}1{

392 49 54
                                    

Od jakiś piętnastu minut siedzieli w pokoju tylko we trójkę.

Mingyu spoglądał z wyuczonym spokojem na dwójkę przyjaciół, którzy grali na konsoli w pokoju Jungkooka. Yugyeom niemalże siedział na gospodarzu, starając się zasłonić mu wizję na ekran telewizora, a tym samym bezproblemowo wygrać rozgrywkę, która ciągnęła się już od dobrych trzydziestu minut. Jungkook usilnie starał się zepchnąć z własnego ciała równolatka, wygrywając zażartą grę. Sam leniwie popijał przez słomkę sok jabłkowy, który wziął z lodówki przyjaciela i studiował pomieszczenie wzrokiem, starając się nie zwracać uwagi na nic, poza swoim napojem. Jeszcze przed chwilą była ich czwórka. Dwoje graczy było tak pochłoniętych swoją rozgrywką, że pewnie nie zauważyli wyjścia Chanhyuna, ale Minowi to nie umknęło, zwłaszcza, że zaraz po opuszczeniu przez niego sypialni starszego Jeona, z pokoju obok zaczęły wydobywać się straszne dźwięki, do których Kim nie przywykł i chyba nigdy nie byłby w stanie.

— Cholera, Jeon. Zrobiłbyś z tym coś — warknął w końcu, nie wytrzymując tego, jak chłopak wydawał się być niewzruszony całą sytuacją. Niemożliwe było, aby już przez tyle miesięcy nie słyszał i nie widział kompletnie nic, co Chanhyun robił z jego bratem tuż pod nosem Jungkooka.

— O co ci chodzi? — zapytał tamten, nawet nie odrywając wzroku od ekranu telewizora. Kim przewrócił oczami, odstawiając swój soczek na podłogę, a następnie wstał, mając dość tego domu, całej sytuacji, Jeona, Chanhyuna i nawet samego siebie. Był zły, w głównej mierze właśnie na siebie, że pozwolił, aby podobne rzeczy działy się w jego pobliżu. Osobie, którą znał od małego.

— Nie rozumiem cię. Przecież to twój brat — syknął pod nosem, jednak na tyle głośno, aby obydwaj chłopcy spojrzeli na niego na zaledwie krótką chwilę, na następnie, bez chwili zastanowienia i zbędnego komentarza wrócić do przerwanej gry, i udawać, że nic się nie stało. Yugyeom i Jungkook mieli tą sztukę opanowaną do perfekcji. Wystarczy, że w odpowiednim momencie przymknęli oczy, odwrócili głowę, czy wdali się w rozmowę z kimś innym, a wszystko inne, niepotrzebne, traciło na znaczeniu. Tak jak cierpienie Wonwoo w tamtej chwili. Ale Min już tak nie potrafił, nie potrafił udawać. Był również zły na przyjaciela. Znał go od długich lat, znał i kochał po przyjacielsku, a jednak nie rozumiał tego, jak mógł traktować młodsze rodzeństwo w tak okrutny sposób. Był jego rodziną i to, że nie zawsze się dogadywali, nie powinno dyktować Kookowi, że ma olewać brata. — Sam mam młodszą siostrę i gdyby ktoś robił jej takie świństwo, to bym nogi z dupy powyrywał, a ty masz to gdzieś.

— Jak tak bardzo ci to przeszkadza, to sam tam idź. Dobrze wiesz, że Chan się wścieknie, a nikt nie chce mieć z nim na pieńku. Jesteśmy kumplami, stary, zluzuj — rzucił lekceważąco, w międzyczasie uderzając Gyeoma w głowę padem do gry. Do Kima chyba dotarło, że żarty się skończyły i zlazł z równolatka, z naburmuszoną miną siadając na kanapie tuż obok niego. Oddał mu, wbijając łokieć w jego żebra, nie przejmując się powagą całej sytuacji i rzucając Kookowi nienawistne spojrzenie. — Nic złego się nie dzieje. Młodemu przejdzie i będzie po sprawie.

Stojący na środku pokoju Min pokręcił z niedowierzaniem głową, z każdą chwilą będąc coraz bardziej załamanym zachowaniem reszty znajomych. Zawsze uważał ich za porządnych ludzi. Głupich i infantylnych, ale porządnych.

— Czy ty siebie słyszysz?! On go tam wykorzystuje, idioto — Mingyu stawał się coraz bardziej nerwowy, tak samo jak dźwięki zza ściany tylko przybierały na sile, choć nie było słychać jeszcze najgorszego. To był dopiero początek i Kim wiedział, że właśnie ulatują mu ostatnie chwile, kiedy jeszcze Won byłby do odratowania. Zaraz może być za późno.

— Uprawiają seks, jak każda normalna para, a to, że młody jest głośny, to nie moja sprawa — wzruszył ramionami, na chwilę zaprzestając gry i odwracając się do najstarszego z przyjaciół. Wszyscy byli z jednego roku i chodzili do tej samej klasy w liceum, ale to właśnie Min urodził się jako pierwszy, Yugyeom za to, ostatni, i właściwie zachowywali się stosownie do swojego miejsca w ich małej kolejce. Jeon posłał brunetowi swój króliczy uśmiech, chcąc, aby starszy porzucił ten temat i aby mogli wrócić do miłego spędzania czasu. — Włącz jakąś muzykę, przynajmniej nie będziemy musieli tego słuchać.

Thanks »Meanie« ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz