł mi z serca, kiedy zobaczyłem ją bujającą się na huśtawce ogrodowej.

Podszedłem do niej. Objąłem ją w pasie, przez co wydała z siebie okrzyk przerażenia.

- To tylko ja - uspokoiłem ją.

Przestała się wyrywać. 

- Przepraszam - odetchnęła głęboko. - Przestraszyłeś mnie.

- Przepraszam, nie powinienem - mruknąłem w jej szyję.

Odchyliła głowę na bok, tak, że miałem swobodny dostęp. Złożyłem na niej kilka pocałunków, na które zadrżała. Widząc przyjemność, jaką jej tym sprawiłem, włożyłem dłonie pod jej koszulkę. Przejechałem ciepłymi rękoma po jej chłodnym, płaskim brzuchu.

- Nie jest ci chłodno? - spytałem.

- Nie.

Wznowiłem głaskanie jej brzucha. Zacząłem nami bujać. Spędziliśmy tak miłą chwilę.

- Jadłaś śniadanie?

- Nie - odpowiedziała niepewnie.

Westchnąłem ciężko.

- Ile razy mam ci jeszcze powtarzać, że możesz sama wszystko robić i nic się nie stanie? Skarbie, jesteś już wolna. Nie masz się czego bać.

Odkąd przywiozłem ją ledwo żywą, jest spłoszona. Wszystkiego się boi. Podobno były momenty, że mężczyźni bili ją za zrobienie sobie jedzenia. Opowiedziała mi, że kiedyś potłukła wazon, po tym jak ledwo mogła chodzić po pobiciu. Schodziła po schodach i zakręciło jej się w głowie. Chciała się czegoś złapać, ale pech chciał, że trafiła na stolik z wazonem. Obudziła wtedy jednego z porywaczy, a ten w przypływie złości połamał jej rękę i palce.

Kiedy siedziałem z nią i jej słuchałem, momentami zastanawiałem się jakim cudem ona jeszcze żyje. 

- Tak, wiem - z zamyślenia wyrwał mnie jej cichy głosik.

Odwróciłem ją, tak, że siedziała na moich kolanach bokiem do mnie. Miała łzy w oczach.

- Hej, nie płacz.

Starłem jedną jedyną łzę, która się wydostała.

- Jesteś głodna?

- Trochę.

Na potwierdzenie jej słów zaburczało jej w brzuchu. Zaśmialiśmy się. Podniosłem się, łapiąc Nicole na ręce. W ostatniej chwili zdążyła złapać się mojej szyi, piszcząc mi przy tym do ucha. Okręciłem nami dookoła osi i zaniosłem do kuchni. Posadziłem ją na krześle barowym. Przeszedłem na drugą stronę wyspy i zajrzałem do lodówki.

- Na co masz ochotę? - spytałem.

- Mogą być kanapki.

- Liczyłem na taką odpowiedź. Nie umiem nic innego zrobić.

Dziewczyna wybuchnęła śmiechem, a ja widząc jej reakcję, dołączyłem do niej. Zrobiłem najprostsze na świecie kanapki z szynką, serem i pomidorem. Postawiłem stosik przez dziewczyną. Pierwsze co zrobiła, to zdjęła pomidora.

- Co robisz? - spytałem wskazując na talerz.

- Mam uczulenie na pomidory.

Nic więcej nie powiedziałem. Po zjedzeniu, poszliśmy się położyć. Nicole miała problem z niektórymi zbliżeniami, przez traumę jaką przeżyła w niewoli.

Wróciliśmy z Nicole po akcji, dziewczyna nie kontaktowała ze światem. Na rękach miałem dziewczynę na skraju życia. Dosłownie przelewała się w rękach. Znaleźliśmy ją przez przypadek, dzięki krzykom i jękom. Jeden z oprawców znęcał się nad nią. Niewiele myśląc strzeliłem do faceta. Żałuję, że zmarł natychmiast. Są takie momenty, jak ten, że masz ochotę zabić jeszcze raz, ale żeby umierał w męczarniach.

W chwili ujrzenia Nicole skulonej na podłodze i jęczącej z bólu, chciałem przejąć całą krzywdę, jakiej doznała. Klęknąłem obok niej i odwróciłem ją delikatnie na plecy. Cała twarz spuchnięta z widocznymi ranami. Jedne głębsze, drugie płytsze, ale były. Krew na dłoniach przyciśniętych do brzucha. Na koszulce plamy krwi i nie tylko. To wszystko spowodowało, że natychmiast wziąłem ją w stylu panny młodej i wyszedłem jak najszybciej z miejsca tortur.

Po powrocie do domu miała problemy z oddychaniem przez połamane żebra, a krwotok wewnętrzny omal nie doprowadził do jej śmierci. Cudem uszła z życiem, ale dzięki najlepszym rękom naszego chirurga przeżyła.

Poczułem jakbym z powrotem wpadł do swojego ciała. Dopiero po chwili zorientowałem się, że Nicole śpi przytulona do mnie. Pogłaskałem ją po głowie, na co wzdrygnęła się, ale chyba wie, że jest bezpieczna. Przytuliłem ją mocniej i poszedłem w jej ślady...

Gang - dziedzidztwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz