}2{

505 43 5
                                    

Wysoki, czarnowłosy chłopak przemierzał szeroki i gęsto zaludniony szkolny korytarz, zaciskając jedną ze swoich dłoni na grubym ramiączku plecaka, swoje zimne, i zamyślone spojrzenie wbijając w podłogę, wyłożoną jasnymi kafelkami w mdłe wzory. Jeżeli zależałoby to od niego, wcale nie przyszedł by tego dnia do szkoły, zważywszy na to, jak źle się czuł, jednak jego rodzice byli zdania, że nie powinien omijać lekcji i w wypadku, kiedy jeszcze może wyjść na zewnątrz, powinien tam pójść. Bez żadnych dyskusji.

Odetchnął lekko, wspinając się po schodach na drugie piętro, gdzie odbyć się miała jego pierwsza lekcja. Wchodzenie po stopniach jeszcze nigdy nie wydawało mu się tak męczące, ponieważ Min zazwyczaj był pozytywnie nastawiony na każdy rodzaj sportu i uwielbiał ćwiczyć, ale tylko tak długo, jak miał na to siłę, a jego noc była przespana. A poprzednia z pewnością nie była.

Jego oczy samoczynnie się przymykały, przez co czarnowłosy zmuszony był mrugać zdecydowanie zbyt często, by choć w najmniejszym stopniu odgonić senność. W rezultacie wychodziło to tak, że dziewiętnastolatek wpadał na kogoś zdecydowanie częściej, niż miał to w zwyczaju, a ludzie robili się coraz bardziej niespokojni, mamrocząc coś wściekle pod nosem, bądź w odpowiedzi również go popychając, kiedy nie otrzymali od ledwie przytomnego chłopaka słowa przeprosin. W ten sposób jeszcze częściej na kogoś wpadał, a parę razy nawet był bliski dość nieprzyjemnego spotkania z ziemią.

— Min! — usłyszał skądś, więc przystanął, nawet nie wysilając się, aby sprawdzić kto go woła. Jeśli ktoś go potrzebował, z pewnością da radę go dogonić, kiedy chłopak przystanął na środku korytarza. Jego ramiona były ciężko opuszczone, już na pierwszy rzut oka ukazując w jak kiepskim stanie był Kim, jego oddech był wolny i umiarkowany, dokładnie tak, jak powinien wyglądać, gdyby szatyn spał, a jego umysł z pewnością nie funkcjonował odpowiednio. — Hyung, wołałem cię. — Tu nastąpiła przerwa, prawdopodobnie spowodowana tym, że przybyły wpatrywał się w swojego przyjaciela, uważnie studiując jego wygląd. — Kaczuszki, nie wyglądasz dobrze.

Twarz czarnowłosego skrzywiła się w niezadowoleniu, bo Yugyeom dobrze wiedział, że ustalili między sobą, że w swojej małej paczce nie będą zwracać się do siebie 'hyung' z racji tego, iż byli niemalże w tym samym wieku. Różniły ich tylko miesiące, a woleli dać sobie trochę tej swobody i porzucić ten zwrot, choć Gyeom uparł się, że jako ten najmłodszy z ich paczki kategorycznie musi się tak do nich zwracać. Bez tego by nie przeżył. Tak więc pozostało, zawsze mieli przy sobie tego jednego dzieciaka, który biegał w kółko i krzyczał 'hyung!' na każdego, kogo tylko zobaczył i jeszcze bezczelnie cieszył się z ich jawnego niezadowolenia. Trzeba przyznać, że to właśnie Yugyeom był tym najbardziej radosnym, dziecinnym i głupim z nich wszystkim, mimo że jako całość zbyt wysoką inteligencją poszczycić się nie mogli.

— Zobacz, hyung, tam siedzą chłopaki, myślę, że powinniśmy do nich dołączyć! — niezrażony brakiem odpowiedzi od starszego przyjaciela zaczął pchać Mina w stronę ściany, przy której, istniało takie prawdopodobieństwo, siedziała reszta ich znajomych.

Jakimś sposobem i Kim wylądował siedząc na podłodze, po swojej lewej mając najmłodszego z nich, a po prawej Chanhyuna, który zawzięcie pisał coś w swoim telefonie, obok niego, jeszcze dalej w prawo siedział Jungkook, który z głupim uśmiechem patrzył na dwójkę nowo przybyłych przyjaciół.

— Min, umierasz? — zapytał Chan, kiedy już oderwał się od swojego telefonu, uprzednio chowając urządzenie w kieszeń ciasnych spodni. — Wyglądasz dość niekorzystnie. Czyżbyś zapomniał zrobić sobie makeup?

— A może nieprzespana noc? No już, pochwal się młodszym kolegom co robiłeś w nocy, że zabrakło ci czasu na sen — uśmiechnął się bezczelnie Jungkook, uderzając ramię siedzącego obok starszego chłopaka.

Thanks »Meanie« ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz