Do mojego pokoju wparował Wellinger. Wyglądał jakby miał mi zaraz powiedzieć, że rozpoczęła się III wojna światowa. Był przerażony. Na jego pięknych niebieskich oczach widniły wielkie źrenice. Był jeszcze w piżamie. Co mnie bardzo rozsmieszyło ponieważ, była ona niebieskia z wielkim wesołym króliczkiem na środku. A na spodenkach były małe łapki. Nie mogłam powstrzymać się od śmiechu, chociaż nie powiem wyglądał w tym naprawdę uroczo. Włosy miał jeszcze potargane, chociaż i tak wyglądały perfekcyjnie. Jak on to robi?
-Co się stało? Nic ci nie jest? - zapytał przerażony Andreas - słyszałem krzyk. - Chodziło mu pewnie o moje piękne przekleństwo w ojczystym języku zaraz po przebudzeniu, a raczej zerwaniu się ze snu. Zaśmiałam się w myślach.
-Chodź tutaj - pokazałam na łóżko -nawet nie wiesz jaka jestem na ciebie wściekła - próbowałam udawać poważną, żeby chodz trochę go przestraszyć, ale wybuchłam śmiechem.
-Na mnie? Ale co ja zrobiłem? Dlaczego? - zobaczyłam minę skołowanego Wellingera.
-Nic głuptasie - zaśmiałam się i go pocałowałam
-Dajcie mi instrukcje do kobiet błagam, może wreszcie uda się was zrozumieć - zaśmiał się Andi.
-Gdyby taka się znalazła zabardzo byście się nudzili, a teraz opowiem Ci dlaczego tak krzyczałam. - Przedstawiłam mu cały sen, z którego oboje zaczęliśmy się śmiać. Chociaż najbardziej jestem ciekawa reakcji Kamila na taką naszą przyszłość.
Była godzina 6, ale nie było już mowy o spaniu, oboje byliśmy już wybudzenii, ja przez mój "super" sen, a on przez mój krzyk, więc zaczęliśmy rozmawiać o najróżniejszych rzeczach. Zaczynając od polityki, kończąc na laczkach Tandego.
-Mogę cię o coś spytac? - zapytał w końcu Andreas.
-Myślę, że tak - uśmiechnełam się.
-Ostatnio jak przeglądałem internet, natrafiłem się na artykuł o tobie. Wiesz nowa dziewczyna Wellingera i bla bla bla, ale nagle napisali nam, że to ty jesteś tą "sławną" dziewczynką co uciekła z domu dziecka. Czy to prawda? - łza zaczęła mi lecieć po policzku, wspomnienia wróciły- Ejej jak nie chcesz mówić to nie musisz - powiedział chłopak i mnie przytulił.
-Ale ja chce. Tylko jest to dla mnie trudne, więc tylko proszę żebyś mi nie przerywał. - Andreas przytulił mnie mocniej i pokiwał głową. - No więc tak to prawda. - Zaczęłam -Trafiłam do domu dziecka jak miałam trochę ponad dwa lata. Nie pamiętam swoich rodziców. Nie wiem czemu mnie oddali, nie wiem o nich nic oprócz tego, że dalej żyją. W domu dziecka nie czułam się źle, wiadomo chciałam mieć rodzinę jak chyba każde tam dziecko, ale nie mogę powiedzieć, że byłam tam źle traktowana, ale to się zmieniło Gdy pewnego dnia - wzięłam głęboki oddech, żeby nie dostać ataku płaczu. - Zjawili się ludzie, którzy chcieli mnie zaadoptować. Niby powinnam się cieszyć, że będę mieć rodzinę, bo przecież każdy z nas o tym marzył, ale ci ludzie mnie przerażali, często zostawali wyganiani z ośrodka ponieważ byli bardzo pijani. Czasami zdarzało się, że przychodzili trzeźwi, elegancko ubrani, wydawali się mili, ale jak zabierali mnie na spacer, oczywiście na podwórku ośrodka, gdyż nie mogli mnie wynieść po za. Stawali się okropni. Krzyczeli na mnie, że za mało się odzywam, że nie przytulam ich jak przychodzą i inne tego typu rzeczy. A ja 5 letnia dziewczynka czułam strach, wielki stres i przerażenie, jak tylko ich widziałam chciało mi się płakać. Nigdy jeszcze wtedy nie czułam tak wielkiego strachu jak przed nimi. Każde słowo wypowiedziane do nich było najtrudniejszą rzeczą do wykonania.
Naszczęscie od pewnego czasu poprostu przestali przychodzić. Zaczęło się to od kąd nie dostali pozwolenia na adopcje, ponieważ zbyt często byli pod wpływem. Byłam bardzo szczęśliwa, zabawa znowu sprawiała mi radość, a każdego dnia budziłam się z uśmiechem. Byłam bardzo pozytywnym dzieckiem, chociaż nie miałam rodziców. Nie przejmowałam się tym może dlatego, że nawet nie wiedziałam jak to jest mieć rodzinę.
Wszystko układało się świetnie, aż do pewnego czasu. Dnia, który zniszczył mi życie. Rano gdy obudziłam się, jak zwykle wcześniej niż inne dzieci, zobaczyłam pięknego misia, takiego o którym każde dziecko marzyło. Pamiętam, że był taki duży i na brzuszku miał wielkie serduszko. Wyszłam więc szybko na podwórko i podbiegłam do zabawki, nieświadoma niczego. Wtedy zostałam złapana i porwana. Bałam się jednak nawet krzyczeć. Okazało się, że byli to ludzie, którzy chcieli mnie zaadoptować. Zawieźli mnie do domu i zastraszyli. - Zaczęłam płakać, nie potrafiłam inaczej mimo tego, że minęło już tyle czasu - Powiedzieli mi wtedy, że mam mówić policjantą, że uciekłam bo ich kocham i nie chce się z nimi rozstawać nigdy. Zagrozili, że zabiją mnie jak powiem prawdę. A raczej mówił to wszystko "tata", kazali mi nazywać się jak rodziców, co nie było dla mnie problemem bo nigdy nie czułam, że słowo mama lub tata jest czymś miłym. Moja "mama" nigdy nie odzywała się gdy byłam zastraszana przez jej męża, ani praktycznie wogóle się nie odzywała. Wracając, byłam tak zastraszona, że powiedziałam wszystko policjantom tak wiarygodnie, że postanowili odrazu mnie zostawić w nowym domu. Żyło mi się tam okropnie. Codziennie jak wracałam z przedszkola, a później szkoły, robiłam za rodziców wszystkie obowiązki. Sprzątałam, zmywałam, a nawet gotowałam obiady, miałam zaledwie 5 lat. Oczywiście rodzice udawali, że nasza rodzina jest idealna. Koleżanki zazdrościły mi tylu ubrań, fajnego telefonu i komputera. Mój tata bardzo dużo zarabiał, prowadził wielką firmę, więc żeby nikt się niczego nie domyślał obdarowywał mnie prezentami. Gdy zaczęłam chodzić do szkoły, ojciec w 3 klasie zaczął mnie bić. Moją matkę też, bił, ale ona potrafiła się obronić. Wtedy przestawał i zaczynał bić mnie, a jego żona tylko czuła ulgę, że znęca się nad kimś innym. Nienawidziłam jej za to. Oczywiście bił mnie w plecy, brzuch lub nogi, żeby nikt nie mógł tego zauważyć. Jednak najgorsze zaczęło się w 6 klasie. Ten mężczyzna zaczął mnie gwałcić - zalałam się płaczem. - Robił to napoczatku kilka razy w miesiącu, później kilka razy w tygodniu, a potem robił to praktycznie codziennie. Nienawidziłam ich tak bardzo, chciałam umrzeć i już nigdy nie widzieć tego domu. Myślałam o ucieczce jednak nie było to możliwe. Na noc zamykana byłam w pokoju i wypuszczana dopiero jak miałam jechać do szkoły. Zawoził i odwoził mnie do niej tata, który zatrudnił nawet osobę do pilnowania czy jestem na lekcjach.
Aż pewnego razu ojciec bardzo zły, pamiętam ten dzień bardzo dobrze. Miałam wtedy 15 lat nawet nie wiem dlaczego, zabrał mnie ze szkoły w trakcie lekcji i jechał bardzo długo przez las. Nie wiedziałam co się dzieje. Co zrobiłam źle, ale było już mi obojętne czy będę żyła czy umrę. Nawet ta druga opcja wydawała się lepsza. W końcu wyciągnął mnie za włosy i zaprowadził do lasu. Pokazał dół który wykopał i powiedział, że zaraz tam trafię bo nie jestem już im do niczego potrzebna. Najpierw jednak zaczął rozpinać spodnie i poraz ostatni zgwałcić. Naszczęscie ktoś nas zauważył, a tym kimś był Maciej Kot, który akurat tędy biegł. Szybko ochronił mnie od tego człowieka. Mój ojciec miał jednak nóż. Maciek naszczęscie zdążył go wcześniej westchnąć do dołu tego którego sam wykopał dla mnie, nie miał jak wyjść bo był na tyle głęboki. Szybko zadzwonił na policję. Gdy ta przyjechała wiedział, że trafi go więzienia, więc popełnił samobójstwo i wbił sobie nóż w klatkę piersiową. Byłam bardzo szczęśliwa. Możesz sobie myślec co chcesz, ale poczułam ulgę jak ten człowiek umarł. Oczywiście kontakt z Maćkiem dalej utrzymywałam. To on uratował mnie od śmierci i zmienił moje życie w miarę normalne. Był i jest osobą której mogę zaufać w każdej sprawie. Zaczęłam mieszkać już tylko z matką. Też jej nienawidziłam, ale od śmierci ojca zmieniła się. Nie zaczęła być oczywiście kochającą mamą, chociaż i tak bym nie zmieniła do niej nastawienia. Poprostu mnie ignorowała. Z czasem dowiedziałam się, że mieli syna, który był odemnie straszy o 15 lat. Gdy uciekł z domu zaadoptowali mnie. Bo nie mieli już kogo wykorzystywać.
On nie miał pojęcia o moim istnieniu. Ale gdy spotkaliśmy się na pogrzebie ojca i się poznaliśmy obiecał, że mnie nie zostawi. Był jednym wsparciem w tym domu. No prawie jedynym. Przyjeżdżał zwykle w weekend, ale co dwa tygodnie, jak go nie było opiekował się mną Maciek.
Noi tak właśnie to wygląda. Mieszkam z matką, której nienawidzę i bratem, który niby nim nie jest ale pomaga mi. - odetchnęłam z ulgą, że wreszcie to powiedziałam.-O matko Justyna - Andreas mnie przytulił - Nie wierzę jak można być tak okrutnym. Ile ty przesłaś. (nie wiedział, że później przeszłam jeszcze więcej równie okropnych, a nawet gorszych rzeczy) Jesteś jednak bardzo silna - przytulił mnie. Jeszcze chwilę mnie pocieszał i współczuł mi za co byłam mu bardzo wdzięczna, ale nie słyszałam już tego, bo zrobiłam się senna od płaczu i usunęłam na jego torsie.
ANDREAS
Justyna zasnęła, a ja leżałem i myślałem jak taka młoda osoba musiała okropnie dużo przejść. Jacy straszni i okrutni są ci ludzie. Nie miałem o niczym pojęcia. Przecież jej "matka" też powinna siedzieć w więzieniu. Nie chciałem jednak ciągnąc tematu. I tak byłem wdzięczny za to jak bardzo się przedemną otworzyła.
Jasne dziwiło mnie, że nigdy nie wspominała o rodzicach, nie dzwoniła do nich ani nic, ale nigdy nie mogłem przypuszczać, że aż tak straszne było jej dzieciństwo. Nie dość, że ci ludzie ją tak skrzywdzili, to jeszcze jej biologiczni rodzice oddali ją nie wiadomo dlaczego. Tak dobra i kochana osoba jak ona nie zasługiwała na to wszystko. Zawsze dla każdego była tak pomocna. Gdybym mógł to zabiłbym tego faceta jeszcze raz, albo najlepiej wsadziłbym go na dożywocie za kratki, żeby gnił w tym więzieniu, aż do śmierci. Bardzo chciało mi się płakać na samą myśl jak bardzo cierpiało, ale nie mogłem tego zrobić. Wiedziałem, że to by ją załamało jeszcze bardziej. Siedziałem tak i myślałem jeszcze dwie godziny, aż dziewczyna się obudziła. Pocałowała mnie w policzek.- To co idziemy na śniadanie? - zapytała uśmiechnięta. Widać, że chciała już zapomnieć o tym i wrócić do dobrego humoru.
-No pewnie zgłodniałem - uśmiechnąłem się i ruszyliśmy na posiłek.
I jak? Zdziwieni? Mam nadzieję że wam się podobało. Przypominam o komentowaniu i głosowaniu bo daję to dużą motywację.
Pozdrawiam do następnego rozdziału ❤
CZYTASZ
To the stars through difficulties /Andreas Wellinger
FanfictionJustyna nie miała dobrej przeszłości, co odbiło się na jej życiu. Jednym szczęściem byli jej przyjaciele skoczkowie narciarscy. Mimo, że poznanie ich przynosiło bardzo przykre wspomnienia, byli to jej jedyni przyjaciele. Gdy dostała od nich piękny p...