14

730 45 5
                                    

Obudziłam się ze świetnym humorem. Czułam, że dzisiaj jest odpowiedni moment, żeby odpowiedzieć sobie na to pytanie, które trapiło mnie od tylu lat.
Kto mnie urodził? Niby mam do nich żal o to, że mnie zostawili i raczej nigdy nie będą kimś ważnym w moim życiu, ale chcę wiedzieć kim jestem ja.
Zostawiłam narazie te myśli i poszłam się ubierać.
Kolejnym plusem tego dnia było spotkanie z moich chłopakiem. Tęskniłam za nim bardzo chociaż nie widzieliśmy się tylko dwa dni.
Poszłam do łazienki. Umyłam włosy, zrobiłam lekki makijaż i ubrałam się w jeansowe rurki z wysokim stanem i czarną bluzę adidasa. Zeszłam na dół i udałam się na śniadanie.
Nagle poczułam jak ktoś ściska mnie za nadgarstek. Odwróciłam się i zobaczyłam Gregora. No super czyli jednak z miłego dnia nici. Już udało mi się przynajmniej trochę zapomnieć o jego groźbach, a ten znowu się pojawia. Tylko po co?  Co znowu źle zrobiłam?

-Witaj księżniczko - powiedział arogancko Gregor.

-Nie mów tak do mnie - starałam się nie okazywać strachu, który mnie paraliżował. A on tylko się zaśmiał.

-Tęsknię za tobą. Chcę żebyśmy znowu byli razem. - Nie brzmiało to jak prośba tylko rozkaz. Nie słyszałam w tym ani grama miłości i czułości. Strach był coraz większy.

-Zapomniałeś już co mi zrobiłeś?  Ja nie chcę być z tobą, a tak wogóle to przecież masz dziewczynę. - powiedziałam najspokojniej jak potrafiłam, żeby tylko się nie zdenerwował.

-Ty jesteś od niej atrakcyjniejsza. Nie zapomniałem, ale co z tego? To nie było pytanie moja droga... - odpowiedział szybko na wszystko. Jakby nie było to dla niego problem.

-Zostaw mnie bo zacznę krzyczeć! Masz szczęście, że nie powiadomiłam o tym wszystkim policji i nie gnijesz teraz w więzieniu! - krzyknęłam chyba za bardzo, ale nie potrafiłam inaczej. - Chłopak ścisnął mój nadgarstek jeszcze mocniej, a za chwilę go puścił.

-Pożałujesz tego. Miej się lepiej na baczności. Bo nawet twój chłoptaś cię nie obroni - powiedział i odszedł.

Byłam tak bardzo przerażona. Dlaczego on chce do mnie wrócić? Dlaczego znowu mnie dręczy? Co ja takiego zrobiłam? Myślałam, że znalazł sobie nową dziewczynę i poukładał sobie z nią życie.
Wróciłam jeszcze na chwilę do pokoju, żeby chociaż trochę się uspokoić. Muszę być silna. Nie mogę pokazać, że się go boję. Nikt inny nie może się o tym dowiedzieć. Przypomniałam sobie słowa Maćka. Przecież on nie zaryzykuje i nie zrobi nic przy innych skoczkach.  Wystarczy, że będę się trzymała reszty. Prawda? Dobra Justyna wdech wydech. Wymusiłam uśmiech i poszłam na śniadanie.

Na korytarzu znowu ktoś mnie zaczepił. Tym razem nie był to nikt straszny. Był to nasz trener Horngacher. No super chyba nie dojdę dzisiaj na śniadanie.

- Wszystko w porządku?  Jesteś jakąś nie wyraźna. - zapytał.

-Tak tak wszystko dobrze - uśmiechnęłam się.

- Pamiętaj, ze mną możesz zawsze pogadać. Jesteśmy jak jedna wielka rodzina - uśmiechnął się, a mnie przytkało. Niby zwykłe puste słowa wsparcia, ale jednak w mojej sytuacji mogły wydawać mi się trochę podejrzane. Zwłaszcza, że wcześniej praktycznie nie zamieniłam z nim słowa. Od kąd tu przyjechaliśmy on zrobił się trochę dziwny.
Nie to przecież nie możliwe, żeby był moim ojcem. Przecież to Austriak. Nie trafiłabym wtedy do domu dziecka w Polsce, anie nie urodziłabym się w szpitalu w tym kraju.

-Dziekuje - uśmiechnęłam się - a teraz przepraszam, ale mój brzuch dopomina się o jedzienie - oboje się zaśmialismy i ruszyliśmy na śniadanie.

Wreszcie udało mi się dojść ma stołówke. Zasiadłam na miejscu obok Polaków.
-Hej - przywitałam się i zaczęłam rozglądać się szukając wzrokiem Wellingera.

-Niemcy przyjadą dopiero po obiedzie. Ich autokar złapał gumę - wyjśnił Stoch, który zauważył moje zaskoczenie brakiem chłopaka .

-A okej - mruknełam. - No to co jakieś plany na dzisiaj chłopaki?

-Może pozwiedzamy miasto - zaproponował Dawid, a nam spodobał się jego pomysł.

-A właśnie Justyna... Jest sprawa. - zaczął Żyła - Razem z Kotem usłyszeliśmy rozmowę Horngachera. Rozmawiał z kimś przez telefon.

-Noi?  -zapytałam lekko zdziwiona.

-Rozmawiał z kimś po angielsku więc zrozumieliśmy. Mówił o tobie. - Prawie zaksztusiłam się herbatą - Powiedział, że powinnaś znać prawdę i nie można tego tak ukrywać.

-Czyli wy uważacie, że on może być...

-Myślę, że powinnaś z nim pogadać - przerwał mi Kamil.

-Ale przecież on nawet nie jest z tyłu podobny do osoby, która mnie podrzuciła. A tak wogóle nie zgadzają się jego dane - nie chciałam przyjąć do siebie informacji, że to może być on. Nie mam pojęcia dlaczego, ale poprostu nie spodziewałam się tego.

-Po pierwsze ludzie się zmieniają. Widziałaś go tylko od tyłu, a po drugie nie koniecznie rodzice musieli cię podrzucić... - wyjaśnił mi Hula

-Dobra pogadam z nim. Dzięki chłopaki - wstałam od stołu i ruszyłam w stronę trenera. Nie powiem trochę się bałam, ale chciałam mieć to wreszcie za sobą.

-Możemy pogadać? - zapytałam gdy doszłam już do jego stolika.

- Tak oczywiście - momentalnie wstał od stolika i zaprowadził do swojego pokoju. Przez całą drogę układałam sobie w głowie jak zacząć rozmowę, co mu powiedzieć. Oczywiście nic sensownego nie udało mi się wymyślić. - O czym chciałaś pogadać? - zapytał tym swoim milutkim tonem głosu. Stwierdziłam, że nie będę owijać w bawełnę.

-Czy jest pan... Czy jest pan moim ojcem?

Hejka

Chciałam was przeprosić za dość długą nie obecność. Teraz rozdziałuy powinny pojawiać się częściej bo wróciła mi wena ❤

Za komentarz dziękuję Rybenka1995

Oraz za wszystkie głosy.

Głosujcie i komentujcie jeśli się wam podobało i jeśli jesteście ciekawi czy nasz trener naprawdę jest ojcem Justyny.

Pozdrawiam

 To the stars through dif­fi­cul­ties /Andreas WellingerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz