}3{

354 36 1
                                    

Mingyu czuł się okropnie po tym, co zrobił. Oczywiście, nie było to żadne przestępstwo, ani nie wyrządził tym nikomu krzywdy, ale z pewnością fakt, że w takim stopniu dał się ponieść emocjom był nie tyle zabawny, co żenujący i Kim czuł wstyd. Chciałby móc cofnąć się do wczorajszego wieczora i przywalić sobie samemu w twarz, aby choć spróbować wybić głupiemu sobie ten idiotyczny pomysł z głowy. Mógł martwić się o młodszego brata swojego przyjaciela i nikt nie miał prawa mu tego zabronić, ale istniały granice, które Min wyraźnie i bardzo dosadnie przekroczył. Przynajmniej on tak to postrzegał i nie miał pojęcia, jak zdoła spojrzeć młodszemu chłopakowi w twarz po tym, jak niespodziewanie złożył mu wizytę prawie w środku nocy. To już samo w sobie brzmiało zbyt nieprzyzwoicie, jak na dość niewinny umysł Mingyu. Miał szczerą nadzieję, że młodszy Jeon nie będzie pytał o wydarzenia z dnia poprzedniego, a przynajmniej nie w towarzystwie przyjaciół starszego.

Starał się o tym nie myśleć i dodatkowo nie zadręczać swojej, i tak przejętej głowy, kiedy naciągał na siebie zgniłozielony sweter z jakimś białym napisem. Chwycił swój jasny, skórzany plecak z podłogi, przerzucając go sobie przez ramię, a następnie opuścił własny pokój, udając się na przygotowane przez matkę śniadanie.

Po wejściu do kuchni przywitał się cicho z obecnymi tam domownikami, przeczesując dłonią roztrzepane, ciemne kosmyki włosów swojej sporo młodszej siostrzyczki, która siedziała na własnym krzesełku jedząc kanapkę. Min uśmiechnął się blado na widok jej buźki umazanej czerwonym dżemem, który zalegał w kącikach jej ust, jak i na samym środku bladego policzka.

— Seo jesteś troszeczkę brudna, o tu — mruknął, zaczepnie dotykając jej buzi palcem wskazującym.

— Sam jesteś brudny! — wytknęła na wierzch swój język, pokazując bratu, jak bardzo jego słowa jej nie obchodzą. Ten widok był przeuroczy i brunet musiał śmiało przyznać, że widok jego słodkiej siostrzyczki bez jednego przedniego ząbka był na tyle zajmujący, że zdołał odpędzić z jego głowy wszelkie zmartwienia.

— Minseo, zachowuj się przy stole — mruknął cicho pan Kim, wyglądając zza gazety na dwójkę swoich dzieci, posyłając im czuły uśmiech. Doskonale wiedział, jak ta dwójka uwielbiała się ze sobą przekomarzać, ale wcale mu to nie przeszkadzało. Dzięki temu ich dom wydawał się jakoś bardziej radosny i pełny wraz z dwójką krzyczących dzieci, z których jedno było przed dwudziestką, a drugie przed dziesiątką. Spojrzał na syna, który chwycił z talerza siostry jedną kanapkę i przystanął nieco z boku, opierając się o krawędź blatu kuchennego. — A ty Mingyu pokazałbyś siostrze przykład. Nie siada się na blacie.

— Ale tatusiu! On zabrał mi kanapeczkę! — krzyknęła oburzona dziewczynka, wskazując oskarżycielsko na szatyna, który przewyższał ją chyba dwukrotnie.

— Skarbie, masz jeszcze dużo. Nawet ich nie zjesz, a Gyu jest widocznie zbyt leniwy, aby zrobić sobie sam — powiedział, odkładając gazetę na stół, aby poświęcić młodszym trochę więcej swojej uwagi.

Chłopak lekko skrzywił się na określenie, jakim jego rodzice zwykli go nazywać, i jakim również wtedy posłużył się jego ojciec. Dziewiętnastolatek naprawdę potrafił to zrozumieć, ponieważ gdyby mężczyzna użył zwykłego 'Min', które licealista wolał bardziej, niż wcześniej wspomniane 'Gyu', mogliby mylić się z młodszą Kim, która także posiadała tę cząstkę w swoim imieniu.

— Gdzie mama? — zapytał, przeżuwając wolno kanapkę, kompletnie ignorując wcześniejszą wzmiankę o jego leniwości, ponieważ każdy z obecnych doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że żona głowy rodziny Kim przygotowała te kanapki dla obydwojga za swoich pociech.

— W łazience. A właśnie, dobrze, że wspominasz. Mama jedzie dziś trochę wcześniej do pracy i nie będzie mogła podrzucić Seo do szkoły. Ty musisz to zrobić i miło by było, gdybyś ją też odebrał.

Thanks »Meanie« ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz