16

659 48 12
                                    

Wellinger złapał mnie za rękę i razem ruszyliśmy do pokoju 405.

-Jesteś pewna, że chcesz tam sama iść?

-Tak. Muszę z nim porozmawiać w cztery oczy.

-Dobrze, to ja poczekam tutaj - chłopak wskazał na kanapę stojącą na rogu korytarza. Jeszcze raz mnie przytulił - Jak będzie coś nie tak to jestem.

-Dziekuje naprawdę - pocałowałam Wellingera i podeszłam do drzwi.

Głęboki wdech i wydech. Stałam i patrzyłam się na drzwi. Wejść czy nie? Przecież właśnie tego chciałam. Zobaczyć kto stoi w pokoju. Kto jest moim ojcem. Zdaję sobie sprawę z tego, że może to całkiem zmienić moje dotychczasowe stanowisko jak i relacje ze sztabem szkoleniowym. W końcu moim ojcem mógłbyc nawet jakiś prezes PZN. Jeśli mnie nie polubi, albo ja jego to mogę się pożegnać z pracą tutaj.
Dobra raz się żyje - powiedziałam do siebie i otworzyłam drzwi.

-Stefan?! - krzyknęłam z takim przerażeniem, że biedny Hula prawie zszedł na zawał.

-Jeju dziewczyno nie strasz mnie. Co ty tutaj robisz? A czekaj no tak ty tu miałaś z nim gadać. Miałem Ci przekazać, że powinien zaraz się zjawić - odetchnęłam z ulgą bo przez chwilę pomyślałam, że Hula jest moim ojcem chociaż wiem, że byłoby to raczej mało możliwe.

-Czyli ty też wiesz kto jest moim ojcem?  Ciekawe ile jeszcze osób się o tym dowie przedemną. - powiedziałam lekko zirytowana.

-Myślę, że nikt więcej przed tobą się już nie dowie - uśmiechnął się do mnie Hula - Dobra to ja spadam, nie będę wam przeszkadzać. Trzymaj się mała - powiedział i wyszedł.

Siedziałam jak na szpilkach. Cały czas słyszałam kroki ludzi na korytarzu. Jednak cały czas nikt nie wchodził do pokoju. Mijały kolejne minuty a ja dalej siedziałam sama. Nerwowo stukałam paznokciami w stół. Aż wreszcie usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi. Szybko wzięłam dwa głębokie wdechy i wyprostowałam się na krześle.

W pokoju pojawiła się osoba, która miałabyć moim ojcem. Chociaż mijałam się z nim wiele razy jakoś nigdy nie rozmawialiśmy.
Nawet przez chwilę nie brałam pod uwagę, że Adam Małysz może być moim ojcem. Chociaż wszystkie opisy się zgadzały.

-Hej. Naprawdę nie wiem jak zacząć. Bardzo bałem się tej rozmowy. Nazywam się Adam Małysz, ale pewnie to już wiesz. I jestem twoim ojcem.

-Dzień dobry Justyna, ale to też pewnie już pan wie - wymusiłam uśmiech chociaż tak naprawdę byłam bardzo zestresowana i wcale nie miałam na niego ochoty.

-Nawet nie wiem od czego zacząć.

-Może od początku? Chcę wiedzieć kim jestem?  Kiedy się urodziłam?  Dlaczego mnie oddaliście?  - były skoczek wziął głęboki oddech.

-Urodziłaś się dwudziestego czwartego kwietnia tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego ósmego. Oddaliśmy cię gdy miałaś dwa latka. Nie dlatego, że cię nie chcieliśmy. Nic w tym rodzaju. Poprostu ja dopiero zaczynałem karierę, a Izabella twoja matka nie miała pracy. Poprostu nie mieliśmy pieniędzy na utrzymanie dwójki dzieci.  Ustaliliśmy razem z naszymi znajomymi, którzy byli bardzo bogaci, że jak wrócą do Polski zaadoptują cię. Miałaś nigdy nie poznać kto jest naprawdę twoją rodziną. Chcieliśmy żebyś traktowała swoich adopcyjnych rodziców jak prawdziwych, dlatego jakbyś o nas pytała mieli ci odpowiadać, że nie wiedzą. Uznaliśmy , że będą dla ciebie lepszymi rodzicami. Niestety usłyszałem o śmierci twojego ojca...

-Będą dla mnie lepszymi rodzicami? - zaśmiałam się ironicznie - pod mostem byłoby mi lepiej - Z domu dziecka zostałam porwana bo nie dostali zgody na adopcje. Byłam wykorzystywana, bita,  a nawet gwałcona. - opowiedziałam Adamowi całą historię mojego dzieciństwa - A co do jego śmierci to sam popełnił samobójstwo. Chciał zabić mnie, ale gdy dzięki Maćkowi udało się nam go złapać i zawiadomić policję, zadźgał się nożem.

-Ja... Ja nie miałem pojęcia, że to wszystko tak wyglądało.

-Nie trzeba było mnie zostawiać. No dobrze rozumiem, że nie mieliście pieniędzy, ale przecież później byłeś najlepszym skoczkiem na świecie. Miałeś kasy jak lodu. A wy nawet nie chcieliście mnie poszukać. Poprostu nie byłam wam potrzebna.
W czym byłam gorsza od swojej siostry, że postanowiliście oddać akurat mnie?

-Wiem. To był nasz wielki błąd. Przepraszam, ale proszę cię daj nam szansę... Chcemy cię poznać. Opowiesz nam coś sobie. My też Ci o tobie powiemy wiele rzeczy. Tylko daj szansę.

-Nie wiem czy potrafię. Przepraszam. Postaram się, ale nie wiem. Narazie muszę to przemyśleć - powiedziałam i opuściłam pomieszczenie. Sama nie wiem co czułam. Niby żałowali tego, że mnie oddali, ale czy to wystarczy żeby dać im drugą szansę?

No to mamy kolejny rozdział.
Ktoś spodziewał się Adama?

Według was Justyna powinna dać mu szansę? 

Dziękuję za głosy i za komentarze
nikifiki12 MilkiLusja 💕

Pozdrawiam 💕

 To the stars through dif­fi­cul­ties /Andreas WellingerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz