"Jedna sekunda zmieniła milion następnych"
~Summer~
Ostatni koncert na trasie. Fajnie? Dla fanów z pewnością. Dla mnie... Sama nie wiem. Jestem wymęczona, prawdopodobnie popadam w depresję. Z czego ani trochę się nie cieszę, bo wszyscy cały czas się koło mnie kręcą i obchodzą tak ostrożnie jak z jajkiem. Ugh! Niech ich wszystkich szlag trafi! Nawet Vanessa, która jest ze mną najbliżej i jest dla mnie jak siostra, którą tak właściwie to jest, zaczyna coraz bardziej mnie wkurzać. Wiem, że wszyscy chcą dla mnie dobrze, ale ludzie, ja nie mam jakiś myśli samobójczych!Pożegnałam fanów i zeszłam ze sceny. Przynajmniej za kulisami jest nieco ciszej. Naprawdę to wszystko mnie już przerasta. Nie chodzi o muzykę. Ona zawsze będzie dla mnie na pierwszym miejscu. Rozchodzi się o ten mój przepełniony po brzegi pieprzony grafik. Racja, trasa skończona, ale znając moją menedżer (czytaj: mamę, matkę czy jak to tam ma być), to już jutro pewnie będę miała jakiś wywiad albo coś innego. Ona już taka jest, znam ją za dobrze. Najpierw wszystkim na obieca, na obieca, a potem głupio jest jej odmówić. Przez to ja muszę ślęczeć przed kamerami lub na próbach. Tak jak mówiłam wcześniej, albo nie mówiłam, to mnie już niszczy. Trafiają się momenty, kiedy nie wytrzymuję już ani fizycznie, ani psychicznie. Wtedy sięgam po narkotyki. Nikt o tym nie wie, tylko Vanessa, bo przyłapała mnie w garderobie z białym proszkiem. Obiecała, że nikomu nie powie, że media się nie dowiedzą, ale tylko pod warunkiem, że dam sobie pomóc. Zgodziłam się, ale to i tak nie pomaga. Mogę powiedzieć szczerze: uzależniłam się. Nie jest mi z tym wcale do śmiechu, ale nie potrafię przestać. To tak jakby muzykowi zakazali śpiewać, grać lub pisać. No dobra, kiepskie porównanie. To też tyczy się mnie. Ale sorry bardzo, nic innego nie wymyślę.
Poszłam do techników, żeby zdjęli mi to ustrojstwo przy stroju koncertowym, czyli mówiąc ich językiem - odsłuch. Chwilę później byłam już w garderobie. Wzięłam do ręki butelkę wody i upiłam kilka łyków, ale po chwili zaczęłam się nią dławić, bo Vanessa wpadła do pomieszczenia jak burza, co za tym idzie po prostu się wystraszyłam.
- O mój Boże! Summer! Nic ci nie jest?!
W odpowiedzi zaczęłam na nią kaszleć, pokazując, aby mi pomogła.
- Co się stało ? - spytała, na co prychnęłam. Ona się jeszcze pyta co się stało.
- Podobno jesteś taka mądra, a nie potrafisz zrozumieć tego, żeby nie straszyć mnie tak, kiedy jestem przed, albo po koncercie.
- O matko! Przepraszam! Kompletnie zapomniałam. Wybacz mi. Przecież wiesz, że to nie było specjalnie.
I ona myśli, że to mnie przekona. Cały czas ta sama gadka. Błagam cię Vanessa, wymyśl coś oryginalnego. Zamiast jej odpowiedzieć, zaczęłam zdejmować przepocone ubrania. Nie wstydzę się przy niej. To kobieta tak samo jak ja, tym bardziej, że wychowywałyśmy się razem. Pomimo tego, że zostałam adoptowana nie zmieniono mi nazwiska, zostało takie jakie było. Cieszę się, że noszę nazwisko mojej biologicznej mamy, to moja jedyna pamiątka po niej.
Weszłam do łazienki i wzięłam szybki, orzeźwiający prysznic, a następnie się wysuszyłam i nałożyłam na siebie czarne leginsy, luźną białą bluzkę z minkami i czarną bluzę. Wyszłam z pomieszczenia i ujrzałam blondynkę bawiącą się moim laptopem. Ja ją normalnie zatłukę za branie moich rzeczy bez pytania!Podeszłam do niej i zamknęłam jej przed nosem urządzenie. Pora zmienić hasło.
- Ej! Co ty robisz?
- Nie widać? - Zaśmiałam się cynicznie - To mój laptop. To znaczy, że korzystać mogę z niego tylko JA. Ewentualnie mój chłopak, którego już od dawna i tak nie mam - wyjaśniłam jej jak małemu dziecku. Niby taka wykształcona, a jednak trudno jej załapać niektóre rzeczy. Jakim cudem ona dostała stypendium? Ja ledwo mam czwórki... Mimo, że wciąż uczę się przez internet.
- Dobra, no już się nie denerwuj.
Ja wkurzyć to dopiero się mogę.
- Po prostu nic już nie mów, okey?
W odpowiedzi dostałam tylko jakieś mamrotanie pod nosem. Założyłam na nogi swoje conversy i spakowałam swoje rzeczy.
- Idziesz czy zostajesz? - spytałam przy wyjściu.
- Idę, bo nie wiem co znowu może ci strzelić do głowy.
Znowu zaczyna z tą swoją nadopiekuńczością. Jeszcze coś powie, a powyrywam te jej blond kłaki.
Wyszłyśmy z ochroniarzami ze stadionu i wsiedliśmy do tour busa. Nicol, menedżerka, matka, która załatwia za mnie wszystko została i dalej to robiła. Czasem mogłaby się mną zainteresować, ale tak jak córką.
W czasie drogi do hotelu przeglądałam wiadomości, które dostałam od fanów. To bardzo miłe. Zawsze doceniam takie gesty. Nim się obejrzałam, już staliśmy pod hotelem. Wysiedliśmy z pojazdu i ruszyliśmy w stronę budynku, przeciskając się przez tłumy fanów. Kiedy już nam się to udało skierowałam się do swojego apartamentu. Od razu po wejściu rzuciłam torbę gdzieś w kąt i poszłam coś zjeść. Czuję się jakbym nie jadła od kilku dni.
Po spożyciu posiłku przebrałam się w koszulkę nocną i usiadłam w salonie na kanapie przed telewizorem, w ręku trzymając lampkę wina. Po kilku minutach ktoś zaczął do mnie dzwonić. Matka. Czyli znów pewnie mam jutro jakąś konferencję. Ehh...
- Słucham? - spytałam zmęczona.
- Summer?! Będziesz pracować z One Direction! - krzyknęła, a mi z rąk wpadł kieliszek.
Że co proszę?! Zwariowała!
CZYTASZ
FAME DESTROYS ME... | L.TOMLINSON | (ZAKOŃCZONE)
FanfictionZmęczona swoim życiem 21-letnia Summer pragnie choć na chwilę odpocząć od świata show-biznesu. Pewnego dnia otrzymuje telefon: "Będziesz pracować z One Direction!" Dziewczyna zostaje zmuszona do tego, aby lecieć do Londynu. Ciągłe życie na waliz...