}prolog{

542 57 50
                                    

Na początku było inaczej.

Wonwoo zawsze był bardzo zadowolony, kiedy przyjaciele jego starszego brata, Jungkooka, odwiedzali ich dom. Starał się wtedy wyglądać nieco inaczej, lepiej. Zsuwał z nosa swoje okrągłe okulary, wciągał na siebie ładne koszulki, wsunięte do obcisłych spodni, zajmujące miejsce jego dużych, bardzo wygodnych sweterków, posuwał się również do wykonania bardzo subtelnego makijażu, zazwyczaj podkreślającego jego ciemne oczy. Kiedy był już gotowy, goście najczęściej już się zjawiali, a młodszy Jeon witał ich bardzo nieśmiałym uśmiechem, na który rzadko przychodziła odpowiedź. Skakał wokół przyjaciół brata, przynosząc im picie, kanapki, czy cokolwiek, o co go poproszono i nigdy nie usłyszał nawet głupiego słowa dziękuję. Jemu jednak to nie przeszkadzało. Był zadowolony tak długo, jak obiekt jego westchnień znajdował się w pobliżu. Uśmiech nie schodził z jego warg i śmiało pozwalał wykorzystywać swoją osobę do coraz to śmielszych próśb brata i jego znajomych. Sprawa zaczęła się komplikować w momencie, w którym jeden ze starszych od niego chłopców zaczął zauważać, że Wonwoo zrobi naprawdę wszystko, a jeżeli już zacznie oponować, bardzo łatwo jest go do czegoś przymusić. Sprawę potęgował również fakt, że  Jungkook zdawał się nie zauważać tego, jak Chanhyun, jego przyjaciel, coraz śmielej wykorzystuje jego młodszego brata. 

To był właśnie ten moment, w którym życie Wonwoo zmieniło się w piekło.

Można powiedzieć, że zaczęło się dość niewinnie. Chanhyun tylko testował granice młodego Jeona i powoli uświadamiał sobie, jak bardzo są elastyczne. Chłopiec zmieniał zdanie po sekundach namów, łatwo dawał się zmanipulować i prawie nigdy nie mówił mu 'nie'. A starszemu coraz bardziej to odpowiadało.

Na dobre zaczęło się pewnego grudniowego dnia, kiedy to czwórka rówieśników, Jungkook, Chanhyun, Mingyu i Yugyeom, siedzieli sobie w salonie Jeonów, oglądając przepełnione przemocą filmy.  Wonwoo akurat, jakimś nieszczęśliwym trafem, przechadzał się przez salon, próbując dostać się w własnego pokoju po ciężkim dniu w szkole, a na jego policzkach wykwitły dorodne rumieńce, kiedy zauważył we własnym domu grupę bardzo przystojnych chłopców, którzy zdawali się wcale nie zwracać na niego uwagi. Już miał wymknąć się z salonu i z oddechem ulgi zamknąć w pokoju, kiedy na jego szczupłych biodrach wylądowały dwie, duże i męskie dłonie zaraz ciągnące chłopca do tyłu. Zanim zdążył się zorientować co się stało, już wylądował bokiem na kolanach jednego z chłopaków, będąc jeszcze bardziej zawstydzonym, niż zaledwie chwilę wcześniej. Zmarszczył w konsternacji nos, spoglądając na swoje zaciśnięte na krawędziach rękawów sweterka dłonie, niepewnie unosząc wzrok wyżej, aby napotkać spojrzenie starszego chłopaka. Należy wspomnieć, że Choi Chanhyun  był bardzo urodziwym młodzieńcem, posiadającym grono oddanych wielbicielek, jego prosty nos i ostre linie szczęki były w stanie zawstydzić niejednego modela, jasne, farbowane włosy odznaczały się w tłumie, a wzrostem przewyższał go jedynie jeden z jego własnych przyjaciół, Mingyu, i to tylko o parę centymetrów, toteż Wonwoo, siedząc na jego kolanach, czuł się bardzo onieśmielony. Wykrzywiał nerwowo swoje palce, nie wiedząc co powinien zrobić, ani na czym się skupić, ale w głębi siebie bardzo ciesząc się z całej sytuacji. Jego ukochany trzymał go w objęciach, nie mogło być lepiej, prawda?

Otóż, mogło. 

Blondyn za każdym razem pozwalał sobie na coraz więcej, a z czasem utarło się, że Wonwoo jest swego rodzaju własnością Chanhyuna, więc starszy ma prawo do wszystkiego. Grupa przyjaciół nie zwracała na to swojej uwagi, a najstarszy brat Jeona udawał, że nie słyszy okrzyków bólu i głośnych błagań, kiedy 'para' znikała za drzwiami pokoju Wonwoo. Najczęściej działo się to tylko wtedy, kiedy grupą odwiedzali Jeonów, a reszta przyjaciół siedziała za ścianą w sypialni Jungkooka w chwili, gdy Choi krzywdził chłopca w najokrutniejszy sposób.

Nie zostało to jednak do końca niezauważone. Jednemu z rówieśników Chanhyuna, niejakiemu Kim Mingyu, dotychczas pozostającemu w cieniu i niewtrącającemu się w toksyczny związek, nagle zaczęło przeszkadzać to, co działo się zaledwie parę metrów od niego. Nie był w stanie patrzeć na to, jak młodszy brat jego przyjaciela, zazwyczaj pozostający wiecznie radosnym i uśmiechniętym nastolatkiem, z dnia na dzień przestał czerpać radość z życia. Wiedział, że nie może zostawić tej sprawy w obecnym położeniu. Inaczej kompletnie nie miałby serca.

Potrzebował tylko, aby ktoś powiedział mu, co ma robić.

.

Dzielcie się wrażeniami

Kocham mocno i dziękuję za każdą sekundę zmarnowaną na czytanie tego, co dla Was mam


Do następnego meow

Thanks »Meanie« ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz