10

724 42 6
                                    

Usłyszam jak drzwi od pokoju uchylają się. Byłam jednak zbyt senna, żeby otworzyć oczy i zobaczyć co się stało. Zamiast tego zakryłam się bardziej kołdrą mając nadzieję, że to nic ważnego. Może było to nie odpowiedzialne i ktoś właśnie celuje do mnie z pistoletu, ale lepiej umrzeć wyspaną niż starać się przeżyć bez snu. Po chwili usłyszałam jak ktoś wchodzi do mojego pokoju. Miałam wrażenie, że to jakieś słonie bo chyba głośniej tupać się nie dało. Otworzyłam więc niechętnie oczy chociaż miałam już pewność, że to żaden morderca ani włamywacz, a tuż nad moim łóżkiem ujrzałam pięć głów przyglądajacych się mi.

-Dobra dobra już wstaje, nie zabijcie mnie tym wzrokiem - zaśmiałam się - ale wiecie, że jest 4 nad ranem.

-Tak bardzo zaciekawiłaś nas swoim pomysłem, że postanowiliśmy odrazu wziąć się do roboty hehe - powiedział Żyła.

- A tak wogóle to stęskniłem się za tobą - uśmiechnął się zalotnie Wellinger.

- O jak słodko. Cukrzycy zaraz dostanę - powiedział z ironią w głosie Dawid na co wszyscy parsknęliśmy śmiechem.

Weszlam jeszcze na chwilę do łazienki, szybko się przebrałam się w granatowe jeansy z wysokim stanem i dziurami i dużą czarną bluzę trashera później ogarnęłam twarz. Zrobiłam sobie lekki makijaż i wyczesałam włosy bo jak każdy wie nie spisałam icj nigdy . I wyszłam z łazienki

-Dobra chłopaki. No więc tak. Tutaj udało mi się zgromadzić wszystkie papiery, a raczej ich kopie. Wczoraj dom dziecka z którego pochodzę, wysłał mi je wszystkie mailem, a ja je wydrukowałam - pokazałam na teczkę. - Niestety więcej niż w tych papierach nie udało mi się znaleźć. Jeśli w końcu się odważe zadzwonię do "mamy" i poproszę o więcej informacji z domu dziecka.

- Okej co my tu mamy. - Kamil wziął papiery do ręki. O jest informacja o rodzicach, bardzo dziwne, skoro znaleziono cię samą pod ośrodkiem. Czyli wiemy, że ojciec urodził się w 1977, a matka 1978 - przeczytał Kamil - Niech ktoś to zapisuje. - Maciek wziął w rękę długopis. - Coś co mnie dziwi to, że pracownicy mają rok urodzenia rodziców, ale nie mają nazwiska ani nawet imienia. Więc nie mam pojęcia skąd znali rok urodzenia rodziców. Ale dobra idziemy dalej.
W domu dziecka byłaś w Krakowie, ale urodziłaś się w szpitalu w Wiśle. Czyli jesteś albo z Wisły, lub z jakiejś małej miejscowości nie daleko niej. Ale z drugiej strony dlaczego trafiłaś akurat do Krakowa.

-Jeszcze się okaże, że jestem jakąś krewną waszą - zaśmialismy się. - Ale mam nadzieję, że jednak nie.

-Dobra co my tu jeszcze mamy... -kontynuował Stoch przeglądając papiery dalej. - Napewno musimy zebrać różne miejscowości nie daleko Wisły i przeszukać internet, może tak uda nam się dowiedzieć skąd pochodzisz.

-Ja to zrobię - Żyła chwycił mojego laptopa i zaczął szukać różnych informacji.

-Hmm... Jest jeszcze, że zostałaś oddana przez nie wysokiego, mężczyzne z brązowymi włosami. Prawdopodobnie był to twój ojciec.

-Jest może coś więcej o tym mężczyznie? - Zapytałam zaciekawiona, siadając blisko Kamila wreszcie natrafiliśmy na cenną informacje.

-Nie... Zostałaś podrzucona pod drzwi ośrodka, informacje o jego wyglądzie są tylko z monitoringu. Miał na sobie czarne okulary i szalik, którym zakrywał twarz. Widać tylko czubek głowy. Mówią, że na nagraniu, mężczyzna bardzo płakał. I z trudem cie tam zostawiał.

-To mógł mnie nie oddawać - mruknęłam i przytuliłam się do Wellingera, który siedział i nie wiedział za bardzo co ma robić gdyż wszystkie artykuły i dokumenty napisane były po polsku. Chłopak uśmiechnął się i objął mnie swoją umięśnioną ręką.

-Czuje się jak w jakimś biurze detektywistycznym szukając mordercy - zaśmiał się Maciej kończąc notować informacje od Stocha.

-Mam - krzyknął zadowolony z siebie Żyła i puścił wywiad z jakąś kobietą. Wszyscy położylismy się na łóżku przed laptopem. Na którym z trudem się miesciliśmy.

Reporterka: Znajdujemy się właśnie w Wiśle gdzie jakiś czas temu została oddana w bardzo dziwny sposób dziewczynka do adopcji. Udało nam się znaleźć kobietę, która przedstawia się jako sąsiadka osób które to zrobiły.
Kobieta: Dzień dobry, tak jestem sąsiadkom tych ludzi. Postanowiłam zabrać głos w tej sprawie, gdyż wszyscy oczerniają tych ludzi nie mając nawet pojęcia kim są i dlaczego oddali tą dziewczynkę. Oczywiście nie zdradzę tożsamości tych osób, ale chciałam powiedzieć, że bardzo kochali małą Justynke i oddali ją żeby ratować jej życie.
Reporterka: a co się takiego stało? Dlaczego zależało im na byciu anonimowym?
Kobiet: Nie jest to moja ani państwa sprawa. Rodzice napewno w końcu się z nią skontaktują. Dziękuję do widzenia.
Reporterka: Jak widzicie...

Żyła wyłączył filmik.

-Jakoś się k*rwa nie skontakowali. - Byłam bliska płaczu.

-Może jescze się skontaktują. Ta kobieta mówiła, że cię kochają - zaczął Dawid.

-Akurat! Gdyby mnie kochali to nie oddaliby mnie do adopcji - krzyknęłam. - Przepraszam was chłopaki, dziękuję, że mi pomogliście, ale dzisiaj już nie dam rady.

-Rozumiemy - odwiedzieli chórem. - Teraz sobie odpocznij, a później porobimy coś razem - Powiedzieli i cała Polska ekipa wyszła, zostawiając mnie i Wellingera samych.

Usiadłam chłopakowi na kolanach, a ten mocno mnie przytulił. Oparłam głowę na jego torsie.

-Dlaczego to wszystko musi zdarzac się mi? Najpierw rodzice oddali mnie do adopcji... Później zaadoptował mnie jakiś świr i jeszcze ten chory związek ze Schlierenzau... - zapóźno ugryzłam się w język.

-Jaki związek? O co chodzi? Justyna co on ci zrobił? - Andreas odsunął mnie od siebie i popatrzył z przerażeniem głęboko w moje oczy.

-Ja.. Ja naprawdę nie mogę Ci powiedzieć... - Mówiłam ledwo powstrzymując się od płaczu.

-Nie ufasz mi? - Jego piękne oczy posmutniały. Patrzyły na mnie z rozczarowaniem, ale i z wielkim uczuciem. Wiedziałam, że go ranie, ale nie mogę mu tego powiedzieć. Nie mogę pozwolić, żeby stała mu się krzywda.

-Nie nie o to chodzi... To skomplikowane...

- Jak to skomplikowane? Dlaczego nie możesz mi poprostu powiedzieć? - był bardzo zdenerwowany.

-Bo umrzesz - wrzasnełam - On cie zabije rozumiesz?! Jest do tego zdolny. - padłam na ziemię i zaczęłam głośno płakać.

-Niczego nie rozumiem - odpowiedział już łagodniejszym tonem. Był bardzo zakłopotany. Bał się o mnie.

-Spotkałam go kilka dni temu w windzie... Powiedział, że jak ktoś się dowie to zabije wszystkie bliskie dla mnie osoby... Proszę nie naciskaj, jakbym tylko mogła już dawno wiedziałbyś o mnie wszystko. Kiedyś się dowiesz obiecuję. Błagam cię zmieńmy temat.
Chłopak w odpowiedzi pocałował mniej namiętnie, a ja oddałam mu ten pocałunek.

Hejka jak podoba wam się rozdział? Mam nadzieję, że nikt nie spodziewa się kto jest ojcem. Macie jakieś typy?

Bardzo was proszę o głosowanie i komentowanie tego rozdziału 💖

Pozdrowiam 💞


 To the stars through dif­fi­cul­ties /Andreas WellingerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz