6

885 41 2
                                    

Podeszlam do skoczków i każdemu z nich powiedziałam coś, co według mnie powinno im pomóc w wygranej. Nie byłam ich psychologiem, chociaż to ja zawsze pomagałam im nie tracić wiary w siebie, ja znałam ich wszystkie sekrety i problemy z którymi do mnie przychodzili. Bardzo mnie to cieszyło. Znaczyło to, że jestem ich przyjaciółką, osobą której mogą zaufać. Nie nadawałam się na psychologa. Pomijając fakt, że nawet nie studiowałam tego, to poprostu nie czułam się dobrze i nie potrafiłam wypytywać i zmuszać ludzi do powiedzenia czegoś czego nie chcieli mi mówić. Z własnego doświadczenia wiedziałam, że czasem lepiej jest przemysleć pewne kwestie. Przynajmniej tak myślałam. Ja wysłuchiwałam skoczków jak przyjaciół, i pomagałam im jak tylko potrafię. Pani psycholog polskiej kadry, bardzo mnie za to nie lubiła. Za to, że skoczkowie nie mają do niej żadnych problemów i z niczego jej się nie zwierzają. Nie dlatego, że chciała tego słuchać, ale dlatego, że wtedy dostawała jakąś premie lub coś. Teraz na spotkaniach omawiała z nimi tylko skoki. Mówiła każdemu z nich tą samą formułke psychologa, o presji itd. Psycholożka rzadko przebywała ze skoczkami więc to, że mnie nie lubiła nie przeszkadzało mi jakoś bardzo. Nie wiedziałam nawet jak ma na imię. Znałam tylko jej nazwisko, nawet nie dlatego, że mi się przedstawiła, o tym to mogłam sobie tylko pomarzyć. Widziałam poprostu jej plakiete gdzie widniał napis.

Psycholog kadry Polskiej
Mrs. Majewska

Zawsze śmieszyło mnie to bezsensowne połączenie polskiego z angielskim. Jakby nie można było napisać pani. Tłumaczono się że "Mrs" wygląda bardziej profesjonalnie

Polacy, byli na treningu, więc ja postanowiłam udać się do Andreasa.
Nie siedziałam z nimi nie dlatego, że mi się nie chciało. Zawsze bardzo lubiłam oglądać ich treningi. Dzisiaj jednak biegali na zewnątrz, a temperatura wynosiła -15 stopni. Odrazu kazali mi iść do hotelu, bo jeszcze się rozchoruje. Nie protestowałam za bardzo bo wiedziałam kto czeka na mnie w środku. Cieszyłam się, że nasze relacje się tak ułożyły. Zastanawiałam się jednak czy to nie za wcześnie. Zakochałam się w nim on powiedział, że we mnie też, ale czy to prawda? Czy wogóle ktoś jest w stanie zakochać się w kimś takim. A co jeśli Julianna maczała w tym palce. Co jeśli za szybko uwierzyłam, że te kwiaty były dla mnie. Może był to tylko okropny plan.

-Stop! - powiedziałam sobie w myślach. Co się ze mną dzieje? Nigdy tak nie myślałam, muszę wierzyć jemu nie swojej głowie. Jemu i tylko jemu. Zaczęłam znowu myślęc o miłych chwilach, żeby poprawić humor.

Weszłam do windy. Nacisnęłam na 3 piętro. Drzwi już prawie się zamknęły, ale zdążył wejść do nich Gregor. Niestety sam. Chciałam wyjść, jednak winda już się zamknęła. Czułam wielki strach, który sparaliżował całe moje ciało.Bałam się jego wzroku, jego ciała, a nawet jego głosu. Naszczęscie milczał. Miałam wrażenie, że jechaliśmy wieczność. Gdy winda na wyświetlaczu pokazała 3, a drzwi miały się otworzyć odetchnęłam z ulgą. Jednak on szybko nacisnął stop, czym zatrzymał windę.
Myślałam, że zaraz zemdleje. strach mnie sparaliżował. Bałam się cokolwiek zrobić, nie mogłam się poruszyć ani wydać z siebie dźwięku. Bałam się nawet płakać. Stałam i patrzyłam się w podłogę.

-Mam nadzieję, że nikt o tym nie wie. - Złapał mnie za nadgarstek i zacisnął. Czułam tak wielki ból. Bałam się jednak cokolwiek zrobić.

-Nie... nikt, naprawdę - odpowiedziałam zachrypniętym głosem. Miałam nadzieję, że już mnie zostawi

-I ma tak zostać! Jak ktoś się dowie, zabiję wszystkich twoich bliskich. Rozumiesz!? - Krzyknął

 To the stars through dif­fi­cul­ties /Andreas WellingerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz