Rozdział 15

1.8K 86 9
                                    

Rozkleiłam się na dobre. Tak bardzo brakowało mi jego głosu, dźwięcznego śmiechu, wiecznie rozświetlonych radością oczu...

Posiedzieliśmy jeszcze u Dylan'a jakieś pół godziny. Niestety musieliśmy wyjść, z powodu wizyty Leyli u kardiologa. Widząc, że w poczekalni siedzi kilkoro rodziców ze swoimi pociechami, usiedliśmy i czekaliśmy na naszą kolej. Nim się obejrzałam, byliśmy jako ostatni. Całkiem szybko lekarz uwijał się z poprzednimi pacjentami. 

Gdy tylko zostaliśmy poproszeni do gabinetu, opanował mnie identyczny strach, co wcześniej podczas szukania naszego najstarszego syna. Mogłam śmiało powiedzieć, że to był strach rodzicielski, matczyny. 

Z ręką Max'a na plecach oraz oporami weszłam do środka. Gabinet był średni. Wbrew pozorom, nie wyglądał, jak pomieszczenie, w którym bada się ludzi. Wszystko po za meblami, występowało w białych kolorach. Natomiast samo wyposażenie wykonane były z ciemnego drewna. Pod oknem, które znajdowało się po lewej stronie od wejścia, stało biurko. Za nim znajdowało się dobrane kolorystycznie krzesło obrotowe, a przed nim dwa, wygodnie wyglądające, fotele dla pacjentów. Bądź tak jak w naszym przypadku rodziców. 

Lekarz, do którego zapisałam Leylę, okazał się być młodym mężczyzną. Wyglądał, jakby dopiero co skończył studia. 

Ten widok, tylko pogorszył moje obawy. Może i był po studiach, ale jak dla mnie był za młody. Nie miałam pojęcia jakie miał doświadczenia, ale na pewno nie za dużo. 

Złapałam Max'a za rękę mocno ściskając ją. W odpowiedzi otrzymałam lekki, pocieszający gest, jakim było uściśnięcie i uśmiech. 

- Proszę usiąść - powiedział mężczyzna kończąc coś pisać w komputerze. 

Zajęliśmy wolne miejsca. Wyjęłam córeczkę z nosidełka i przytuliłam ją.

- Więc, z czym państwo do mnie przychodzą? - spytał.

Kątem oka zerknął na naszą kruszynkę. 

- Pod koniec ciąży, lekarze stwierdzili, że mała nie oddycha i postanowili przeprowadzić cesarkę. Na szczęście uratowali córkę - powiedziałam na jednym wydechu. - Podczas badań poporodowych, okazało się, że Leyla ma wadę serca. Jednak po tygodniu stwierdzili, że możemy zabrać ją do domu. Tam z kolei okazało się, że nie budzi się na karmienie, tak jak jej brat. Pojechaliśmy do pediatry. Lekarka stwierdziła, że rzeczywiście mała nie przybiera na wadze i dała nam skierowanie do Pana. Dzisiaj omal nie udusiła się od kaszlu.

Skończyłam swój długi, jak nie wiem co, monolog. Mężczyzna w białym kitlu przyglądał mi się ze skupieniem. 

- Dobrze, w takim razie proszę położyć córkę na leżance. Zbadam ją i zobaczę co da się zrobić. 

Jak mówił, tak zrobiłam. Po serii nieprzyjemnych badań, podniosłam płaczącą w niebo głosy Leylę. Pochodziłam z nią po pomieszczeniu, aż się nie uspokoiła. W tym samym czasie lekarz, coś wpisywał do komputera i zapisywał w karcie pacjenta. 

- Jak już państwo wiedzą, Leyla ma wadę serca. Da się ją zaleczyć, ale będzie konieczna interwencja chirurgiczna. 

Na te słowa kolana się pode mną ugięły. 

- Jeżeli chodzi o sam zabieg, to musi on poczekać, ze względu, że dziecko nie jest jeszcze odpowiednio duże - oparł łokcie na biurku i złożył charakterystycznie dla lekarzy dłonie. - Jak na razie, będziemy musieli zastosować leczenie farmakologiczne. Przepiszę leki dla Leyli. Będą musieli podawać je państwo córce do momentu aż skończy 3 miesiące. Po tym czasie przyjdą państwo na kontrolę i wtedy ustalimy termin operacji. 

Gang - dziedzidztwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz