19.01.2018r.
- Sigyn...
- Tak? - kobieta wygładziła suknię w ciemno-szarym kolorze, ozdobioną motywem liści w kilku miejscach i odwróciła się w stronę partnera.
Loki już ubrał swoją oficjalną szatę. Wyglądał cudownie w białej tunice, prostych spodniach i dopasowanej do tego szacie wierzchniej w kolorze głębokiej zieleni. Owiniętą dookoła lewego przegubu miał złotą bransoletę w kształcie węża, a na jednym z palców prawej dłoni pierścień z małym eleganckim szmaragdem. Jego przydługie włosy były rozpuszczone, opadające trochę za ramiona. Miękkie i puszyste.
- Może to zły pomysł? - zapytał niepewnie. - Jestem jednak... potworem. Może oni woleliby...
- Loki - z westchnieniem podeszła, chwytając jego twarz w dłonie. - Kochanie. Oni woleliby rządzić samemu, każdy z osobna, chociaż nic o tym nie wiedzą i kłócą się czasem o bzdury, co ja potem muszę rozsądzać - pogłaskała delikatnie jego policzek. - Jesteś czuły, wrażliwy, sprytny i uroczy, nie ma w pałacu osoby, która życzyłaby ci źle. Nie bój się - oparła czoło na jego czole, uśmiechając się delikatnie, gdy poczuła jego chłód. - Wszystko będzie dobrze.
- A jeśli nie...?
- Nie ma takiej opcji, Reniferku.
Odetchnął cicho, wyciągając ręce i przytulając się do niej. Przez chwilę tkwił tak, przymykając powieki.
- Muszę już iść, Mirit już za chwilę przyjdzie i cię wprowadzi zaraz po mojej przemowie, tak?
Kiwnął głową.Mirit przybiegł korytarzem tylko krótką chwilę po wyjściu Sigyn, kończącej upinać włosy, aby założyć koronę króla, w trakcie drogi przez korytarze pałacu.
Mirit też ubrał się odświętnie. Włosy miał w kok podtrzymywany ozdobną spinką z ważką ze złota. Na sobie miał luźną tunikę do kolan w przyjemnym dla oka, błękitnym kolorze, a do tego lekką szatę wierzchnią, zapinaną na klamrę również w kształcie ważki.
- Wyglądasz ślicznie - powiedział Loki, aby jakoś uspokoić samego siebie i rozluźnić trochę napiętą sytuację.
- Dziękuję... Um.. miałem się ładnie ubrać, żeby nie wyglądać dziwnie i trochę właściwie byłem zdenerwowany, że to dziwny strój, ja...
- Sigyn będzie szczęśliwa - powiedział, kładąc mu dłoń na ramieniu. - Zaprowadzisz mnie na ceremonię?
Mirit pokiwał energicznie głową.
- Oczywiście, zapraszam za mną! - ruszył pewnym krokiem poza komnatę i przez korytarz.
Loki ruszył za nim, teraz już mimowolnie się uśmiechając. Nie dało się nie uśmiechnąć, gdy Mirit tak bardzo się starał.
Przemierzyli pałac aż do sali tronowej. Chwilę tam stali, a gdy rozległy się pierwsze brawa, Mirit otworzył wrota i skłonił się, dłonią wskazując kierunek, ale tego ostatniego akurat Loki nie potrzebował.
Zestresowany tym, że nagle patrzyło na niego tyle lat oczu różnych Vanów, bardziej i zdecydowanie mniej przychylnych, ruszył przed siebie w stronę tronów. Sigyn stała tam, uśmiechnięta szeroko, obejmując dłońmi elegancką, subtelną koronę z małymi różkami. Wybrała ją celowo, na pewno.
Podszedł, ignorując wszystkie te spojrzenia najlepiej jak potrafił, a potem klęknął przed Sigyn, Królem Vanaheimu, oddając jej cześć, chociaż była jego partnerką i byli razem już niemal rok.
- Czy przysięgasz... - zaczęła, wymieniając wszystkie obowiązki królowej poważnym, głębokim głosem, od którego przyjemne dreszcze przebiegały po jego kręgosłupie. Gdyby miał być szczery, musiałby przyznać, że pamiętał tylko pierwsze zdanie, bo potem zbyt interesował go jej głos. - Loki z Asgardu?
- Przysięgam - powiedział pewnie, unosząc głowę i spoglądając jej w oczy.
Uśmiechnęła się zadowolona.
- Przyjmuję przysięgę - najpierw poczuł chłodne złoto na skroniach, a potem Sigyn podała mu dłoń, pomagając wstać.
Podniósł się i rozluźnił ostatecznie, pozwalając zaprowadzić się na taras. Rumieniec wpłynął na jego policzki, gdy spojrzał w dół na tych wszystkich Vanów, oczekujących na zobaczenie swojej królowej.
Opierając głowę na ramieniu Sigyn, która bardzo chętnie oplotła go jedną ręka w pasie, uniósł dłoń w górę.
Może naprawdę mogło nie być tak bardzo źle jak się obawiał?
Kątem oka dostrzegł rudą czuprynę Mirita z zafascynowaniem spoglądającego na wszystkich Vanów w dole z miejsca, w którym go (mniej więcej) nie było widać dla postronnych.
Uśmiechnął się szerzej. Został Królową... A jednak nie czuł nieprzyjemnego ucisku w sercu, nie słyszał złośliwego głosiku w umyśle, nie miał wrażenia, że powinien się zaraz obudzić...
- Widzisz? Oni wszyscy są tobą zachwyceni, Loki - zamruczała Sigyn, całując go delikatnie w policzek.
...był szczęśliwy.
CZYTASZ
Vanaheim
FanfictionVanaheim to coś więcej niż jeden ze światów na Yggdrasilu. To prawdziwy stan umysłu... a Loki wie to z własnych doświadczeń. Praca bierze udział w konkursie literackim "Splątane Nici"