}12{

128 21 11
                                    

Nastała długa przerwa, moment, które Mingyu obawiał się dość mocno. Już w momencie, w którym stanął w drzwiach stołówki był w stanie dostrzec swoich przyjaciół przy ich stałym stoliku, śmiejących się i zdecydowanie nie przejmujących nieobecnością jednego z nich. Min poczuł się odrzucony i odtrącony przez ludzi, którym ufał najbardziej i nie miał nawet pojęcia, co miałby z tym faktem zrobić.

Powoli wszedł w głąb dużego pomieszczenia, rozglądając się za miejscem, gdzie mógłby usiąść, najlepiej z dala od grupy jego rówieśników i gdy tylko ujrzał osamotniony stolik przy ścianie, od razu zaczął iść w jego stronę, trzymając swoją głowę nisko, cały czas wpatrując się w podłogę. Nie chciał spotkać spojrzenia któregokolwiek z ludzi, z którymi nie był obecnie w dobrych stosunkach, ani z tym, który przez całkowity przypadek mogli być świadkami tego, co wydarzyło się na sobotniej imprezie. Usiadł na całkowicie pustej ławce i wyciągnął z plecaka butelkę wody i jabłko, które przyniósł sobie z domu. Butelkę odłożył na stół, natomiast jabłko od razu zaczął jeść, wzrok trzymając cały czas na bezpiecznej wysokości.

Po chwili spędzonej tylko w swoim towarzystwie usłyszał zbliżające się w jego stronę lekkie kroki, a następnie, jak osoba, której tożsamości jeszcze nie poznał, zajęła miejsce na przeciwko niego. Powoli, jakby z widocznym wachaniem, podniósł głowę do góry, aby spojrzeć na swojego nowego twarzysza i to, co ujrzał nie do końca odpowiadało temu, co pragnął tam zobaczyć. Nie było tam bowiem ani Jungkooka, ani Yugyeoma, nie wspominając już o Wonwoo, czy Chanhyunie, którzy najpewniej już nigdy nie pojawią się w jego pobliżu z własnej woli. Zastał tam jednak inną przyjazną sobie osobę, która w tamtym momencie spoglądała na niego z nieco sztucznym i smutnym uśmiechem.

— Cześć Noona — przywitał się, odwzajemniając blady grymas, który nieco poszerzył się wraz z tym drugim, który rozkwitł na dźwięk jego głosu. Mingyu nie wiedział, czy Yongsun również jest na niego zła, czy zechce wyjaśnić mu i opisać całą tą sytuację, ale miał nadzieję, że jej pojawienie się u jego boku coś oznaczało. Miał nadzieję, że został mu choć jeden sojusznik, bo nie był pewien, czy w pojedynkę da radę cokolwiek wskórać nawet, gdyby chciał tego ze wszystkich sił.

— Cześć Mingyu. Jak się trzymasz? — zapytała jego towarzyszka głosem, w którym pobrzmiewała nuta zmartwienia, a Kim mógł głośno odetchnąć westchnieniem ulgi ze świadomością, że została jeszcze dla niego jakaś nadzieja, czy przynajmniej jej cień. Chłopak nieco się rozluźnił, chociaż nie do końca. Świadomość, że Yongsun się o niego martwiła podniosła go na duchu choć odrobinę.

— Nie jest najgorzej — mruknął, ponownie przenosząc dłonie na swoje kolana. Zastanawiał się, jak ma o to zapytać. Jak powinien zacząć temat sobotniej imprezy oraz tego, co się na niej wydarzyło. Teraz, gdy w końcu miał okazję, by dowiedzieć się, co zrobił, bał się zapytać. Jego słaba strona znowu wzięła nad nim górę, a jego usta pozostawały cały czas szczelnie zamknięte, nie potrafiąc wydać z siebie najmniejszego dźwięku. Ponownie czuł się słaby i tak okropnie bezsilny

— Pewnie chcesz porozmawiać o sobocie — starsza dziewczyna w końcu przerwała panującą między nimi ciszę, a głowa dziewiętnastolatka natychmiast wystrzeliła do góry, kiedy zaczął energicznie nią kiwać, zgadzając się ze słowami blondynki.

Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie, odkładając swoją torebkę na siedzenie obok siebie i spojrzała na Mina, a w tym czasie chłopak niemal podskakiwał na swoim siedzeniu ze zniecierpliwienia. Chciał w końcu się dowiedzieć, czy fala nieprzyjemności ze strony jego przyjaciół spłynęła na niego zasłużenie.Czy faktycznie postąpił aż tak okrutnie i bezlitośnie, by wszyscy, których uważał za przyjaciół, bez mrugnięcia okiem odwrócili się od niego. Chciał wiedzieć, czy naprawdę powinien się o to obwiniać, jak do tej pory robił.

Thanks »Meanie« ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz