ROZDZIAŁ 2

219 4 0
                                    

"W mojej głowie ten czas płynie wolniej, bo jest parę spraw, których nie zapomnę. Tamte chwile ciągle wracają do mnie. Chyba każdy ma swoją ulicę wspomnień."

~Summer~


    Czy ona już do reszty oszalała?! Ja mam pracować z tym zespołem?! To się nie mieści w głowie! Nie chcę mieć z nimi nic wspólnego! Mogę pracować z każdym. Z Taylor Swift, Rihanną, Drake'm, nawet z tym matołem co odszedł z zespołu - Zaynem. Z każdym, ale nie z nimi! Co ja im do cholery zrobiłam?! Dlaczego wybrali akurat mnie?! Jeszcze nigdy nie byłam tak wkurzona. A nie, trafił się jeden raz. To było wtedy kiedy zerwał ze mną Lucas. Twierdził, że był ze mną, bo chciał się zabawić ze znaną dziewczyną. Ale nie! Ja tak łatwo nie dam sobą pomiatać! Po moim trupie! 

Już miałam rozbić stojący obok wazon, ale ktoś mnie powstrzymał. Co do cholery...?

- Uspokój się Summer!

 Vanessa?! Co ona tu robi?

- Jakim cudem tu weszłaś?

- Przez drzwi, wiesz taki drewniany prostokąt, co...

- Skończ! Dobrze wiesz, że nie o to mi chodziło.

- Przyszłam pożyczyć od ciebie krem nawilżający do twarzy, bo mój się skończył.

- Jutro idziemy na zakupy, muszę się odstresować, bo inaczej kogoś zatłukę.

- O czym ty gadasz?

- Zadzwoniła do mnie i...

- Kto?

- Vanessa, nie przerywaj mi! Matka! Powiedziała mi, że będę pracować z One Direction - wytłumaczyłam jej wściekła. Co ja mówię? Ja aż się gotuję ze złości!

- Dlatego o mało co nie zbiłaś tego pięknego wazonu? -zapytała.

 Jaki on tam piękny... Kilka kresek na czarnym tle. Też tak umiem.

- O proszę! W końcu pochwaliłaś się swoją wiedzą psychologiczną. Jasne, że się wkurzyłam i prawie go pobiłam, bo ja nie zamierzam pracować z tymi pajacami. Zespolik od siedmiu boleści.

- Nie dramatyzuj - odpowiedziała blondynka i wywróciła oczami.

- Nie dramatyzuj?! Wiesz co? Postaw się na moim miejscu, co?! Przynajmniej raz! Nie mam rodziców, bo jakiś dupek spowodował wypadek! Zostałam adoptowana przez kobietę, która jest moją menedżerką i załatwia wszystkie wydarzenia dla mnie, od których jestem na skraju wyczerpania! Każdy chłopak chce być ze mną tylko dla sławy! Nie dlatego jaka jestem! Nie mam prawie przyjaciół! I rzecz, która mnie najbardziej boli i przez, którą płaczę to to, że nie wiem gdzie jest mój brat, kim jest, jaki jest... - ostatnie słowa dosłownie szeptałam. Już nie mam sił. W oczach mam łzy, które tak bardzo chcą wypłynąć i pokazać jak jestem słaba.

- Ja naprawdę cię rozumiem. Mój ojciec rozwiódł się z mamą gdy miałam 4 lata.

- Ale żyje. Vanessa, lepiej będzie jak już pójdziesz.

- Dobrze pójdę, ale nie rób niczego głupiego.

- Czy wy wszyscy w końcu zrozumiecie że nie potrzebuję opieki 24/7?!

- Przepraszam, już idę. Dobranoc - powiedziała cicho. Chciała mi pomachać, ale zrezygnowała z tego. Ze smutkiem wymalowanym na twarzy, wyszła z mojego apartamentu. Okey. Zgodzę się. Jestem nadpobudliwa. Mam okropny, okropny charakter. Ale to dla tego, że nigdy nie miałam tej prawdziwej rodziny, z której mogłabym być dumna. 

Pogasiłam światła i powędrowałam do sypialni. Położyłam się na łóżku i zaczęłam płakać. Emocje wzięły górę. Dłużej tak nie wytrzymam. Potrzebuję psychologa lub szczerze zakochanej we mnie osoby. 


*//*//*
   Rano obudziłam się przez otwarte okno. Brr..!!! Dlaczego ja go wczoraj nie zamknęłam? A no tak, bo byłam zajęta użalaniem się nad sobą. Zawsze kiedy wszystko jest już dobrze ja oczywiście muszę się rozpłakać. Rozważam wizytę u psychologa, bo dłużej mogę tak nie wytrzymać psychicznie. Wstałam z łóżka. Muszę się ogarnąć, bo znając życie, zaraz wpadnie tu moja matka i zacznie mi tłumaczyć jak ma wyglądać moja praca z tym zespolikiem. 

Od razu kiedy stanęłam na podłodze podbiegłam do okna, aby je zamknąć. Potem wyjęłam z walizki czyste ubrania oraz kosmetyczkę i udałam się do łazienki. Zmyłam rozmazany makijaż, który przypomniał mi o wczorajszym wieczorze. Muszę przeprosić Vanessę, bo inaczej stracę przyjaciółkę i siostrę w jednym. Rozebrałam się, weszłam pod prysznic i się umyłam. Po wykonaniu tej czynności ubrałam beżowe rurki, czarną bokserkę, a na to błękitny sweter. Zrobiłam szybki makijaż i wyszłam z zaparowanego pomieszczenia, wcześniej zabierając ze sobą kosmetyczkę i brudne ubrania, które wrzuciłam do oddzielnej walizki. Rozejrzałam się po pokoju w poszukiwaniu telefonu. Kiedy już go odnalazłam zadzwoniłam po obsługę hotelową i zamówiłam sobie śniadanie. Naprawdę jestem głodna. Muszę się porządnie odżywić, inaczej padnę z głodu. 15 minut później dostałam swoje śniadanie. Nawet nie jest takie złe. Chwilę później jak się spodziewałam wpadła moja matka. Normalnie cieszę się jak nigdy. Czujecie ten sarkazm?

- Witaj córeczko. Jak ci minął wczorajszy wieczór?

- Źle - powiedziałam bez zastanowienia. Niech wie, że nie skaczę z radości przez nią.

- Dlaczego? Coś się stało? - spytała ze zmarszczonymi brwiami.

- Tak, stało się - odpowiedziałam twardo. - I ty chyba powinnaś wiedzieć o tym najlepiej! - podniosłam głos. Mimo, że to moja mama, niestety musiałam.

- O co ci chodzi? 

Nie no. Naprawdę się nie domyśla czy tylko udaje?

- O to, że załatwiłaś mi pracę z tym zespołem!

- One Direction?

- Tak, a z kim innym?! Nie mogłaś wybrać kogoś innego?! Dlaczego padło akurat na nich?! - naskoczyłam wściekła na moją matkę.

- Bo możesz zarobić na tym fortunę. Poza tym...

- Więc o to chodzi, tak? O pieniądze?! Znam cię tak długo, ale nigdy nie sądziłam, że możesz się posunąć do czegoś takiego!

- Nie tylko dlatego ich wybrałam! Wasze głosy idealnie by do siebie pasowały!

- W dupie to mam! Wiesz co? Myślałam, że jesteś inna!

- To może źle myślałaś! Ja już wybrałam! Jutro wieczorem masz lot do Londynu. I nie zmienię zdania, choćbyś nie wiem jak chciała.

  - Po prostu świetnie ! - krzyknęłam. Zrezygnowana opuściłam ręce, a ona wyszła z apartamentu trzaskając drzwiami. Zdenerwowana, a jednocześnie załamana usiadłam po środku salonu i znów się rozpłakałam. Znów płaczę, znów te łzy, które lecą jak wodospad po moich policzkach. Przyznam szczerze: jest źle.  

FAME DESTROYS ME...  | L.TOMLINSON |  (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz